Jak się pan czuje w Platformie?
Bardzo dobrze, naprawdę. Znajduję tu zrozumienie, tu są ludzie, którzy myślą takimi samymi kategoriami jak ja. Czuję się doceniony.
Aktualizacja: 30.07.2011 01:00 Publikacja: 30.07.2011 01:01
Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik
Jak się pan czuje w Platformie?
Bardzo dobrze, naprawdę. Znajduję tu zrozumienie, tu są ludzie, którzy myślą takimi samymi kategoriami jak ja. Czuję się doceniony.
Czuje się pan doceniony?
Tak.
Faktycznie, szóste miejsce na liście, fiu, fiu...
W okręgu przegraliśmy, to się zdarza. A w PiS tak nie było? Zresztą ostatecznie jestem na trzecim miejscu. W sumie to, że szef regionu Tomasz Lenz postawił mnie na szóstej pozycji, było nawet zabawne.
Zabawne? Lenz wykazał się poczuciem humoru?
Z jego strony to było małostkowe.
A jednak...
No tak, nie chcę mówić o kolegach źle, ale to było małostkowe.
Politycy powtarzają: „Zdrada nie popłaca".
Myśli pan, że to o mnie?
Ja nie używam słowa „zdrada", bo partia to nie żona.
Ale uważa pan, że mnie tak potraktowano?
Ja tylko konstatuję, że we wrześniu 2007 roku przyjmowano pana do PO z fanfarami: ciepło mówili o panu Tusk, Komorowski, Schetyna...
To prawda, mówili.
I dali jedynkę na liście, a teraz wylądował pan na szóstym miejscu i ledwie pana wyciągnięto za uszy na trzecie.
A to by się pan zdziwił! Niech pan porozmawia z ludźmi z Zarządu Krajowego PO i spyta, jak o mnie mówił premier! Kilka osób, zwłaszcza pań, relacjonowało mi: „No wiesz, jak Donald o tobie mówił...". Były pod wrażeniem.
Gdyby mu naprawdę zależało, byłby pan pierwszy.
Ale ja nie chcę być na pierwszym miejscu!
Teraz robi pan dobrą minę do złej gry.
Zupełnie nie! Gdyby mi Donald powiedział, że mam być szósty, a ja bym się z tym pogodził, to rozumiem, ale stało się inaczej. Jestem człowiekiem ambitnym i nie lubię, jak się mnie nie docenia.
Ambitny poseł na trzecim miejscu.
Jestem ambitny, ale nie przesadnie...
Powinien pan zauważyć, że w Sejmie nie ceni się tych, co zmieniają barwy partyjne.
W pełni się z tym zgadzam, widzę to. Tylko co miałem wtedy zrobić? Zostać w PiS i mieć te problemy, które mieli Ujazdowski czy Dorn? To już nie ten PiS, do którego należałem, zmienił się i ja bym się tam źle czuł
.
Ja pana absolutnie nie namawiam, ale Ujazdowski czy Dorn wrócili.
Nie mieli wyjścia.
Ujazdowski dostałby od PO jedynkę jak się patrzy.
Nie jestem pewien.
A ja jestem. W PO zmieści się każdy: Huebner i Krzaklewski, Borowski i Libicki...
Nie chcę mówić o szczegółach, ale słyszałem o kilku pomysłach transferowych polityków lewicy i tu na przeszkodzie stanął Donald Tusk. Choć rzeczywiście jesteśmy partią ogólnospołeczną, jak to formułował klasyk Jarosław Kaczyński, mówiąc o PiS, bo przecież oni też chcieli być partią powszechną.
Teraz bierzecie każdego, ale zobaczymy, które miejsce za cztery lata dostaną Arłukowicz czy Kluzik-Rostkowska.
Wie pan, Bartosz Arłukowicz był w SLD źle traktowany, on zresztą nie był członkiem tej partii, więc nie widzę w tym kłopotu. A Joanna Kluzik-Rostkowska swoimi liberalnymi poglądami pasowała do PO, mimo że była ministrem w PiS. Ja nawet myślałem, że ona szybciej trafi do PO.
I jej droga jest dla pana wiarygodna?
Nie jest. To, co robiła, powoduje u mnie kompletny absmak.
O, absmak, słowo z repertuaru Jarosława Kaczyńskiego! On też tak to odbierał.
Ja go poczułem, kiedy Kluzik-Rostkowska została aniołkiem Kaczyńskiego. Nawet jej wtedy powiedziałem: „Teraz to już na pewno w PO nie będziesz", a ona została szefową kampanii Kaczyńskiego, co już ją na zawsze wykluczało. No, a potem jeszcze zakładała PJN. Byłem pewien, że do nas nie przejdzie.
A widzi pan, dała radę.
Ale ja tego nie oceniam dobrze.
Poglądy Filipa Libickiego są na prawo od tej ściany, a też się w PO zmieścił.
Znam te poglądy, są rzeczywiście bardzo konserwatywne, ale jego przyjście nie jest aż takim wydarzeniem jak transfer Joasi.
Ale PO go z tymi poglądami łyknęła.
Czyli potwierdza się, że jesteśmy partią ogólnokrajową.
Pamiętam, jak w 2006 roku pan krytykował ministrów z Kancelarii Premiera za kaptowanie posłanki opozycji Renaty Beger.
Nie podobało mi się to, to prawda. To było niesmaczne i bardzo żałuję, że byli tam i Adam Lipiński, i Wojciech Mojzesowicz.
A teraz premier i marszałek Sejmu nie ukrywają, że namawiali tygodniami Arłukowicza i Kluzik-Rostkowską do wstąpienia do PO.
Już panu mówiłem, że przejście Kluzik-Rostkowskiej uważam za kłopotliwe, ale w przypadku Arłukowicza zupełnie nie widzę problemu. To poszerza PO.
Nie o nich pytam, tylko o podwójne standardy. Wtedy to była korupcja polityczna, dziś poszerzanie partii...
Ja nie używałem określenia „korupcja polityczna".
Ale pan to ostro krytykował.
...(cisza) wiedziałem, że z rozmowy z panem będą kłopoty.
Do Sejmu wszedł pan po raz pierwszy w 2001 roku z PiS.
Miałem wtedy drugie miejsce na liście.
Potem był 2005 rok.
Byłem pierwszy na liście PiS i wygrałem zarówno z Janem Wyrowińskim z PO, jak i z Anną Sobecką z LPR. Co prawda niewielką ilością głosów, ale wygrałem. W 2007 roku już z PO wygrałem zdecydowanie, miałem najlepszy wynik w okręgu.
Podsumujmy: bohaterska karta w opozycji, poseł od dekady, dwa razy najlepszy wynik w okręgu, a partia daje mu trzecie miejsce. Charakterystyczne, że pierwszy będzie Tomasz Lenz, o którym ja, dziennikarz od kilkunastu lat w Sejmie, nie wiem nic.
U nas według zasady przewodniczący regionu jest na pierwszym miejscu. No i w pierwszej trójce jest kobieta. To co, miałem Domicelę Kopaczewską przesuwać na trzecie miejsce? To dopiero byłoby niesmaczne, wolałbym w ogóle nie kandydować. Ostatecznie za tym, bym jednak dostał trzecie miejsce, głosował także Lenz.
Łaskawca. Wróćmy do 2007 roku, półtora miesiąca do wyborów...
...wtedy miałem być na pierwszym miejscu w PiS. Miałem to zagwarantowane.
Czytelnikom może pan takie rzeczy mówić, ale ja pamiętam naszą rozmowę sprzed czterech lat, kiedy się pan skarżył, że ma kłopoty w PiS i nie chcą panu dać jedynki.
Wszystko było już załatwione, rozmawiałem z Adamem Bielanem i miałem mieć pierwsze miejsce w Toruniu. Ale naszą rozmowę w tej restauracji zapamiętałem z zupełnie innego powodu. Pan mi wtedy powiedział, że tacy politycy jak ja przy Kaczyńskim zawsze będą w Sejmie, bo on ma słabość do ludzi z opozycyjną przeszłością.
Nadal myślę, że to prawda.
A mnie zrobiło się przykro, że miałbym wchodzić do Sejmu jako pupilek Kaczyńskiego, bo to od niego wszystko zależy. Wtedy poczułem dystans do PiS.
