Słuchałam niedawno przemówienia Isabeli Allende, chilijskiej pisarki. Sama, jak wynika z przemówienia, jest bliska ruchowi feministycznemu, jednak styka się z młodzieżą, która uważa, że ten ruch nie ma już nic do powiedzenia. Dzisiejsi młodzi nie są przecież z ducha walki. Egzystują w świecie wirtualnym, można zapuścić się tam, gdzie wskaże wyobraźnia. Są obywatelami świata, nie wstając z krzesła. Jednocześnie świadomi, że realny świat w każdym zakątku jest dla nich dostępny i zależy tylko od pieniędzy. Pieniądze natomiast zarabiać można też wirtualnie, wystarczy zainteresować sobą wielką liczbę osób. Dlaczego więc mieliby się skupiać na strukturach skrawka ziemi zwanego ojczyzną?