Knajpa Cucina Italiana wydawała się jedynym uczęszczanym kulinarnym przybytkiem w Legnicy. Jednak kiedy dostałam insalatę a la pollo sprowadzoną do sałaty cukrowej utopionej w bliżej nieokreślonej brei, z kurczakiem polanym obficie śmietaną – coś mnie tknęło. Skąd pochodzi szef knajpy, oficjalnie zwany Giovannim? Toż to Jaśko, ofiara przesiedleńczej akcji „Wisła”.
Najwyraźniej nie potrafił się pozbyć wschodnich przyzwyczajeń smakowych, choć zawodowo postawił na komercyjnie słuszne włoskie trendy. W naszej sieci gastronomicznej zjawisko nagminne. Nazwa sobie, przepisy wedle tradycji kucharza. Produkty wedle tego, co pod ręką i najtańsze. Znamię czasów.
[srodtytul]Globalizacja w garnku[/srodtytul]
W restauracjach Warsu dania różnią się głównie nazwami, podczas gdy ich składniki pozostają niemal takie same. W karcie do wyboru: sałatka menedżerska, grecka, hawajska, cesarska i szefa. Wszystkie na bazie kapusty pekińskiej. Pozostałe niezmienne elementy to ogórek konserwowy, pomidor, cebula. W zależności od nazwy, w kombinacjach: z szynką, żółtym serem, fetą, ananasem z puszki.
Zresztą mało komu to przeszkadza. Przytłaczająca większość konsumentów z dowolnie wskazanych obszarów geograficznych posila się pizzą, pitą, piwem. Alternatywa – hamburger, kebab, snack. Byle szybko dostać, jeszcze szybciej wchłonąć, nie nadużywając pracy kubków smakowych. Gastronomia jak wszelkie inne dziedziny uległa globalizacji. To źle wróży, stoi bowiem w opozycji natury, historii, klimatu, lokalnych tradycji, wreszcie – indywidualnych upodobań.
„Losy narodów zależą od ich sposobu odżywiania się”, zauważył Brillat-Savarin w epokowym dziele „Fizjologia smaku”. Skoro obecnie wszyscy jedzą to samo, można by mniemać, że mieszkańców Ziemi motywuje wspólny interes. A przecież to bajka. Jedyna powszechna potrzeba to dochrapać się fortuny. Za cenę innych dóbr, jako to wolnego czasu, uczuć, zmysłowych i umysłowych rozkoszy. Listę można wydłużać, ale na tym poprzestanę.