Przeze mnie?!
Tak myślę. Zawsze chciałem to panu powiedzieć, bo od tego czasu nie rozmawialiśmy dłużej.
Że ja pana odciągnąłem od PiS?
To nie było decydujące, ale na pewno ma pan swój udział w tym, że przeszedłem do Platformy Obywatelskiej. Zabolało mnie to, kiedy pan powiedział, że tylko ze względu na przeszłość będę posłem.
Nie mówiłem, że tylko ze względu na przeszłość, ale że choćby ze względu na nią.
Być może, ale ja wtedy źle to odebrałem. Ja nie mam pretensji do pana, bo pan mi tylko coś uświadomił: to, że w PiS wszystko zależało od Jarosława Kaczyńskiego.
W Platformie zależy od Tuska.
Ja pracuję w Sejmie merytorycznie. Zrewolucjonizowałem i zliberalizowałem rynek telekomunikacyjny, będąc w PiS. Teraz, w Platformie, robię to samo, pracujemy nad prawem energetycznym, nad regulatorem rynku kolejowego, zmieniamy ustawę o podpisie elektronicznym. Ludzie z branży bardzo mnie doceniają i bardzo żałowali, kiedy się dowiedzieli, że będę na trzecim miejscu. Myśleli, że mogę nie wejść, a przecież te ustawy trzeba uchwalić.
Niech się pan nie obrazi, ale Tusk i Schetyna dziś, a Kaczyński kiedyś, nie uważają tego za najważniejsze.
Może, ale na pewno nie chciałbym być w Sejmie za zasługi, jak pan mi to prorokował.
Wraca pan do tego...
...bo to mnie zabolało.
... Ale ja wtedy miałem inne intencje. Chciałem panu powiedzieć, że w jednym Kaczyński miał rację: to, co pan robił w latach 70. i 80., było ważniejsze, bo wtedy pan się narażał. Teraz polityka nie wymaga poświęceń.
Dzisiejsza rzeczywistość jest inna, ale bez przesady, też można się czymś wykazać. Przecież można być w polityce i robić coś pożytecznego.
Jak Tomasz Lenz.
Nie wiem, co robił Tomasz Lenz.
Na pewno wyceniono to wyżej, dając mu jedynkę.
Niech się pan tak o mnie nie troszczy.
Lubię pana, ale ani mi to w głowie. Jest pan duży, da pan sobie radę.
Dam sobie radę.
Czym dla pana jest lojalność?
To niesłychanie ważna wartość.
A w polityce?
Nigdy nie mówię źle o kolegach z podziemia, z opozycji antykomunistycznej. Jeśli nie mogę powiedzieć czegoś dobrego, to wolę milczeć. Raz Hania Macierewicz miała do mnie pretensje, że na pytanie o Antka się skrzywiłem czy powiedziałem coś krytycznego, ale o nim też źle nie mówię. Ja naprawdę uważam, że on ma ogromne zasługi, tylko myśli, że to było nic w porównaniu z tym, co trzeba robić teraz. A ja uważam, że nie docenia swoich zasług z przeszłości. Jego postawa była ważna dla mnie.
Dla pana?
Ubecy mi napisali w aktach, że jestem fanatykiem religijnym, bo chodzę co niedziela do kościoła, i ja bym się w KOR nie utrzymał, gdyby tam nie było takiego Antka Macierewicza. On zawsze dawał nadzieję. Pamiętam, jak kręciliśmy mu na powielaczu jego „Głos"...
Mówi pan o tym wręcz z rozrzewnieniem.
To były czasy niesłychanych więzi. Wtedy bardziej się ufało przyjacielowi z opozycji niż komuś z rodziny i ta lojalność też była większa. To były takie przeżycia, że już na pewno nigdy tego nie poczuję.
Może i lepiej.
Ale pamiętam, co czułem razem ze Stasiem Śmiglem, kiedy mogli nas w każdej chwili relegować z politechniki, mogli nas posadzić, on trafił na dwa tygodnie... Nie wiem, czy w całym życiu przeżyłem inny taki związek z kimkolwiek.
W PiS był pan z ludźmi z dawnej opozycji.
