"To nie jest tak, że w Japonii w przeciwieństwie np. do Polski rodzą się miliony znakomicie zorganizowanych, pragmatycznych ludzi, którzy potrafią uczyć się na własnych błędach. Skąd ten ich pragmatyzm?" - pyta Dariusz Rosiak japonistkę Agnieszkę Kozyrę w rozmowie Samuraj nie traci twarzy.
"Ja szukałabym korzeni w czymś, co czasem złośliwie nazywane jest „azjatyckim kolektywizmem”. W tej strukturze jednostka jest częścią całości, każdy wie, co robi, czego się od niego wymaga i zasadniczo przeciwko temu się nie buntuje. Jeśli ktoś jest ratownikiem, to ratuje ludzi, jeśli ktoś jest ofiarą, to zachowuje się jak ofiara i daje się ratować. A jeśli jest liderem, przywódcą jakiejś społeczności, to bierze na siebie odpowiedzialność za podległych sobie ludzi i zadania, które ma wykonać. I to z wszystkimi tego konsekwencjami. Po trzęsieniu w Kobe zastępca burmistrza miasta Takoma Ogawa, którego krytykowano za niedopatrzenie obowiązków, oblał się benzyną i spalił. Ludzie podporządkowują się liderowi, bo on w 100 procentach poważnie podchodzi do swoich zadań i bierze pełną odpowiedzialność za ich skutki.
Gdy my na Zachodzie myślimy o hierarchii, to kojarzy nam się ona często z jakąś strukturą, na szczycie której znajdują się ludzie mający prawo pomiatać niżej postawionymi. Japoński etos feudalny odwołuje się do zupełnie innej hierarchii. Oczywiście ten etos nie zawsze był realizowany, to był pewien ideał, ale mamy przykłady konkretnych postaci historycznych, które pokazują istotę rzeczy. W Japonii bycie na górze hierarchii wiąże się z największą odpowiedzialnością, a władza takiej osoby jest uzasadniona o tyle, o ile spełnia ona swoje obowiązki wobec innych ludzi i państwa. Np. zdarzało się, że pan feudalny w obliczu kryzysu swojego księstwa zaczynał w sposób ostentacyjny rezygnować z luksusów, włącznie z tym, że ograniczał swoje posiłki do najprostszych. Samurajowie, owszem – mieli przywileje, ale wpajano im, że są powołani do stania na straży ładu społecznego i zasad moralnych".
? ? ?