No to żyłbym podobnie, bo miałem czy mam wspaniałe życie. Byłem członkiem Parlamentu, Izby Lordów, napisałem 14 książek, które przeczytało 300 milionów ludzi... Nie mam prawa się skarżyć.
[b]Czym naprawdę jest pisarski sukces? Niewielu autorom udało się go osiągnąć, panu – tak. A zatem...[/b]
Największy sukces literacki to Nagroda Nobla, największy sukces pisarski to pierwsze miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa”, liście obejmującej największy rynek księgarski na świecie.
[b]Ma pan kompleks Nobla?[/b]
Tak.
[b]
Jak się panu spodobał tegoroczny wybór królewskich akademików ze Sztokholmu?[/b]
Przed wyborem Akademii Królewskiej czasami skłaniam głowę, a czasem pukam się w nią. W sumie to taka sinusoida. Ale w tym roku decyzja była jak najbardziej słuszna, Llosa tę nagrodę powinien otrzymać już dawno temu.
[b]Czy w literaturze anglosaskiej widzi pan kogoś podobnie zasługującego na to wyróżnienie?[/b]
Kimś takim był z pewnością Graham Greene, który został bardzo źle potraktowany przez Komitet Noblowski. Prawdopodobnie dlatego, że sam kiedyś stwierdził, że to, co pisze, to czasami jest literatura, a czasami rozrywka. Bardzo był za to wyznanie krytykowany. Jeśli zaś chodzi o pisarzy współczesnych, to wydaje mi się, że Nagrodę Nobla otrzyma w końcu Salman Rushdie, trzykrotny laureat Bookera.
[b]Jest pan dla mnie mistrzem dialogu, ale czy nasze życie da się przekazać w rozmowach, da się je opowiedzieć? A czy w ogóle pan sam lubi rozmawiać z ludźmi, spotykać się z nimi?[/b]
Bardzo! Uwielbiam konwersacje, to była dla mnie główna zaleta bycia politykiem, właśnie możliwość spotykania wielu różnych ludzi i rozmów z nimi. A w powieści dialog jest siłą napędową. Czytelnik przerzuca strony, podążając za nim. Ale żeby pisać dobre dialogi, trzeba umieć słuchać ludzi, zwracać uwagę na to, jak układają słowa. Aż wyrobi się w sobie zmysł dialogu, który pozwala oddać rytm poszczególnych wypowiedzi. Zawsze przy pisaniu dialogów w swoich książkach przepowiadam sobie poszczególne kwestie, mówię je na głos, chcę je usłyszeć. I dopiero później je zapisuję.
[b]Na ile polityka jest dla pana ważna jako materia, tworzywo pańskich utworów?[/b]
Każdy pisarz powinien pisać o tym, na czym naprawdę się zna. Moja nowojorska edytorka, „Coke” Smith, powiada, że dobrze jest wtedy, kiedy czytelnik w trakcie lektury stale kiwa głową, potwierdzając, że to, co czyta, jest prawdą i on zawsze o tym wiedział, tylko nie potrafił tego ująć w słowa. Ponieważ często piszę o polityce, można założyć, że wiem, o czym piszę. I tak po moich politycznych doświadczeniach jest.
[b]Politycy są dla pana ciekawym środowiskiem?[/b]
Fascynującym. A polityka, proszę mi wierzyć, to jest najsilniejszy narkotyk.
[ramka][srodtytul]Jeffrey Archer [/srodtytul]
(ur. 1940) – jeden z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Debiutował powieścią „Co do grosza” w 1976 roku. Kolejna – „Kane i Abel” (1979) okazała się wielkim bestsellerem. Także ostatnie jego książki – „Dzienniki więzienne” (pisarz przesiedział dwa lata w więzieniach Jej Królewskiej Mości za kłamstwo pod przysięgą i utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości), „Tajemnica autoportretu” i wydany właśnie nakładem Rebisu „Więzień urodzenia” cieszą się w wielu krajach ogromnym powodzeniem. Był wiceprzewodniczącym partii konserwatywnej, zasiadał w Izbie Gmin. [/ramka]