ogłasza Igor Janke w tytule reportażu otwierającego najnowsze wydanie Plusa Minusa, którego bohaterami są Cezary Grabarczyk i Krzysztof Kwiatkowski. „W tej wojnie na porządku dziennym jest wypychanie się nawzajem list, wyrzucanie swoich ludzi z pracy w instytucjach, marginalizowanie ich w partii. Głośno ani jeden ani drugi polityk tego nie przyzna. Donald Tusk zakazał im tego surowo. Kiedy obaj chcieli kandydować na szefa struktur łódzkich i zapowiadało się publiczne zwarcie, zostali wezwani do premiera, który jasno im oświadczył: żadnych konfliktów na zewnątrz. Otwarty atak na przeciwnika wiązałby się więc ze zbyt dużym ryzykiem. Premier ciągle niepodzielnie panuje w partii i nie wolno mu się narazić.
- Konflikt? Nie ma żadnego konfliktu. Czytam o tych wymysłach tylko w prasie – mówi mi patrząc głęboko w oczy Cezary Grabarczyk w swoim ministerialnym gabinecie w centrum Warszawy. – Podczas prawie godzinnej rozmowy ani przez moment nie daje się zwieść i konsekwentnie przekonuje mnie, ze nie zajmuje się sprawami łódzkimi a interesują go tylko drogi i koleje. Spółdzielnia, o której piszą media, to też wymysł. – Nic takiego nie istnieje – mówi i wyglądał że z głębokim przekonaniem.
Minister sprawiedliwości też oczywiście twierdzi, że zajmują go wyłącznie sprawy resortu. Konflikt z Grabarczykiem? - Współpracujemy ze sobą, pracując razem na sukces Platformy – odpowiada Krzysztof Kwiatkowski.
Trudno napisać wprost, że ministrowie mówią nieprawdę, ale napiszmy tak: obaj twierdzą rzecz dokładnie odwrotną niż niemal wszyscy moi łódzcy rozmówcy, którzy w detalach relacjonują kto stracił pracę, gdzie ludzie Kwiatkowskiego zostali wycięci i kogo udało się ministrowi sprawiedliwości utrzymać na jakimś stanowisku albo wepchnąć na listę wyborczą. Mapa stanowisk w łódzkiej administracji, spółkach miejskich i państwowych to mapa wpływów Grabarczyka i Kwiatkowskiego.