"Poeta Jarosław Marek Rymkiewicz został pozwany przez Adama Michnika, kiedy porównał jego i jego firmę, Agorę, do Róży Luksemburg z czasów, gdy „zmierzała do wynarodowienia Polaków, które to dzieło przejęła potem Komunistyczna Partia Polski”. W pozwie prawnik Michnika przypomniał o zagrożonej reputacji spółki giełdowej, co w zestawieniu z wagą historycznego starcia zabrzmiało kabaretowo. Komedia goni jednak komedię. Michnik biegnie do Piotra Najsztuba i oznajmia, że to PiS przypomina mu przedwojenną Komunistyczną Partię Polski. Zważywszy, że jeszcze niedawno odniesienia do przedwojennych komunistów traktowane były przez ludzi Wyborczej jak wzmianki o stryczku w domu powieszonego, to świadectwo odwagi lub nieostrożności. Worek pod nazwą „KPP” się rozpruwa. Po raz kolejny, ale wyjątkowo widowiskowo.
Dlaczego szyld dawnej kompartii wraca jako narzędzie współczesnych sporów? Po części z powodu intensywności konfliktu, który żywi się historycznymi maskami. Ale też i dlatego, że dawne wojny ideowo-polityczne są zastępowane nowymi, kulturowymi" - tłumaczy Piotr Zaremba w otwierającym nowy numer Plusa Minusa tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/552946,553015-KPP-wiecznie-zywa.html]KPP wiecznie żywa[/link][/b].
Agata Bielik-Robson podjęła się dyskusji z Piotrem Skwiecińskim o polskiej prawicy i jej mitach, w wywiadzie zatytułowanym [b][link=http://www.rp.pl/artykul/552946,552979-Cholernie-niebezpieczni-poeci.html]Cholernie niebezpieczni poeci[/link][/b]. Sens tego tytułu wyjaśnia się od razu na samym początku: "To rozmowa z „Rzeczpospolitą”, wspomnę więc od razu o wywiadzie z Jarosławem Rymkiewiczem" - odpowiada filozofka i eseistka, uczestniczka kongresu założycielskiego Ruchu Poparcia. "Po jego przeczytaniu podjęłam kolejną w swoim życiu decyzję o emigracji. Kiedy usłyszałam, że prawdziwymi Polakami są tylko ci, którzy głosowali na Kaczyńskiego, a reszta powinna się wynieść, pomyślałam – no to ja się wyniosę. I się wynoszę, z powrotem do Anglii. To była jedna z przyczyn, dla których potem wsparłam Janusza, z którym kiedyś studiowałam filozofię.
Po Smoleńsku ujawniła się realna siła prawicy. Siła wspólnoty, żałoby, polskiego mitu męczeńskiego. Nieustanne, przesadne i instrumentalne ostrzeganie przez tak zwany salon przed ciemnogrodem uzyskało status samospełniającej się przepowiedni. I ciemnogród powstał naprawdę. Widać też wyraźnie inną niepokojącą tendencję. Prawica i Kościół – w co długo nie wierzyłam – ma takie podejście: albo mamy wszystko, całkowitą władzę, i nie dzielimy się z nikim wpływem na rzeczywistość, albo jesteśmy na marginesie i jesteśmy absolutnymi ofiarami. Kiedy prawica nie ma wszystkiego – to szalenie cierpi. To jest aberracyjne".
O tym, czym dla Kościoła jest "wszystko" Robert Mazurek rozmawia z ks. Franciszkiem Longchamps de Berrier. Wywiad zaczyna się od pytania o ekskomunikę grożącą posłom głosującym za dopuszczalnością zapłodnienia in vitro. Ksiądz odpowiada: "Każdy ponosi konsekwencje swych czynów, polityk również, ale rolą Kościoła nie jest okładanie go zawczasu ekskomuniką, tylko przypominanie nauczania i pomoc w formowaniu sumienia. Dobrze, by politycy wiedzieli, że jeśli otwarcie i uparcie sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła – nie tylko w sprawie in vitro – to się z tego Kościoła sami wykluczają".