Muzea nie szukają sponsora

Już niedługo Polska ma się wzbogacić o kilka nowoczesnych muzeów. Pomysł na funkcjonowanie większości z nich nawiązuje jednak do tradycji rodem z PRL – w oparciu jedynie o pieniądze publiczne, bez zabiegania o prywatnych donatorów

Publikacja: 26.11.2011 00:01

Wizualizacja Muzeum Historii Polski w Warszawie (wąski budynek nad Trasą Łaziennkowską)

Wizualizacja Muzeum Historii Polski w Warszawie (wąski budynek nad Trasą Łaziennkowską)

Foto: AFP

Elegancki pawilon z obeliskiem, chociaż wciskany w ziemię, uderza światłem, tworząc symbol katastrofy i pozostałej po niej nadziei. W efekcie budynek niczym feniks z popiołów wznosi się ku niebu – w ten poetycki sposób największe autorytety architektoniczne opisują projektowane Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Bryła Muzeum Historii Polski przy Zamku Ujazdowskim w Warszawie ma z kolei stać się „ikoną architektury opartej na inteligencji". Ma tu powstać „muzeum-most, którego konstrukcja łączy dwa brzegi Trasy Łazienkowskiej".

Przystrzyżone graby przy wejściu do Kaponiery na warszawskiej Cytadeli, przyszłej siedziby Muzeum Katyńskiego, kojarzyć się zaś mają z żołnierzami w szeregach stojącymi na apelu.

Na razie jeszcze trzeba użyć wyobraźni, by w wizualizacjach dostrzec przyszłe piękno. Jednak kalendarz muzealnych otwarć jest imponujący: koniec 2012 r. – Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku, kwiecień 2013 r. – Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, 2013 r. – Muzeum Katyńskie, jako oddział Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, wrzesień 2014 r. – Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, rok 2014 – Muzeum Ziem Zachodnich we Wrocławiu, rok 2016 – Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

Ocalić od zapomnienia

Tak duża liczba nowych placówek muzealnych to element trudnego procesu odreagowania okresu przekłamywania i przemilczania historii w czasach PRL. To także pokłosie ogromnego sukcesu otwartego w 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego. Zainteresowanie tą właśnie placówką – głęboko zanurzoną w tradycji, a jednocześnie bardzo nowoczesną – spowodowało, że wiele środowisk zaczęło zabiegać o ocalenie od zapomnienia także ich historii. Czasy II Rzeczypospolitej z ich bohaterami, wojenne dzieje Polaków, Katyń, Holokaust, Sybiracy, Kresowiacy. Wszystko to domaga się upamiętnienia. Tym pilniejszego, że odchodzą ostatni świadkowie wydarzeń.

Jednak o tym, które środowiska dostaną pieniądze na realizację swoich muzealnych inicjatyw, decydują Ministerstwo Kultury oraz samorządy, na których terenie dana placówka ma powstać. Deklaracje poparcia ze strony władz najłatwiej było uzyskać po roku 2005, kiedy rząd PiS za jeden ze swoich priorytetów uznał politykę historyczną. Kiedy nadeszło wyborcze zwycięstwo PO, a potem kryzys w 2008 r., ambitne plany musiały zderzyć się z rzeczywistością, czyli funduszami, jakimi dysponuje minister kultury.

– W poprzednich latach standardem w Polsce było powstanie ogromnej ilości inicjatyw, uruchamianie procedur, a później ich przerywanie. Wiele inwestycji było w impasie. Wielu projektów zaniechano, co powodowało wzrost kosztów – mówi Maciej Mroczek z biura prasowego ministerstwa.

Teraz ma być inaczej. Kluczowe jest zakończenie tych projektów, które są w toku. W tym roku Ministerstwo Kultury wydało na muzea 251 mln zł. W przyszłym roku planuje wyłożyć o 6 milionów więcej.

Harmonogram wieloletniego finansowania mają rozpisane trzy priorytetowe projekty: Muzeum Historii Żydów Polskich, Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

Reszta zamierzeń, jak np. Muzeum Historii Polski, zostanie zrealizowana, jeśli środki pozwolą. Bardzo ważne może się okazać pozyskanie środków unijnych, ale tu konkurencja jest bardzo duża. Nowe projekty muszą rywalizować z pracami konserwatorskimi. Na fundusze unijne czekają na rezerwowej liście rewaloryzacja zespołu pałacowego w Rogalinie, generalna konserwacja Pałacu na Wodzie, przebudowa pawilonu czterech kopuł we Wrocławiu na cele wystawiennicze, Muzeum Historii Polski, budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kamienne Piekło KL Gross-Rosen w Rogoźnicy, budowa pomnika Zagłady.

Donator niemile widziany

Projektowane muzea – i te, które już wkraczają w fazę realizacji, i te, które pozostają w sferze marzeń – mają najczęściej jedną wspólną cechę. Brak zainteresowania donatorami. Na Zachodzie przy każdej inicjatywie wystawienniczej standardem jest zabieganie o wsparcie społeczne. W Polsce – liczenie na państwo.

– Muzeum nie zakłada, aby w praktyce inwestycyjnej posiłkować się dodatkowymi – oprócz budżetu państwa i środków unijnych – środkami na budowę siedziby – mówi Dariusz Barański, zastępca dyrektora Muzeum Historii Polski. – Nie zwracamy się do donatorów – zapewniają w Muzeum II Wojny Światowej.

Może szkoda? Muzeum Historii Żydów Polskich, placówka, która powstaje od 2005 r. w systemie partnerstwa prywatno-publicznego na podstawie umowy zawartej między miastem stołecznym Warszawą, Ministerstwem Kultury i stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny, o ofiarodawców zabiega, i to z bardzo dobrym rezultatem. Właśnie udało jej się pozyskać – jako „znakomitego" darczyńcę – Telekomunikację Polską. To duży sukces, ponieważ „znakomitość" mierzona jest wysokością przekazanych środków na stworzenie ekspozycji MHŻP. Założenie twórców muzeum jest takie, że pieniądze publiczne przeznaczone zostaną na budynek, ekspozycja powstanie zaś ze środków prywatnych donatorów.

Pozyskiwaniem środków finansowych na mającą kosztować ok. 117 mln zł. ekspozycję zajmują się specjaliści od fundraisingu. Tworzą listy firm i prywatnych darczyńców, którzy mogą być zainteresowani wsparciem celów i idei, dla których powstaje muzeum, i zwracają się z ofertami wpłaty. W przypadku Muzeum Historii Żydów Polskich fundraiserzy interesowali się w pierwszej kolejności osobami pochodzenia żydowskiego, które mieszkały kiedyś w Polsce i wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych czy Izraela. – Docieramy do ludzi, którzy ze względu na swoją biografię, na pochodzenie rodziny są szczególnie uwrażliwieni na sprawy przedstawiane w muzeum – mówi Marta Wróbel, dyrektor wykonawczy ds. fundraisingu w MHŻP. W ten sposób wokół muzeum utworzył się krąg przyjaciół, którzy stali się ambasadorami przedsięwzięcia w swoich środowiskach. Ich rekomendacja otwiera kolejne drzwi. Argumenty, których używa się, by przekonać do idei muzeum, muszą być dobierane indywidualnie.

Zachodnie wzorce, polskie realia

Narracja musi być dostosowana do odbiorcy – przyznaje Wróbel. Wspomina, że osoby pochodzące z Polski godziły się poprzeć projekt ze względu na sentyment do miejsca urodzenia. Kiedy jednak z podobnym przekazem pracownicy MHŻP zwrócili się do uczestników Forum Gospodarczego w Krynicy, w oczach odbiorców zobaczyli zdumienie. Szybko podjęli więc decyzję, aby zmienić przekaz. Biznesmenów przekonywali, że istotne jest pokazanie światu, iż Polska jest innym, nowoczesnym krajem. Że historia polskich Żydów będzie tu pokazana w kontekście historii Polski. Muzeum na bieżąco informuje donatorów o postępach prac. – Pokazujemy każdemu darczyńcy, ile jego pieniądze są w stanie zmienić – mówi Wróbel. System honorowania darczyńców zakłada, że nazwy i nazwiska najbardziej szczodrych, tzw. znamienitych darczyńców, zostaną uwiecznione przy wejściu do budynku na specjalnej tablicy.

Nie ulega wątpliwości, że na otworzenie jednego nowoczesnego muzeum nie starczyłoby pieniędzy nawet ze zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W krajach zachodnich, nienękanych przez rozbiory, wojny i komunizm, znamienite rodziny często dysponują majątkiem, który pozwala im na prowadzenie w ich własnych posiadłościach prywatnych muzeów. U nas nie zdecydowała się na to nawet rodzina Józefa Piłsudskiego, polityka otoczonego w Polsce prawdziwym kultem. W 1994 r. powstała fundacja, której zadaniem miało być odzyskanie rodzinnego majątku Piłsudskich i utworzenie tam muzeum. Dworek Milusin, w którym Marszałek mieszkał z rodziną, jego potomkowie odzyskali w 2000 r. Pieniądze, jakimi dysponowała fundacja – środki pozostawione w testamencie przez Wandę Piłsudską uzupełnione poprzez społeczne zbiórki – starczyły ledwo na remont budynku.

Rodzina ma zaś ambicję utworzyć w Sulejówku nie skansen czy izbę pamięci, ale nowoczesne muzeum. Dlatego po wskazaniu terenu przez miasto i uzgodnieniu z konserwatorem zabytków w 2008 r. zapadła decyzja o swoistym rodzinno-państwowym przedsięwzięciu. Rodzina wniosła do inicjatywy nieruchomości i pamiątki, rząd miał przeznaczyć pieniądze na budowę gmachu muzeum. Niezbędne 169 mln zł rozłożone do 2016 r. Rada Ministrów zagwarantowała jednak dopiero uchwałą we wrześniu br.

– Uważam, że państwo powinno być obecne w tym przedsięwzięciu nie tylko z powodów finansowych. Dziedzictwo, o którym mówimy, nie jest rzeczą prywatną. Oczekujemy, że reprezentanci państwa będą mieli jasną wizję historii, którą chcą tu przedstawić – mówi Krzysztof Jaraczewski, dyrektor muzeum, a jednocześnie wnuk Marszałka. Przez wiele lat mieszkał w Londynie, tym łatwiej mu korzystać z brytyjskich doświadczeń.

Wesprzyj nas

Przy placówkach muzealnych w USA czy Wielkiej Brytanii istnieją kluby przyjaciół. Klubowicze w zamian za systematyczne wpłaty zaliczani są do elitarnego grona uprzywilejowanych. Mają prawo jako pierwsi oglądać nowe ekspozycje. Mogą w każdej chwili wejść do muzeum za darmo, choćby po to, by napić się kawy. Uczestniczą także w okolicznościowych przyjęciach z okazji świąt Bożego Narodzenia.

Zachodnie muzea prześcigają się w pomysłach na ściąganie funduszy. Zakładki z napisami „wesprzyj nas" są wyraźnie widoczne na ich stronach internetowych. I tak na przykład Muzeum Nauki w Londynie można wspomóc na kilkanaście sposobów. Przekazać datek, zostać wolontariuszem, patronem sali z ekspozycją. Przyjacielem placówki może zostać korporacja lub indywidualny darczyńca. Muzeum ma też do zaoferowania baner na elewacji zewnętrznej – właśnie trwa odnawianie budynku – bądź też miejsce w radzie muzeum dla szczególnie szczodrych.

W Polsce kultura budowania wokół ośrodków muzealnych grupy sympatyków w ogóle się nie wykształciła. Powstającym placówkom nie zależy na ludziach z pasją. Integralną częścią Muzeum II Wojny Światowej ma być Muzeum Westerplatte. Tyle że na pomysł takiej placówki znacznie wcześniej – bo już w roku 2003 – wpadło Stowarzyszenie Rekonstrukcji Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Tworzy je 50 zapaleńców zgłębiających ze szczegółami historię obrony Wybrzeża. Stowarzyszenie weszło w kontakt z żyjącymi jeszcze wówczas żołnierzami Westerplatte, zaczęło porządkować teren i zbierać pamiątki. W zbiorach ma m. in. armatę z 1917 r., działka wyprodukowane w 1939 r., pełen przekrój oryginalnej broni maszynowej używanej podczas obrony Składnicy, lornetkę z Westerplatte, łuskę z pancernika „Szlezwig-Holsztyn" wystrzeloną we wrześniu 1939 r. oraz zbiór porcelany stołowej z Kasyna Oficerskiego i Podoficerskiego Westerplatte. Z Muzeum II Wojny Światowej nie może się jednak dogadać.

Powołało więc do życia Fundację Muzeum Obrony Lądowej Wybrzeża, planuje otworzenie własnej placówki, która właśnie pozyskała do kolekcji zabytkowego polskiego fiata 508/II junak z 1934 roku. Społecznicy sami przekonali kilka firm, że warto wyłożyć pieniądze na ten eksponat, dotarli także do indywidualnych darczyńców, zwłaszcza z okolic Kielc, z których pochodził obrońca Westerplatte Ignacy Skowron. Stowarzyszenie ma w planach odtworzenie Smoka Kaszubskiego – pociągu pancernego zbudowanego w 1939 roku przez pracowników Warsztatów Portowych Marynarki Wojennej w Gdyni dla obrony Wybrzeża.

Pozyskanie eksponatów to często największy problem tworzonych placówek. Jest w nas ambicja pokazywania, chociaż nie ma czego. Planowane ekspozycje mają być multimedialne i wykorzystywać najnowsze techniki wystawiennicze. Ambicją muzealników historyków jest opowiadać o przeszłości z użyciem nowoczesności, tak by widza wciągnąć w opowieść, zainteresować. Czy jednak to, co było prekursorskie kilka lat temu i co sprawdziło się w Muzeum Powstania Warszawskiego, powielone w kilku kolejnych wcieleniach rzeczywiście zainteresuje odbiorców? Prawdziwej kolekcji nie da się zastąpić technologią. – Mamy świadomość, że w świecie postępu technicznego atrakcją stają się oryginały i autentyczność – mówi Krzysztof Jaraczewski, dyrektor Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Jego placówka ma zamiar położyć duży nacisk na pamiątki po Marszałku.

Problem w tym, że muzea, które zbierają pamiątki z tego samego okresu dziejów, same dla siebie stają się konkurencją. Muzeum II Wojny Światowej, podobnie jak Muzeum Historii Polski, także potrzebuje relikwii z katyńskich dołów i pamiątek po ludziach z getta.

W dodatku na sprawy finansowe nakłada się polityka. Muzea stają się narzędziem do jej realizacji. Po budowanych z rozmachem placówkach muzealnych oczekuje się przełomów w stosunkach międzynarodowych lub choćby przemiany świadomości społecznej. W budowę Muzeum Historii Żydów Polskich zaangażowali się ówczesny prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski oraz Lech Kaczyński, prezydent Warszawy i – jak się wkrótce okazało – następca Kwaśniewskiego. Po stronie izraelskiej zaś prezydent Szymon Peres. W dokumentach można przeczytać, że MHŻP ma się stać „znakiem dokonującego się przełomu we wzajemnych stosunkach Polaków i Żydów". Sto tysięcy Żydów przyjeżdżających co roku do Polski znajdzie w nim najważniejsze informacje, które pozwolą im świadomie kształtować własne plany podróży do miejsc ich rodzinnej historii. Istnienie muzeum powinno wspomóc rozwój tożsamości żydowskiej wśród odradzającej się wspólnoty Żydów polskich, a jednym z jego zadań będzie wspieranie wielu inicjatyw lokalnych i ogólnopolskich podjętych w demokratycznej Polsce, by na nowo przemyśleć doświadczenie współżycia obu społeczności". Podobne, międzynarodowe cele miało mieć do spełnienia Muzeum II Wojny Światowej – polska reakcja na niemieckie Centrum przeciwko Wypędzeniom.

Polityka muzealna

W polskich realiach tworzenie muzeów to bardzo często element twardej polityki. Jedne projekty są bardziej PO, drugie bardziej PiS. W myśl tej politycznej logiki część lansowanych przez PiS pomysłów Platforma porzuciła. Tak stało się właśnie z pomysłem na Muzeum Westerplatte. Pierwsze pieniądze, ok. pół miliona złotych na rekonstrukcję zabytkowych budynków na terenie półwyspu, przeznaczył jeszcze Jarosław Sellin, wiceminister kultury w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Obecny minister kultury z PO Bogdan Zdrojewski podjął jednak decyzję o powołaniu Muzeum II Wojny Światowej i Westerplatte, czyniąc z obrony półwyspu część wielkiego muzealnego projektu.

Szkoda, że nikt nie chce się przyjrzeć znakomitym wzorcom brytyjskim. Tam środki na muzea pochodzą w znacznej części z wpływów z loterii, które gromadzone są w ramach The Heritage Lottery Fund. Środki te zarządzane są przez cieszący się dużym szacunkiem National Heritage Memorial Fund – instytucję publiczną, ale niezależną, podległą bezpośrednio parlamentowi.

