Człowiek instytucja, który w ciągu 19 lat zebrał 445 milionów złotych na leczenie dzieci. Charyzmatyczny działacz nagradzany krzyżami Orderu Odrodzenia Polski przez prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Dla wielu Polaków niekwestionowany autorytet, który zwycięża w sondażach zaufania, pokonując nawet Władysława Bartoszewskiego.
To wszystko prawda, ale nie cała. Często, zachwycając się kolejnym rekordem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nie zadajemy sobie nawet pytania, czy przypadkiem za plecami Jurka Owsiaka nonkonformisty, altruisty i społecznika nie stoi Jerzy Owsiak, ulubieniec establishmentu sprytnie tłumiący bunt młodych i egocentryk zapatrzony wyłącznie w siebie, a może wręcz lewicowy ideolog niechętny Kościołowi i pielęgnujący peerelowskie sentymenty.
Ten sentyment do czasów komunizmu to ważny i nieprzypadkowy element prawdziwej tożsamości twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Owsiak, który za rok skończy 60 lat, karierę zaczął robić w czasach PRL. Gdy jego rówieśnicy pod koniec lat 80. starali się odbudowywać nielegalną „Solidarność", trzydziestoparoletni Jurek Owsiak otrzymał autorską audycję w Rozgłośni Harcerskiej, państwowej stacji radiowej nadającej muzykę rockową. Na jej antenie lansował nieformalną grupę o nazwie Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników.
– Ludzie siedzieli po więzieniach za służbę zastępczą, a on na falach Rozgłośni Harcerskiej lansował te chińskie ręczniki – komentował akcje Owsiaka Marek Kurzyniec (były opozycjonista, dziś czołowy polski anarchista), w wywiadzie dla magazynu „Lampa" w grudniu 2004 roku. – No więc powiem szczerze, że jak teraz tę mordę widzę... Mało jest takich osób, które budzą moje negatywne emocje.
W roku 1988 r., gdy opozycja domagała się od komunistycznych władz zwolnienia więźniów politycznych, Owsiak podczas koncertu zespołu Voo Voo na festiwalu w Jarocinie rzucił w kierunku młodych ludzi hasło „Uwolnić słonia". Powtarzał je później wielokrotnie podczas audycji radiowych. – Pierwsze akcje Owsiaka straszliwie nas irytowały. W sytuacji, kiedy za każdą akcję ulotkową groziły co najmniej 48-godzinny areszt i słone kolegium, facet zabawiający się sypaniem ulotek w Jarocinie, pod pobłażliwym okiem reżimowej kroniki filmowej, był dla nas kimś zupełnie niepoważnym – wspomina Wojtek, w drugiej połowie lat 80. student i działacz NZS.
Jerzy Owsiak tamte czasy często wspominał z rozrzewnieniem, bez zażenowania opowiadając, że jego ojciec był wysokiej rangi milicjantem i członkiem PZPR. I nie chodzi tylko o sentyment do czasów młodości (w 1989 roku miał już 36 lat), ale też do świata, w którym rozpoczęła się jego kariera. – Wydaje mi się, że byłem dużo szczęśliwszy za czasów PRL, dużo szczęśliwszy. To był czas dużo mniej skomplikowany – mówił w lutym 2011 roku w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, dodając, że III RP go denerwuje, przede wszystkim przez „ilość zakazów, która nas otacza".
W świetle jupiterów
Mimo tej wielkiej ilości zakazów w tym roku w niedzielę, 8 stycznia, finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odbędzie się już po raz 20. Zbiórka ma być przeznaczona na zakup urządzeń do ratowania życia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą. – Nie zakładamy z góry jakiejś konkretnej kwoty, jaką chcielibyśmy zebrać. Mówiąc wprost, chcemy zebrać jak najwięcej. Ale pragniemy też, aby finał orkiestry był dniem pomocy, wzajemnej współpracy, społeczeństwa obywatelskiego – mówi „Rz" Krzysztof Dobies, rzecznik WOŚP.
Rzeczywiście – „dzień Owsiaka" – jak nazywają niektórzy finał orkiestry, to moment przebudzenia społeczeństwa obywatelskiego. Przedsięwzięcie raz do roku gromadzi tysiące wolontariuszy, którzy na ulicach wielu miejscowości zbierają od przechodniów pieniądze do puszek z charakterystycznym czerwonym sercem. Równolegle licytowane są na Allegro złote serduszka.
W Polsce większą skutecznością w prowadzeniu charytatywnej działalności może pochwalić się tylko katolicki Caritas, choć akurat ta organizacja funkcjonuje inaczej niż WOŚP – na co dzień i zwykle nie w świetle jupiterów i telewizyjnych kamer.