W Platformie przecież też: Bogdan Borusewicz, Andrzej Czuma. Ja wiem, że Stefan Niesiołowski jest kontrowersyjny...
Kontrowersyjny
?
A nie?
Jest postacią skompromitowaną.
Bez przesady, ma ogromne zasługi dla opozycji.
Zgadza się, gigantyczne, i tego nikt mu nie odbierze. Ale dziś jest politykiem skompromitowanym. Życzy pan sobie garść cytatów?
Nie, nie, bardzo proszę... Ja się takim językiem nie posługuję, więc rzeczywiście skończmy rozmowę o Stefanie. Ja go cenię za zasługi, tak jak za zasługi dla opozycji i za scenariusze cenię Krzysztofa Piesiewicza.
I cieszy się pan, że kandyduje?
Uważam, że nie powinien, ale złego słowa o nim nie powiem, tak jak nie powiem o Stefanie Niesiołowskim czy Antonim Macierewiczu. Wie pan, o Jarosławie Kaczyńskim też nie będę źle mówił. Ja się mogę z nim nie zgadzać, ale to jest bardzo poważny polityk, jego słowo ma znaczenie, no i szanuję go za przeszłość. A poza tym jakoś podziwiam za to, że daje sobie radę po tym wszystkim, co przeszedł. Nie wiem, czy byłbym tak twardy.
Nie miał pan poczucia, że go zdradził w 2007 roku?
PiS mi dał zakaz wypowiedzi, to coraz bardziej nie była moja partia, a moi wyborcy zaczepiali mnie i pytali co ja tam jeszcze robię. I tłumaczenie się z tego było trudne, bo ja jestem człowiekiem twardych zasad, aż do przesady. Czasem to w życiu przeszkadza. Umówmy się, że odejście z PiS...
... akurat poświęcenia nie wymagało. Wskoczył pan do wygrywającej partii.
Kiedy do niej wstępowałem, nie było pewne, kto wygra. Sondaże dawały przewagę PiS.
Ale i tak był pan pewny miejsca w Sejmie z PO. Niewiele to pana kosztowało.
Niechby się pan poszedł zmierzyć z Jarosławem Kaczyńskim, zwłaszcza kiedy był premierem! A ja poszedłem mu powiedzieć, że odchodzę... Wiedziałem, że on też uważa, iż polityk myli się tylko raz i nie ma powrotu. To mnie wiele kosztowało wtedy i to mnie ogranicza nawet teraz.
W czym?
Raz można partię zmienić, ale drugi? Skoro tak, to można od razu Ryszardem Czarneckim zostać... (śmiech)
Będąc w PiS, bardzo mocno stawiał pan sprawę uczciwości w polityce. Z tego powodu brzydzili pana koalicjanci.
No tak, co to byli za ludzie...
To jak się pan czuje w partii, która zamiotła pod dywan aferę hazardową?
Zostawmy to.
Pan wybaczy, nie zostawimy.
Mamy tu wywlekać rzeczy z przeszłości?
To nie prehistoria. Muszę spytać, jak „człowiek twardych zasad" patrzy na ich jawne łamanie?
Ja żadnych zasad nie łamałem i afery hazardowej nie zamiatałem pod dywan. Wie pan, że głosowałem przeciw wykluczeniu Wassermanna i Kempy z komisji, zna pan moje wypowiedzi z przeszłości...
Czemu ich pan nie przypomni?
Nie będę do tego wracać. Niech pan przypomina.
Do usług: „To, co wyprawia Sekuła z ekipą, na pewno nie trzyma standardów. To kompromituje PO".
Moje stanowisko było ostre, ale nie chcę tego dłużej roztrząsać. Po co mamy drążyć te rzeczy? Tak miło się z panem rozmawia...
Muszę spytać o pańską wiarygodność. Będąc w PiS, głosił pan twarde zasady, potem mówił o kompromitacji PO, a teraz uważa pan, że nic się nie stało?
Nie twierdzę, że nic się nie stało, tylko że nie chcę do tego wracać. Mnie cieszy, że Platforma tę sprawę wyjaśniała w komisji śledczej.
Tak wyjaśniała, że „Sekuła i ekipa" ją skompromitowali.
