Lisicki o powrocie piekła do łask w polityce

Polska to osobliwa zaiste kraina.

Publikacja: 15.04.2011 20:00

Paweł Lisicki

Paweł Lisicki

Foto: Rzeczpospolita

Od kiedy na ostatnim soborze nawet znany z okrucieństwa i srogości wobec heretyków Kościół rzymski utracił śmiałość i o piekle półgębkiem jedynie napomina; od kiedy z księgarń katolickich zniknęły dzieła pobożne o czterech rzeczach ostatecznych, ze szczególną, trzeba przyznać, pasją poświęcone rozważaniu mąk i cierpień czekających zatraceńców; od kiedy popularność zdobyły księgi głoszące powszechne zbawienie; od kiedy pedagogikę potępienia zastąpiło królowanie nadziei, wydawało się, że zarówno szatana, jak i piekło diabli wzięli. Nie masz ich już pośród żywych, martwili się co bardziej przywiązani do dawnego języka tradycjonaliści, na zawsze spoczęli na śmietniku historii.

Aż tu nagle, z dnia na dzień niemal, piekło wróciło do łask. „Z Grossem spotkałem się jednak, gdy poszedłem do charakteryzatorni, aby zmyć puder z twarzy. Zapytałem go, czemu się on tak mnie boi. Zamiast odpowiedzi usłyszałem wyzwiska, a następnie Gross krzyczał za mną na korytarzu, że – uwaga! – pójdę do piekła. Chyba trzy razy tak krzyknął" – tak swoje spotkanie w przepastnych czeluściach budynku Telewizji Polskiej z autorem „Złotych żniw" opisuje ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Nie tylko on jednak znalazł się ostatnio w gronie potępionych. Nie wiem, czy sam z siebie, czy też wiedziony przykładem Grossa, w rolę sędziego żywych i umarłych wcielił się prezydencki doradca Roman Kuźniar. Ni mniej, ni więcej skazał on bez najmniejszych wątpliwości na wieczne męczarnie Jarosława Kaczyńskiego.

 

Rozumiałbym jeszcze, gdyby o piekle wspominali różnej maści zacofańcy, reakcjoniści, zabobonnicy, agresywni obrońcy krzyża, moherowi słuchacze Radia Maryja, ale oni? Gross i Kuźniar? Kuźniar i Gross? Ciekawe, co na to powie Unia Europejska i różnego autoramentu stowarzyszenia na rzecz różnorodności i praw mniejszości. Żeby w języku debaty publicznej okazywać taką nienawiść? Przeciwnika politycznego na zawsze potępić i w ogień nieugaszony wrzucić?

Na razie protestów nie słychać. Milczą nawet ci, którzy nie wahali się okazać miłosierdzia Judaszowi, wydając przed laty napisaną przez niego rzekomo Ewangelię. Jak to? To Judasza teologowie i teolożki z „Gazety Wyborczej" bronili, mimo zdrady Pana Jezusa z piekła wydobywali, a za księdzem Zaleskim i prezesem PiS nie chcą się wstawić? Dlaczego milczy Jan Turnau, Katarzyna Wiśniewska i inni gazetowi znawcy spraw ducha? Już ja widzę, co by się działo, gdyby to na piekło skazał kogoś katolicki biskup – dostałby biedak po głowie tak, że by się nie pozbierał. A w tym przypadku? Nie słyszę też ojca Hryniewicza, który nie mógł znieść myśli o zaświatowych mękach Stalina i Hitlera. Ejże, to Kaczyński z Zaleskim gorsi od Judasza i reszty łotrów?

A na poważnie: trzeba mieć niezły tupet, by przypisywać sobie władzę decydowania, kto zasługuje na piekło. I pychę jak niebo wysoką.

Od kiedy na ostatnim soborze nawet znany z okrucieństwa i srogości wobec heretyków Kościół rzymski utracił śmiałość i o piekle półgębkiem jedynie napomina; od kiedy z księgarń katolickich zniknęły dzieła pobożne o czterech rzeczach ostatecznych, ze szczególną, trzeba przyznać, pasją poświęcone rozważaniu mąk i cierpień czekających zatraceńców; od kiedy popularność zdobyły księgi głoszące powszechne zbawienie; od kiedy pedagogikę potępienia zastąpiło królowanie nadziei, wydawało się, że zarówno szatana, jak i piekło diabli wzięli. Nie masz ich już pośród żywych, martwili się co bardziej przywiązani do dawnego języka tradycjonaliści, na zawsze spoczęli na śmietniku historii.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką