[b]I dlatego nie popiera pan PiS.[/b]
Od PiS dzieli mnie ich zacietrzewienie i lewicowa polityka socjalna. Ja się od 19. roku życia utrzymuję sam, dzięki swojej ciężkiej pracy. I jak nie było w domu co jeść, to pojechałem do Niemiec gnój wyrzucać, bo nie było zmiłuj. Ja niczego od państwa nie dostałem. I tu mnie od Kaczyńskiego dzieli bardzo dużo.
[b]Ale wie pan, że to jedyny, prócz Millera, premier w Polsce, który obniżył podatki?[/b]
Kiedy?
[b]A płacił pan w tym roku podatek?[/b]
No tak, nawet byłem zdumiony, że tak mało. Był czterokrotnie mniejszy! Już się nawet zastanawiałem, gdzie tu pożyczyć pieniądze na podatek, ale okazało się, że nie trzeba.
[b]To dzięki Kaczyńskiemu.[/b]
To zasługa PiS?! Przecież rządzi PO!
[b]Uchwalono za PiS, ale było długie vacatio legis, i dlatego.[/b]
A to mnie pan zdumiał! To wszystko prawda?
[b]Nie przyszedłem pana nawracać, ale tak.[/b]
Hm, nie wiedziałem.
[b]Zostawmy podatki. Jak pan oceniał prezydenturę Lecha Kaczyńskiego?[/b]
Kibicowałem mu w przypadku Lizbony, cieszyłem się, że to odwleka, popierałem też jego politykę historyczną, choć generalnie mogę o nim powiedzieć, że intencje miał świetne, ale wykonanie takie sobie. Mało skuteczne i kiepska socjotechnika. Choć dobre i to.
[b]Dla wielu ludzi i tak jest pan pisowcem, po tym gdy napisał pan piosenkę o 17 września.[/b]
Czytałem pański felieton w tej sprawie, dziękuję. Dla niektórych nagranie takiej piosenki było jak zdrada PO. Masakra! A ja to musiałem nagrać, bo dziadka ze strony matki zabili mi w Oświęcimiu Niemcy, a z kolei ojca mojego taty w czerwcu 1941 roku zamordowali Sowieci. Rozstrzelali go w więzieniu na Brygidkach we Lwowie, wycofując się przed Niemcami.
[b]Na początku III RP uchodził pan za czołowego antyklerykała.[/b]
Ja?
[b]To pan śpiewał „ZChN zbliża się”, piosenkę o pijanym księdzu.[/b]
To był reportaż. Był konkretny ksiądz, konkretna toyota i konkretny wypadek, tyle tylko, że nie podałem nazwy miejscowości i daty. Jedyne, czego żałuję, to to, iż używali jej później eseldowcy. Byłem załamany, płakać mi się chciało, jak przeczytałem, że ta piosenka wzbudza salwy śmiechu w Klubie Poselskim SLD.
[b]Wszystko na melodię kościelnej pieśni. Ludzie mieli prawo poczuć się dotknięci.[/b]
Mieli prawo.
[b]Ale tego już pan nie żałuje?[/b]
Nie żałuję. Nie miałem innej możliwości zwrócenia uwagi na to, co się dzieje z Kościołem, z księżmi, na przemieszanie tego, co święte, z polityką. To jest zgubne i tracił na tym zarówno Kościół, jak i życie świeckie.
[b]To pieśń eucharystyczna. Nawet wielu ludzi krytycznych wobec księży poczuło się dotkniętych.[/b]
Gdybym napisał po prostu piosenkę o pijanym księdzu, który rozbił toyotę, byłby to po prostu wygłup, a tak zwróciłem uwagę. To był strzał. I jeszcze dołączenie do tego ZChN…
[b]Który z tym księdzem nie miał nic wspólnego.[/b]
Z tym może akurat nie, ale ich socjotechnika wykorzystująca instrumentalnie Pana Boga i aprobata tego faktu przez Kościół były równie obrzydliwe jak moja piosenka. No i chciałem upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. A byłem wtedy gotowy na to, że mnie to będzie wiele kosztować.
[b]Uch, te koszty były ogromne. Stał się pan pupilkiem…[/b]
… bolszewików. I to mnie martwiło.
[b]Nie tylko, głównie ubawionej żartami z klechów Warszawki.[/b]
W mojej parafii spotkał mnie ostracyzm.
[b]Jasne, wykpił pan religijną pieśń i spodziewał się delegacji z wikarym z kwiatami i dzieci w strojach regionalnych?[/b]
Jeżeli dostałeś kamieniem, oddaj chlebem…
[b]Swoją drogą, to zabawne, że autor pieśni „ZChN zbliża się” głosuje na Marka Jurka.[/b]
Kiedy powstawała ta piosenka, w ZChN był nie tylko on, ale i Niesiołowski, Czarnecki czy ulubieniec narodu Kaziu Marcinkiewicz. I jedyną osobą, co do której się pomyliłem, a zweryfikowały to lata, był właśnie Marek Jurek. Reszta okazała się chorągiewkami i faryzeuszami. Wtedy nimi gardziłem i dziś nimi gardzę.
[b]I tylko Jurkiem pan nie gardzi.[/b]
On pozostał wierny swoim poglądom, swojej idei, do której z kolei ja dojrzałem. Tak, zostałem fundamentalistą katolickim, a w każdym razie tak się określa poglądy, jakie mam, na rodzinę, małżeństwo, aborcję czy gejów.
[b]Doznał pan jakiegoś olśnienia?[/b]
Zawsze byłem w tych sprawach fundamentalistą, choć w młodości zdarzały mi się pewne odstępstwa.
[b]To porozmawiajmy chwilę o poglądach fundamentalisty.[/b]
Wielokrotnie mówiłem o tym, że jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji. Jak słyszę, że dzięki in vitro czy klonowaniu można by hodować ludzkie organy, to teoretycznie powinienem być tym zainteresowany, bo moja córka cierpi na niewydolność nerek, jest co drugi dzień dializowana, ale mimo to nie jestem zwolennikiem in vitro.
Dalej, wszystkie moje poglądy na eutanazję, manipulacje genetyczne czy eugenikę też są takie jak nauczanie Kościoła.
[b]Rockmanom zdarza się mieć jedną żonę...[/b]
(śmiech) Owszem, zdarza się.
[b]… ale nie jest to szczególnie popularne.[/b]
Tylko czy to dotyczy wyłącznie artystów? Świat w ogóle teraz nie ceni wierności, życia w rodzinie.
[b]A jak wygląda pańska rodzina? Dzieci są z panem na ty?[/b]
No, proszę pana! Mówią normalnie: „tato”, „tatusiu”, i nie sądzę, by mówiąc po imieniu, czuły się z tym lepiej.
[b]Homoseksualiści mają prawo do małżeństw?[/b]
Nie, bo małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, to oczywiste. Nie mam nic przeciwko, by homoseksualiści żyli sobie razem, nie powinni mieć problemów z odwiedzinami w szpitalu czy urzędach, zawierali umowy o wspólnocie majątkowej, ale nachalne epatowanie swoim stylem życia jest nie do przyjęcia. Nie życzę sobie promowania homoseksualizmu.
[b]Paweł Kukiz jest homofobem.[/b]
Nie! Nie mam nic przeciwko homoseksualistom, o ile ich zachowanie nie jest nachalne i eksponowane. Jeśli dwie zdrowe, normalne dorosłe osoby tej samej płci chcą żyć ze sobą, to ich sprawa, ale mnie trzymanie się dwóch facetów za przyrodzenia po prostu brzydzi. I tyle.
[b]To pornografia, ale co jeśli to ludzie ubrani i trzymają się za ręce?[/b]
Był kiedyś taki projekt „Niech nas zobaczą”, na którym homoseksualiści mieli apelować o to, by pozwolić im kochać się inaczej, i robili sobie zdjęcia. Powiedziałem wtedy: nie ma sprawy, ale ja sobie zrobię takie zdjęcie z kurą.
[b]Tu pan przegina, bo, choćby według pańskich słów, dorośli geje są ze sobą dobrowolnie, a w przypadku zoofilii nikt nie pyta zwierząt o zgodę.[/b]
Owszem, przegiąłem, bo byłem poirytowany. Problem z homoseksualistami jest taki, że oni odzierają seks z miłości, uczucia.
[b]Jasne, a heteroseksualnej pornografii pan nie widział, prawda?[/b]
To prawda, że cały biznes porno też odziera seks z miłości, ale oni jeszcze się przyłączają, jeszcze to pogłębiają. Poza tym ja nie stosuję rozróżnień ze względu na płeć, bo uważam, że konkubinaty heteroseksualne też nie są normalne.
[b]Słucham[/b]?
Normalnym, tradycyjnym związkiem jest małżeństwo i nie wyobrażam sobie, by moja żona zgodziła się tkwić ze mną w konkubinacie. A skoro ją kocham, to się z nią żenię, a nie żyję bez ślubu.
[b]Rzeczywiście poglądy ma pan z Marka Jurka.[/b]
Zawsze takie miałem. Pochodzę z normalnej, tradycyjnej rodziny i byłem wychowany na prawicowca. Rodzina mamy pochodzi z Warszawy, ojca z Kresów. Mój pradziadek był burmistrzem, dziadek policjantem, a jeden z jego braci „dwójkarzem”, czyli w wywiadzie. Generalnie rodzina była w służbach, nic więc dziwnego, że ojciec w czasie wojny zwiedził Kazachstan i wrócił w 1946 roku.
[b]I to rodzina tak pana ukształtowała.[/b]
Wie pan, ja jestem człowiekiem głęboko wierzącym i nie mam wątpliwości, że mam jakąś misję do spełnienia.
[b]Jest pan misjonarzem w świecie rocka?[/b]
Bez przesady. Mam z tym środowiskiem bardzo mały kontakt. Mieszkam na wsi, nie bywam na imprezach, promocjach, premierach, rautach. To nie jest mój świat, mój świat to rodzina.
[b]Która od dziesięciu lat żyje z chorobą w tle.[/b]
Nie bardzo chcę o tym mówić, ale tak niestety jest. Nasza dziesięcioletnia Hania ma niewydolność nerek. Cały ten czas to ciągłe wizyty w szpitalach, dializy, operacje, przeszczepy – wszystko… (cisza). Taka choroba albo niebywale scala, albo rozwala małżeństwo. Jak patrzę na rodziny tych dzieci, to zwykle rozwala.
[b]Pańskiego nie zniszczyła.[/b]
Wręcz przeciwnie. To jej choroba zdecydowanie zmieniła moje podejście do małżeństwa, rodziny. Pan Bóg pisze prosto po liniach krzywych…
[b]Nie pije pan.[/b]
I bardzo nie lubię o tym rozmawiać.
[b]Dlaczego?[/b]
Bo kiedy przyznaję się do swojego alkoholizmu, to potem przez rok, dwa lata czytam w blogach, że mi wóda mózg wyżarła i w związku z tym nikt nie bierze serio tego, co mówię. A mnie zależy na przekazaniu paru rzeczy.
[b]Profesor Wiktor Osiatyński jest niepijącym alkoholikiem, a traktuje się go serio.[/b]
No dobrze, niech pan pyta, ale nie wiem, co z tym zrobię.
[b]Jak zdał pan sobie sprawę, że jest uzależniony?[/b]
Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, byłem oszołomiony i otumaniony i poprawiło mi się, gdy w jakichś drgawkach znalazłem butelkę. Napiłem się, poczułem się lepiej, a potem rozpłakałem się, bo pomyślałem sobie, że nikt nigdy nie był w stanie do niczego mnie zmusić. Mógł mi wytłumaczyć, przekonać, ale nie zmusić. A tu to gówno robi ze mną co chce! Po prostu straciłem wolność.
[b]I przestał pan pić z umiłowania wolności?[/b]
I z miłości do rodziny. I siebie.
[b]Jak długo pan nie pije?[/b]
To, że mam problem, dotarło do mnie jakieś dziesięć lat temu.
[b]To mniej więcej wtedy, kiedy urodziła się panu trzecia córka.[/b]
Ona uratowała i mnie, i naszą rodzinę. Zabiję pana, jak pan to napisze!
[b]A jak się zaczęło pańskie trzeźwienie?[/b]
Byłem w Licheniu, na którego budowę moja śp. babcia wysyłała datki, i w tamtejszej bazylice, która skądinąd zrobiła na mnie straszne wrażenie, stało się coś, o czym nie chcę mówić, ale prosto stamtąd pojechałem na terapię.
[b]I?[/b]
Przeszedłem ją. Potem było różnie, czasem znów zaglądałem do kieliszka.
[b]Na długo?[/b]
Były też dłuższe ciągi, ale teraz mam dyskomfort picia od razu po pierwszym łyku.
[b]Co wtedy?[/b]
Odtrucie i powrót do trzeźwości. Wcześniej szedłem na łatwiznę, bo pozwalałem sobie na takie „kontrolowane wpadki”, wiedziałem, że się odtruję farmakologicznie i nie będzie bolało. I wtedy zobaczyłem, że to jakiś absurd, że okresy abstynencji są coraz krótsze i dlatego raz postanowiłem sam przetrwać to odtruwanie, gdy organizm domagał się alkoholu. Myślałem, że umrę.
[b]Co pomogło?[/b]
Dzwoniłem do kolegów, trzeźwych alkoholików, i pytałem, jak sobie pomóc. Udało się. Naprawdę nie wiem, po co ja panu o tym mówię.
[b]Jak na alkoholika ma pan absurdalne hobby.[/b]
To prawda, mam kilkuhektarową winnicę.
[b]Żeby się ćwiczyć w odpieraniu pokus?[/b]
Jak się przeprowadziłem do Łosiowa, to wyczytałem, że od początku XIII wieku do 1810 roku, czyli do sekularyzacji, była tam największa komturia zakonu joannitów. Przez ponad 600 lat! I że oni uprawiali wino. Myślę, jaka cholera, wino, tutaj?! A potem zobaczyłem, że to najcieplejszy region Polski, idealne usytuowanie wzgórz. To zdecydowałem, że trzeba kontynuować historyczne tradycje.
[b]Ale co pan robi z winem, skoro sam nie pije?![/b]
A myśli pan, że producenci papierosów palą? Pan pije?
[b]Ba…[/b]
To prześlę panu trochę. Całość trzymam u teściowej (śmiech).