W sierpniu br. przepadł w parlamencie lansowany przez PiS pomysł ustawowego zagwarantowania budowy Muzeum Ziem Zachodnich. Teraz ma szansę powstać oddolnie – przy wsparciu społeczności wrocławian. Nad popularyzacją idei upamiętnienia ziem zachodnich pracuje Pamięć i Przyszłość, ośrodek powołany w 2007 r. przez pochodzącego z Wrocławia Kazimierza Ujazdowskiego, a obecnie prowadzony przez to miasto. Magistrat zgodził się już na oddanie placówce zajezdni MPK przy Grabiszyńskiej, w której zaczęły się strajki w 1980 r.

Pamięć i Przyszłość zbiera eksponaty. – Chcemy pokazać to, co zdarzyło się po wojnie we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, mając świadomość, że było to wydarzenie niespotykane w historii Europy – mówi Marek Mutor, prezes ośrodka. Jak zaznacza, na sfinansowanie wystawy Pamięć i Przyszłość trzeba będzie poszukać środków zewnętrznych. – Liczymy na firmy i prywatnych darczyńców związanych z Wrocławiem. Być może też na wsparcie związku zawodowego „Solidarność".

Kryzys finansów publicznych i ograniczenie możliwości finansowania inwestycji ze środków publicznych może stać się dla muzealników doskonałą lekcją, jak należy zabiegać o najmniejsze nawet wpłaty donatorów, szukać poparcia dla muzealnych inicjatyw i nakłaniać ludzi do większego zaangażowania w ratowanie dziedzictwa, które uznaje za cenne.

Elegancki pawilon z obeliskiem, chociaż wciskany w ziemię, uderza światłem, tworząc symbol katastrofy i pozostałej po niej nadziei. W efekcie budynek niczym feniks z popiołów wznosi się ku niebu – w ten poetycki sposób największe autorytety architektoniczne opisują projektowane Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Bryła Muzeum Historii Polski przy Zamku Ujazdowskim w Warszawie ma z kolei stać się „ikoną architektury opartej na inteligencji". Ma tu powstać „muzeum-most, którego konstrukcja łączy dwa brzegi Trasy Łazienkowskiej".

Przystrzyżone graby przy wejściu do Kaponiery na warszawskiej Cytadeli, przyszłej siedziby Muzeum Katyńskiego, kojarzyć się zaś mają z żołnierzami w szeregach stojącymi na apelu.

Na razie jeszcze trzeba użyć wyobraźni, by w wizualizacjach dostrzec przyszłe piękno. Jednak kalendarz muzealnych otwarć jest imponujący: koniec 2012 r. – Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku, kwiecień 2013 r. – Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, 2013 r. – Muzeum Katyńskie, jako oddział Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, wrzesień 2014 r. – Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, rok 2014 – Muzeum Ziem Zachodnich we Wrocławiu, rok 2016 – Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.

Ocalić od zapomnienia

Tak duża liczba nowych placówek muzealnych to element trudnego procesu odreagowania okresu przekłamywania i przemilczania historii w czasach PRL. To także pokłosie ogromnego sukcesu otwartego w 2004 r. Muzeum Powstania Warszawskiego. Zainteresowanie tą właśnie placówką – głęboko zanurzoną w tradycji, a jednocześnie bardzo nowoczesną – spowodowało, że wiele środowisk zaczęło zabiegać o ocalenie od zapomnienia także ich historii. Czasy II Rzeczypospolitej z ich bohaterami, wojenne dzieje Polaków, Katyń, Holokaust, Sybiracy, Kresowiacy. Wszystko to domaga się upamiętnienia. Tym pilniejszego, że odchodzą ostatni świadkowie wydarzeń.

Jednak o tym, które środowiska dostaną pieniądze na realizację swoich muzealnych inicjatyw, decydują Ministerstwo Kultury oraz samorządy, na których terenie dana placówka ma powstać. Deklaracje poparcia ze strony władz najłatwiej było uzyskać po roku 2005, kiedy rząd PiS za jeden ze swoich priorytetów uznał politykę historyczną. Kiedy nadeszło wyborcze zwycięstwo PO, a potem kryzys w 2008 r., ambitne plany musiały zderzyć się z rzeczywistością, czyli funduszami, jakimi dysponuje minister kultury.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą