Ot, choćby uznanie ochrony życia ludzkiego od poczęcia i uznanie małżeństwa za związek kobiety i mężczyzny. Jarosław Kaczyński za mniejsze grzechy został wysłany do piekła. W ramach adekwatnej kary Orbana trzeba będzie chyba rozpuścić w kwasie siarkowym.
Chrystus ze Świebodzina – nasza lubuska Makabryła" – bije się w piersi jedna z lokalnych gazet w Gorzowie. Tytuł „Makabryły" dla figury to werdykt ponad 4 tysięcy internautów z architektonicznego serwisu Bryla.pl. W minioną sobotę zajrzałem do Świebodzina, aby na własne oczy obejrzeć pomnik Chrystusa Króla. Pomnik żyje. Tłumy przybyszów przybywają tu samochodami z różnych stron. Wdrapują się na wzgórze, gdzie stoi statua. Ile ich jest? W jeden weekend jest tu chyba więcej niż 4 tysiące estetów z portalu Bryla.pl. Mój przyjaciel – gorzowianin – mówi mi, że pomnik staje się autentycznym wotum mieszkańców zachodniej Polski. Ludzi, którzy mają tu teraz swój własny znak na tej ziemi. Nawet wycieczki z Niemiec, które tu przystają w drodze do Berlina – jakoś poważnieją i gubią gdzieś swoją normalną hałaśliwość. Jak zważyć religijne przejęcie pielgrzymów i kpinki ironistów w sutannach dystansujących się w TVN 24 od „religijnej gigantomanii"? A może Duch (Święty) wieje, kędy chce?
Tydzień temu pochwaliłem Trójmiasto, że odsłonięcie nad Bałtykiem tablicy ku czci małżeństwa Kaczyńskich było łatwiejsze niż w Warszawie. Ale czy w tej arkadii na pewno aby nie ma cieni? Oto studenci z Uniwersytetu Gdańskiego zaprosili weterana „Solidarności" Jana Fudakowskiego i moją nieważną osobę na dyskusję zatytułowaną „Wolność słowa". Najpierw rozeszła się wieść, że część wykładowców zaprotestowała wobec władz UG, że nasz występ to upolitycznianie uczelni. Potem rektor się zgodził, ale złe duchy nadal hulały na UG. Mam nadzieję, że pan rektor podejmie starania, aby zbadać prawdziwość pogłosek o naciskach na studentów, żeby dali sobie spokój z organizowaniem tego spotkania. Może pana rektora zainteresuje też, dlaczego wszystkie plakaty reklamujące debatę ktoś pousuwał z tablic. Wreszcie przed wykładem student organizujący spotkanie został zobowiązany do przeczytania oświadczenia władz Wydziału Prawa i Administracji zobowiązującego uczestników spotkania do niewygłaszania wypowiedzi mających charakter agitacji politycznej (cytuję z pamięci). Ani ja, ani pan Fudakowski nie należymy do żadnej partii. Płonę więc z ciekawości, dlaczego dyskusja o wolności słowa komuś kojarzyć się może z partyjniactwem? Tak czy inaczej do spotkania doszło, studenci nie pękli, a ja w imię poszerzania wolności słowa na UG – z przyjemnością spędziłem w pociągu po sześć godzin w obie strony.