Taki stan rzeczy charakteryzuje również polityczną kulturę w Izraelu. Naród wybrany stał się narodem obierającym.
Społeczeństwo izraelskie, żydowskie i arabskie, istnieje w ciągłym i szczególnie dynamicznym procesie. Dlatego więc prawie każdego dnia w rytmie samby rodzą się partie polityczne.
Brak dominującej partii władzy, która by posiadała zdecydowaną większość w parlamencie, stwarza kulturę koalicji, która jest źródłem konfliktów. W ostatnim dziesięcioleciu żaden Kneset nie dotrwał kresu swojej kadencji.
Specjaliści od reklamy podnieśli system wyborów na poziom widowiska i rozrywki, które mogą pod każdym względem konkurować z teatrem zawodowym lub amatorskim teatrem ulicznym.
Do politycznego teatru izraelskiego dołączają emerytowani (ale wciąż młodzi) oficerowie, profesorowie, działacze związków zawodowych i wiele różnego rodzaju dziwaków oczekujących na wybory jak dziecko na mleko matki. W ostatnich wyborach izraelskich brały udział 32 listy partyjne, chociaż o połowie z nich z góry było wiadomo, że nie mają najmniejszej szansy na tak pożądane przez nich fotele w Knesecie.
Mimo że według wszystkich badań socjologicznych zajmowanie się polityką jest uważane za brudną pracę, w kolejce do niej stoi niezliczony tłum kandydatów.