Ale przecież nie można powiedzieć, że Platforma nic nie zrobiła. Premier wykazał się zdecydowaniem, zdymisjonował kilka osób, Chlebowski i Drzewiecki nie kandydują z list partii.
Drzewiecki kandydowałby, gdyby chciał.
Ale nie kandyduje, a w Sejmie wszyscy mówili, że reakcja Donalda Tuska na aferę hazardową była nawet zbyt ostra. Nikt nie może Platformie zarzucić, że nie walczy z korupcją, z aferami.
Oj, walczy. Jak pani Blida popełniła samobójstwo, to PO stawia Kaczyńskiego i Ziobrę przed Trybunałem Stanu, a jak politycy PO są zamieszani w aferę, to się jej łeb ukręca i zwalnia szefa CBA. To fakty.
No nie, to było z powodu szantażu wobec premiera...
Panie pośle, sam pan nie wierzy w to, co mówi; po co to panu? A jak się panu podoba, że Mirosław Sekuła ma zostać wiceszefem NIK?
Nie wiem, czy będzie wiceprezesem, musiałby się na to zgodzić również prezes NIK.
A Sekuła to dobry kandydat?
Musi mi pan zadawać takie trudne pytania...
Jest pan pierwszym rozmówcą, który bierze mnie na litość.
(śmiech) Panie redaktorze...
Wróćmy do Sekuły. Ten człowiek bił rekordy służalczości.
Pan myśli, że on się wysługiwał Platformie?
To pan mówił, że ją kompromitował.
Ale nie sądzę, by ktoś mu kazał. To wynikało z jego charakteru. On zawsze był taki czupurny.
Trudno przy panu zachować powagę. Sekuła powinien wrócić do NIK?
Są małe szanse, że Mirosław Sekuła zostanie wiceszefem NIK, więc nie będę gdybał.
Wstydził się pan przez te cztery lata za PO?
Komisja hazardowa nie była najszczęśliwsza, to prawda. Wolę oglądać komisję do sprawy Olewnika i jej przewodniczącego Marka Biernackiego. Te standardy przywracają wiarę w sens komisji śledczej nadwątloną przez komisję hazardową.
To fakt, że takich numerów jak Sekuła nie robił jeszcze w Polsce nikt.
(śmiech) Rozmawiam z nim czasem, mówię mu, ale on się na szczęście nie obraża.
A koledzy z PiS się nie obrazili?
Większość ludzi w PiS nie uważa mnie za zdrajcę. Rozmawiam z nimi i nie odczuwam żadnego dyskomfortu.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
Mimo że dwie największe partie – Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość – zyskują poparcie, to dystans pomiędzy nimi się zmniejsza – wskazuje nowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Parlament Korei Południowej zagłosował za impeachmentem prezydenta Yoon Suk-yeola. 3 grudnia polityk ogłosił stan wojenny. Trwał on jednak zaledwie sześć godzin – został odwołany pod naciskiem parlamentu oraz protestów społecznych.
W najnowszym sondażu SW Research dla rp.pl spytaliśmy respondentów jakie - ich zdaniem - poglądy ma kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Poszukiwania Marcina Romanowskiego są prowadzone z ogromnym rozmachem. Byłego wiceministra szukają policjanci, którzy zajmują się głównie tropieniem zabójców, członków zbrojnych gangów i najgroźniejszych przestępców.
Jaki jest bilans pierwszego roku trzeciego rządu Donalda Tuska? O tym w najnowszym odcinku podcastu „Polityczne Michałki” rozmawiali Michał Szułdrzyński i Michał Kolanko.
Ubieganie się o świadczenie było łatwe, proste i bez zbędnej biurokracji. Ludzie składali wnioski przez internet, otrzymywali informację, że zostały one przyjęte, i pytali w sieci: „Panie Marczuk, gdzie jest haczyk?”. A jego nie było - mówi Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny w rządzie PiS.
Resort spraw zagranicznych stworzył komórkę, która jest odpowiedzialna za komunikację strategiczną, a przede wszystkim ma reagować na rosyjską dezinformację.
Prokurator Grażyna Stronikowska będzie pierwszą przedstawicielką Polski w Prokuraturze Europejskiej. Tak zdecydowała Rada Unii Europejskiej.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas