Wyobraźmy sobie taki oto scenariusz: w lipcu br., dwa tygodnie po objęciu przez Polskę przewodnictwa w Unii, w Rzymie i Paryżu islamscy terroryści dokonują rzezi turystów – według wzorca z Bombaju, strzelając na oślep do niewinnych ludzi. Ginie 96 osób, w tym kilkanaścioro dzieci, ponad 200 odnosi rany. Europa pogrąża się w chaosie i strachu, ludzie masowo rezygnują z wyjazdów wakacyjnych, linie lotnicze i biura podróży ponoszą astronomiczne straty, w Niemczech, Francji i Austrii dochodzi do podpaleń meczetów, w Neapolu grupa skinheadów morduje dwóch nastoletnich imigrantów-muzułmanów. Czy w takiej sytuacji ktoś będzie się zajmował bezpieczeństwem energetycznym Unii? Albo „kapitałem intelektualnym Europy”?
Spór o perspektywę budżetową na lata 2014 – 2020 będzie testem dla premiera Tuska. Niemcy, Francuzi, Holendrzy i Finowie przyłączyli się do brytyjskiej propozycji, by w ramach oszczędności zamrozić budżet Unii na najbliższe lata, co byłoby dla nas rozwiązaniem nader niekorzystnym.
Tusk stanie więc zapewne naprzeciwko bardzo silnej koalicji, a przede wszystkim wobec konieczności postawienia się Angeli Merkel, z którą starał się dotąd utrzymywać bardzo dobre stosunki. Jednocześnie wie, że liderzy PiS będą starali się go zdyskredytować jako polityka niedbającego o interesy Polski i nazbyt „miękkiego” w rozmowach z przywódcami państw Unii. Ale spece od PR w otoczeniu Tuska wymyślą zapewne scenariusz, w którym zmęczony całonocnymi negocjacjami w Brukseli premier ogłosi na konferencji prasowej sukces Polski, dziennikarze zapiszczą z radości, a Angela Merkel stwierdzi z podziwem, iż „Donald jest bardzo twardym partnerem”. Nicolas Sarkozy uzna, że „dobrze by było, gdyby Polska nie zmieniała tak wspaniałego szefa rządu w tak kluczowej dla Europy chwili”, a zachodnie gazety będą pisać o nowej gwieździe na europejskim firmamencie. W takiej sytuacji tylko jakaś katastrofa mogłaby pozbawić Tuska i jego partię kolejnego zwycięstwa w wyborach".
_____
"Piłujemy gałąź, na której siedzimy. Chcemy – jako kraj – szybko się rozwijać, a zaniedbujemy to wszystko, co do szybkiego rozwoju jest niezbędne. Winni są ci, którzy zamiast słuchać ekspertów, wlepiają wzrok w słupki opinii społecznych" - pisze Tomasz Rożek w pesymistycznej analizie politycznych uwarunkowań rozwoju [b][link=http://www.rp.pl/artykul/593908,594159.html" "target=_blank]Ciemna Polska[/link][/b].
"Chciałbym, żeby w każdym domu był szerokopasmowy Internet. Na razie nie jestem pewien, czy za pięć lub dziesięć lat w każdym domu będzie prąd. Nie odrobiliśmy zadania domowego z pierwszej klasy, a stajemy do zdjęcia maturalnego. W Polsce jedynym względnie bezpiecznym energetycznie miejscem jest Śląsk. Na tzw. ścianie wschodniej praktycznie nie ma linii wysokiego i najwyższego napięcia. W niektórych częściach kraju występują „strukturalne zagrożenia utraty stabilności napięciowej” (to cytat z raportu NIK). Czy kraj, w którym prawdopodobne są kłopoty z zapewnieniem ciągłości dostaw prądu, może w ogóle się rozwijać? Dostęp do energii ma przecież „znaczący wpływ na decyzje inwestorów oraz ekonomiczną i społeczną atrakcyjność lokalizacji inwestycji” (to znowu z raportu NIK). Wzrost produktu krajowego brutto o jeden procent zwiększa zapotrzebowanie na energię o 0,7 proc. Co roku potrzebujemy więc o kilka procent więcej prądu, a tymczasem nie nadążamy nawet w minimalnym stopniu z modernizacją infrastruktury już istniejącej. Gdy energii zabraknie, Polska stanie w miejscu.