Co myśli polski rząd o kryzysie w Europie

Przewlekły kryzys lokuje polską politykę gospodarczą w głównym nurcie zmian, jakich dokonują w tej chwili wszystkie w zasadzie rządy w Europie

Publikacja: 26.11.2011 00:01

Co myśli polski rząd o kryzysie w Europie

Foto: Rzeczpospolita, Janusz Kapusta JK Janusz Kapusta

Sekwencja wydarzeń dyktowanych przez trwający od 2008 roku globalny kryzys była i jest nadal nie do odgadnięcia. Pomimo tego widać już, że zarysowuje się pewien konsens co do nowego kształtu polityki gospodarczej nastawionej na długookresową równowagę makroekonomiczną.

Są tam wszystkie zmiany niezbędne dla dopasowania możliwości finansowych państw do nieodwracalnych zmian demograficznych, w tym głównie do starzenia się społeczeństw. Jest tam twardy postulat oszczędności i szybkiego bilansowania budżetów, co wraz z inwestycjami prowadzić ma do wzrostu konkurencyjności. Są tam pierwsze zapowiedzi zmian traktatowych w Europie uzupełniających unię monetarną o niezbędny element koordynacji polityk fiskalnych. Jest wreszcie propozycja rezygnacji z kolejnej porcji suwerenności, bo wgląd w rządowe plany budżetowe jeszcze przed lokalnymi parlamentarzystami mieliby teraz uzyskać przedstawiciele KE. Komisja mogłaby też monitorować na bieżąco wskaźniki makroekonomiczne w krajach członkowskich, nawet gdyby nie była o to proszona przez poszczególne rządy.

Konsens berliński

Zestaw proponowanych środków nieco ironicznie nazywany jest już w wielu europejskich stolicach „konsensem berlińskim". Ironia polega przy tym nie tylko na wskazaniu w nazwie głównego orędownika zmian dyscyplinujących finanse publiczne. Chodzi o uszczypliwe nawiązanie do „konsensu waszyngtońskiego", czyli paradygmatu obowiązującego przez blisko dwie dekady, liberalizującego głównie przepływy kapitałowe w skali globalnej i prowadzącego do szybkiego rozwoju rynku finansowego. Dramatyczny odwrót od „konsensu waszyngtońskiego" ze strony organizacji międzynarodowych latami aktywnie go propagujących, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy, nastąpił praktycznie dopiero po wybuchu obecnego kryzysu.

„Konsens berliński" jest kontestowany już w zarodku. Przy czym nie chodzi o sam kierunek na odpowiedzialną politykę fiskalną, bo to jest poza dyskusją. Chodzi raczej o to, że między wezwaniem do cięcia deficytów a postulatem wejścia na ścieżkę zrównoważonego wzrostu gospodarczego zachodzi na krótką metę – co oczywiste – fundamentalna sprzeczność. Jak ciąć i ile, żeby nie doprowadzić do tak głębokiej recesji, która uniemożliwi osiągnięcie zakładanych w programach konwergencji wskaźników fiskalnych, a tym samym wystawi kraje na ryzyko kolejnej przeceny aktywów ze strony rynku finansowego. Trudno też nie zauważyć, że ta część „konsensu berlińskiego", która mówi o redukcji deficytów, dotyczy nie wszystkich, bo na przykład w Niemczech ten deficyt w tym roku wzrośnie. Ekonomiści wiedzą, dlaczego Niemcy mogą sobie na coś takiego pozwolić. Po prostu solidnie na to zapracowali, reformując rynek pracy i zwiększając konkurencyjność od 2004 roku. Ekonomiści to wiedzą. Ale czy rozumieją to ludzie na ulicach w Madrycie czy Atenach?

Pozostało jeszcze 85% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”