Dwie lewice, dwie prawice

Co różni przedstawicieli pozornie bliskich sobie orientacji politycznych? Co sprawia, że alianse zawierają reprezentanci postaw na pozór odległych?

Publikacja: 08.03.2019 17:00

Dwie lewice, dwie prawice

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

Zpozoru sprawa jest prosta. Scenę polityczną dzielimy na prawicę, lewicę i centrum. Jak wiadomo, podział ten ma swe źródło w czasach rewolucji francuskiej (żyrondyści, jakobini i tzw. bagno). Utrwalił się on na tyle, że dzisiaj trudno się bez niego obejść. Wbrew wielu wróżącym temu podziałowi rychłą śmierć albo uważającym go za dziś już nieistotny uważam, że zachowuje on swą moc identyfikowania postaw politycznych, i nie śpieszyłbym się z odsyłaniem go do lamusa. Rozumiem jednak zniecierpliwienie wielu ludzi, którzy nie potrafią dzisiejszych ugrupowań o najczęściej hybrydowym charakterze jednoznacznie przypisać do owego podziału, co powoduje, że mają ochotę całą tę klasyfikację odrzucić.

Orientacje polityczne rzadko występują w formie czystej, nie mówiąc już o tym, że sama identyfikacja poszczególnych stanowisk jako prawicowych, lewicowych czy centrowych wciąż nastręcza sporo problemów. Celem tego tekstu jest pokazanie, że nie ma dziś jednej lewicy, tak jak nie ma jednej prawicy. Niezrozumienie tej różnorodności wciąż komplikuje zrozumienie faktycznej dynamiki wielu procesów politycznych, które dzieją się na naszych oczach.

Ufać rynkowi czy nie

Na użytek tych rozważań ograniczmy ową różnorodność do dwóch, i to prostych, odmian wchodzących w grę stanowisk. Podzielmy mianowicie prawicę i lewicę na starą i nową.

Stara Prawica jest spadkobierczynią konserwatyzmu. Ten zaś już od swych początków w pismach Edmunda Burke'a oraz Alexisa de Tocqueville'a był niewątpliwie związany z pochwałą tradycji, ładu (moralnego, politycznego i społecznego) oraz pewnej trwałości zarówno instytucji, jak i ludzkich obyczajów. Nadto, choć patrzył życzliwym okiem na indywidualizm, domagał się, aby był on wciąż ograniczony zobowiązaniami wspólnotowymi o charakterze narodowym i klasowym (arystokracja). Wysoko cenił sobie także wspólnoty o bardziej intymnym charakterze, jak rodzina czy krąg przyjaciół.

Generalnie życzliwie nastawiony do rodzącego się kapitalizmu, do indywidualnej przedsiębiorczości, był jednak pełen rezerwy wobec związanych z rozwojem kapitalizmu narodzin tzw. społeczeństwa masowego. Rezerwę tę najlepiej bodaj wyraził konserwatywny filozof hiszpański Jose Ortega y Gasset w swojej słynnej książce „Bunt mas", w której z niepokojem odnotował proces wkraczania na arenę dziejów nowego podmiotu: mas ludzkich skoncentrowanych w nowych organizmach miejskich, zatrudnionych w wielkich przedsiębiorstwach kapitalistycznych, jego zdaniem nastawionych na konsumpcje i zabawę, a jednocześnie domagających się udziału w rządach. Przyrównując człowieka masowego do rozkapryszonego dziecka, Ortega y Gasset oskarża go zarazem o obniżenie standardów moralnych oraz estetycznych współczesnego sobie świata.

Nowa Prawica, choć czasami deklaruje takie samo przywiązanie do tradycji, w tym do chrześcijaństwa, i niekiedy jest podobnie konserwatywna obyczajowo i niechętna jakimkolwiek ideom egalitaryzmu (najlepszym przykładem będzie tu Margaret Thatcher), w sposób zasadniczy różni się od Starej Prawicy w jednym punkcie: ocenie rynku kapitalistycznego. Prezentuje pełne do niego zaufanie, czyniąc zeń ostatecznego arbitra wartości przedsięwzięć gospodarczych, a także najlepsze narzędzie koordynacji jakichkolwiek interakcji pomiędzy ludźmi (w tym sensie stara się rozciągnąć logikę działania rynku kapitalistycznego tak daleko jak się tylko da).

W jednym też Nowa Prawica posuwa się zdecydowanie dalej niż Stara: w niechęci wobec państwa. O ile Stara miała do niego stosunek ambiwalentny, traktując je z jednej strony jako możliwego strażnika dobra wspólnego (tradycja św. Tomasza z Akwinu), z drugiej zaś jako przeszkodę w spokojnym i niezakłóconym kontynuowaniu tradycyjnych obyczajów, jak obyczaj polowania na lisa w Wielkiej Brytanii, o tyle Nowa jest już pod tym względem jednoznaczna. Idąc tropem XIX-wiecznego filozofa angielskiego Herberta Spencera, traktuje państwo jako przeszkodę dla nieskrępowanego działania rynku kapitalistycznego, a czasami także jako narzędzie ograniczania ludzkiej wolności w ogóle. I w tym miejscu spotyka się z tą odmianą samej siebie, która, choć obyczajowo i światopoglądowo bardzo odległa od konserwatyzmu, podziela uwielbienie dla wolnego rynku.

W swej skrajnej postaci część Nowej Prawicy wywodząca się z tradycji ultraliberalizmu (libertarianizmu), a nie konserwatyzmu, gotowa jest w imię wolności jednostki zrezygnować z tradycyjnych ograniczeń obyczajowych i moralnych, związanych np. z pornografią czy zażywaniem narkotyków (tak jest przynajmniej w Stanach Zjednoczonych). O ile Stara Prawica na ogół zdaje sobie sprawę z tego, że nieskrępowane działanie rynku kapitalistycznego przyczynia się do erozji tradycyjnych stylów życia, zastanej moralności oraz wspólnot jej zdaniem niezbędnych do dobrego życia (naród, rodzina, wspólnota sąsiedzka), o tyle Nowa Prawica albo naiwnie sądzi, że rynek ów bazuje na tym, co w tradycyjnej etyce najlepsze i nie może oddziaływać na nią destrukcyjnie (Friedrich August von Hayek, Milton Friedman, a w Polsce onegdaj bardzo wpływowy filozof krakowski Mirosław Dzielski), albo, uświadamiając sobie taką możliwość, uznaje ją za nieuchronny skutek uboczny kapitalizmu i z większym lub mniejszym ubolewaniem akceptuje (jak Gordon Gekko ze sławnego filmu Olivera Stone'a „Wall Street").

Istnieje jeszcze jedna ważna różnica pomiędzy Starą i Nową Prawicą. To stosunek do ludzi, którzy przegrywają w gospodarce rynkowej, są słabsi i wymagają wsparcia. Przedstawiciele Starej Prawicy, bazując na przekonaniach o nadrzędności dobra wspólnoty oraz kierując się współczuciem, gotowi są popierać wszelkie regulacje prawne mające na celu pomoc słabszym. Dlatego nie mają jakiegoś zasadniczego problemu z popieraniem idei państwa dobrobytu (jak chadecja niemiecka, typowy przykład Starej Prawicy). Tymczasem przedstawiciele Prawicy Nowej mają do owego państwa dobrobytu stosunek jednoznacznie wrogi, czyniąc jednostkę całkowicie odpowiedzialną za swój los (Friedman, Leszek Balcerowicz, a wśród polityków Thatcher).

Sprawy socjalne, sprawy kulturowe

Nie mniejsze różnice istnieją pomiędzy Starą i Nową Lewicą. Punktem wyjścia Starej jest przekonanie, iż naturalnym środowiskiem życia jednostek są różnorakie wspólnoty, których dobrostan jest warunkiem dobrostanu poszczególnych jednostek. Inaczej jednak niż w przypadku Starej Prawicy wspólnoty te uznaje się za związane raczej z miejscem pracy niż miejscem urodzenia czy rodziną.

W tym sensie solidarność pracowników wysuwa się na plan pierwszy, przed lojalność wobec narodu czy rodziny. Ta ostatnia staje się kluczowa jedynie w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia (wojna, klęska żywiołowa).

Wspomniany powyżej dobrostan wspólnoty zawodowej jest w podejściu Starej Lewicy ściśle związany z prawami pracowniczymi, z kwestiami socjalnymi, z czymś, co w narracji typowej dla niej określa się mianem sprawiedliwości społecznej. I właśnie ten akcent położony na kwestie socjalne, na warunki pracy i płacy odróżnia Starą Lewicę od Nowej, która za najważniejsze uważa kwestie tożsamości oraz sprawiedliwości wobec różnorodności. Przenosi zatem akcent ze spraw socjalnych na sprawy kulturowe, domagając się przede wszystkim równych praw dla grup mniejszościowych, takich jak mniejszości seksualne czy przedstawiciele mniejszości etnicznych, określających swą odrębność raczej przez odrębność obyczajową (mniejszości seksualne) czy religijną (etniczne) niż przez miejsce w strukturze społecznej (co jest o tyle zrozumiałe, że mniejszości owe z reguły dobrze radzą sobie ekonomicznie; dotyczy to przede wszystkim mniejszości seksualnych, w takich krajach jak USA, Francja czy Wielka Brytania sytuujących się w górnych warstwach społecznych).

Przy czym w podejściu Nowej Lewicy, która ukonstytuowała się jako pokłosie anarchizującego ruchu kontrkultury z lat 60. XX wieku, wyraźnie widać preferencje dla indywidualizmu. Nadto Nowa Lewica znacznie łaskawszym okiem patrzy na wolny rynek i kapitalizm wolnorynkowy, bo odnajduje w nim szansę na emancypację jednostek, na ich uwolnienie się od ciążącego piętna „innego".

Wiąże się to z oczekiwaniem sprawiedliwości rynkowej wobec talentów i merytorycznych zasług jednostek w imię naczelnego ideału równości. Sprawiedliwość ta winna abstrahować od cech poszczególnych jednostek, które nie mają znaczenia z punktu widzenia ich rynkowej wartości. A ponieważ kapitalizm w swej dzisiejszej formie faktycznie od owych cech abstrahuje, nagradzając jednostki zależnie od ich zdolności i wkładu pracy w sukces danego przedsięwzięcia biznesowego, traktowany jest często przez przedstawicieli Nowej Lewicy jako najlepsza gwarancja szansy na wyzwolenie się od stygmatyzujących identyfikacji.

Inaczej jednak niż Nowa Prawica Nowa Lewica nie chce wszystkiego pozostawić wolnej grze rynkowej. Opowiada się za koniecznością aktywnego wsparcia grup mniejszościowych w imię ideałów równości i solidarności, które są w tej postaci zupełnie obce Nowej Prawicy, zakochanej w konkurencji i zażartej walce o status.

Stara Lewica tej sympatii do kapitalizmu nie podziela, traktując go jako system, który musi być cały czas poddawany presji politycznej, aby służył interesom wszystkich. Nowej Lewicy jest często nie po drodze ze Starą także dlatego, że tradycyjne podmioty polityki Starej Lewicy, takie jak klasa robotnicza, nierzadko wykazują konserwatyzm obyczajowy.

W tej sytuacji zbudowanie lewicy integralnej, która łączyłaby socjalne przesłanie Starej z kulturowym przesłaniem Nowej („redystrybucję" z „uznaniem", jak zostało to określone w słynnej debacie zapoczątkowanej książką amerykańskiej politolożki Nancy Fraser pt. „Redystrybucja czy uznanie?"), jest często trudne. Stara Lewica traktuje zwolenników Nowej jak rozpieszczone dzieci z wielkich miast, które nigdy nie zrozumieją sytuacji warstw najniższych, a przedstawiciele Nowej traktują klasy czy grupy społeczne będące fundamentem Starej jak zacofane przeżytki tego co minione, niezdolne pojąć ducha nowych czasów i same winne swej pożałowania godnej sytuacji społecznej.

Podobnie jest jednak w przypadku Starej i Nowej Prawicy. Zwolennicy tej drugiej traktują często przedstawicieli pierwszej jak żałosnych zwolenników dawno minionych czasów, którzy nie rozumieją indywidualistycznego ducha dziejów i nie są w stanie docenić dobrodziejstw kapitalizmu wolnorynkowego. Z kolei zwolennicy Starej Prawicy sądzą, że Nowa to nic innego jak tylko wyraz obojętności wobec wartości tradycyjnych (głównie o proweniencji chrześcijańskiej), sprzyjający neutralizacji moralności w imię efektywności i skuteczności oraz eliminacji dobra wspólnego na rzecz egoistycznych interesów jednostek (tak mniej więcej wyglądają relacje pomiędzy republikanami głównego nurtu a Tea Party w USA).

Zaskakujące sojusze

Skutkiem naszkicowanych powyżej napięć i sprzeczności jest niekiedy sytuacja, która może zaskakiwać. Oto bowiem czasami łatwiej o sojusz Starej Prawicy i Starej Lewicy niż o sojusz tej pierwszej z Nową Prawicą czy tej drugiej z Nową Lewicą. W tej perspektywie nie może dziwić długotrwała współpraca CDU (Starej Prawicy) i SPD (Starej Lewicy) w Niemczech. Z kolei Nowej Lewicy jest często bliżej do Nowej Prawicy niż do Starej Lewicy (stąd idea „trzeciej drogi" Tony'ego Blaira, Gerharda Schrödera i Billa Clintona oraz dzisiejsze napięcie pomiędzy zwolennikami Blaira i Jeremy'ego Corbyna w łonie Party Pracy w Wielkiej Brytanii; ten ostatni ewidentnie stara się rewitalizować podejście Starej Lewicy).

Nowa Prawica i Nowa Lewica mogą łatwo znaleźć porozumienie na gruncie uznania rynku kapitalistycznego za optymalny mechanizm gospodarowania oraz za najlepszą gwarancję poszanowania indywidualnych zasług i talentów, wyższości interesów jednostek nad interesami wspólnoty oraz prawa do indywidualnego spełnienia nad troską o słabszych, idei zależności sukcesu jednostki od niej samej („każdy kowalem swojego losu"), a nie od warunków startowych.

W porozumieniu tym nie przeszkadza odmienność wyjściowych założeń ideowych, w przypadku Nowej Prawicy związanych z neoliberalizmem, a w przypadku Nowej Lewicy z ruchem kontrkultury. Nie są one zresztą aż tak odległe od siebie. W obu przypadkach w grę wchodzą bowiem pewne warianty anarchizmu (anarchokapitalizmu i anarchizmu lewicowego).

Z kolei podstawą porozumienia Starej Prawicy i Starej Lewicy jest akcentowanie znaczenia wspólnotowości w życiu ludzkim, dystans wobec wybujałego indywidualizmu, troska o słabszych oraz brak zaufania do rynku kapitalistycznego jako najlepszego mechanizmu koordynowania ludzkich działań. I choć w tym przypadku różnice w ideowych punktach wyjścia są znacznie wyraźniejsze (konserwatyzm z jednej strony i socjaldemokratyczny progresywizm z drugiej), to jednak w codziennej polityce są one czasami ignorowane w imię pragmatycznych rozwiązań społecznych (zgoda na państwo dobrobytu).

Powyższe ustalenia pozwalają zrozumieć zaskakujące tendencje obecne także w polskiej polityce. Na przykład patrzenie łaskawym okiem przez typowe ugrupowania Nowej Prawicy, jak PO, na ruch Nowej Lewicy w postaci ugrupowania Roberta Biedronia czy pewne wyrazy uznania dla partii Starej Prawicy, jak PiS, ze strony niektórych zwolenników Starej Lewicy, takich jak Rafał Woś.

W tym wszystkim nie bez znaczenia jest fakt pewnego przymierza pokoleniowego. Stara Prawica i Stara Lewica to ugrupowania pamiętające czasy klasowego kompromisu pomiędzy kapitałem i pracą, jaki miał miejsce w latach 1945–1979. Nowa Prawica i Nowa Lewica to ugrupowania wyrosłe na bazie późnego kapitalizmu, w którym kompromis ten przestał istnieć i na polu bitwy pozostały jedynie samotne jednostki walczące o swój status. Istotny jest również fakt, że zarówno Stara Prawica, jak i Stara Lewica odwołują się do klasy ludowej, głównie o charakterze peryferyjnym, gdy tymczasem główną klientelą Nowej Prawicy i Nowej Lewicy jest wielkomiejska klasa średnia, nastawiona bardzo indywidualistycznie oraz aprobatywnie wobec wolnego rynku. Wszystko to sprawia, że będziemy z pewnością świadkami jeszcze niejednego zaskakującego sojuszu politycznego.

Prof. Andrzej Szahaj jest filozofem, historykiem myśli społecznej i kulturoznawcą, pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał