Pojedynki w Babilonie

W szki­cach, pi­sa­nych w więk­szo­ści z my­ślą o pu­bli­ka­cji na ła­mach „Plu­sa Mi­nu­sa" i „Uwa­żam Rze", a zebranych w tomie pod ironicznym tytułem „Żeby Polska była sexy" An­drzej Ho­ru­ba­ła trak­tu­je o sztu­kach i tek­stach z róż­nych lig i pół­ek.

Publikacja: 04.02.2012 00:01

Andrzej Horubała Żeby Polska była sexy i inne szkice polemiczne Fronda, 2012

Andrzej Horubała Żeby Polska była sexy i inne szkice polemiczne Fronda, 2012

Foto: Rzeczpospolita

Cza­sem, ni­czym śmia­ły na­tu­ra­li­sta, eks­plo­ru­je ostę­py, w któ­re za­pusz­cza się za­pew­ne nie­wie­lu czy­tel­ni­ków tych cza­so­pism, po­zba­wia­jąc nas tym sa­mym skrom­ne­go kom­for­tu nie­zna­jo­mo­ści do­ko­nań du­etu Strzęp­ka & De­mir­ski. Cza­sem od­no­to­wu­je prze­oczo­ne de­biu­ty („Ob­so­let­ki" Ju­sty­ny Bar­giel­skiej), cza­sem naj­gło­śniej­sze pre­mie­ry („Mi­łosz" An­drze­ja Fra­nasz­ka), sta­le, jak deklaruje, uni­ka­jąc „ko­le­in za­wo­do­we­go kry­ty­ka".

To pysz­ny dy­stans. Po­trze­ba go, że­by sta­nąć z da­le­ka od gro­te­sko­wych walk na gip­so­we po­pier­sia au­to­rów i au­to­ry­te­tów bądź, w osta­tecz­nej de­spe­ra­cji, na wy­ry­wa­nie ich so­bie. Ta­kie slap­stic­ko­we za­pa­sy pro­wa­dzą osta­tecz­nie do rów­nie dra­ma­tycz­nych co chy­bio­nych dy­le­ma­tów („Czyj jest Her­bert?!") – a prze­cież lwia część dys­put ostat­nich, po­smo­leń­skich lat, spro­wa­dza się do po­dob­nej szar­pa­ni­ny, do  wy­ty­ka­nia so­bie przod­ków z KPP bądź We­hr­mach­tu, do sy­tej, sen­nej pew­no­ści, że to my ma­my lep­szą sztu­kę.

Nie, ta­kie ustaw­ki nie z Ho­ru­bałą. Styl, w ja­kim to­czy swo­je wal­ki, ka­że przy­po­mnieć so­bie ety­mo­lo­gię sło­wa „po­je­dy­nek". Owszem, to walki jeden na jednego, w których brak szczęśliwie zry­tu­ali­zo­wa­nych wro­gów, wy­pcha­nych ty­gry­sów, przeciwników bez­piecz­nie usta­wio­nych so­bie do bi­cia czy plu­cia. Nie ma też nie­ty­kal­nych so­jusz­ni­ków: Moż­na przy­po­mnieć od­wa­gę Mich­ni­ka z lat sta­nu wo­jen­ne­go, któ­ra im­po­no­wa­ła wszyst­kim, chwa­lić szcze­rość fe­mi­ni­stycz­ne­go la­men­tu Bo­że­ny Keff. Wol­no mó­wić o chwi­li sła­bo­ści in­ter­no­wa­ne­go pry­ma­sa, o ry­zy­kow­nych grach Ja­na Paw­ła II z „ka­to­lic­ką po­pkul­tu­rą, o skan­da­lu, ja­kim jest sta­rość. Ja­kie to ele­men­tar­ne – wy­da­wa­ło­by się. Jak rzad­kie. Jak fan­ta­stycz­ną ofe­ru­je wol­ność.

Ile­kroć się­gam po książ­ki Ho­ru­bały, już to po­wie­ści, już szki­ce, przy­cho­dzi mi do gło­wy okre­śle­nie „pro­za mę­ska". Okre­śle­nie to po­dwój­nie ry­zy­kow­ne, sko­ro sam ter­min ko­ja­rzy się w pierw­szej ko­lej­no­ści ze ste­ry­do­wą pi­sa­ni­ną, apo­lo­gią bez­kry­tycz­ne­go ma­chi­smo, świa­dec­twa­mi by­wal­ców ba­rów, bi­lar­du i bur­de­li – na wyż­szym pię­trze zaś z ad­mi­ra­to­ra­mi po­gań­skie­go sto­icy­zmu, pod­szy­tej fa­scy­na­cją po­gar­dy śmier­ci, od Jünge­ra po Ju­liu­sa Evo­lę.

A jed­nak upar­cie się­gam po ka­te­go­rię „mę­sko­ści", trak­tu­jąc ją ja­ko sy­no­nim doj­rza­ło­ści i szcze­gól­ne­go ro­dza­ju rów­no­wa­gi, któ­ry uda­je się osią­gnąć nie­wie­lu. Wy­ma­ga bo­wiem har­tu, by, stra­ciw­szy na­iw­ne na­dzie­je, do­świad­czyw­szy pi­jaństw, roz­cza­ro­wań, dorosłości, nie osu­nąć się w ta­ni cy­nizm, zwy­kle pre­zen­to­wa­ny z wyż­szo­ścią ja­ko „re­alizm" czy „zna­jo­mość ży­cia".

To tak ła­twe. Tak wy­god­ne. I tak tłocz­no wo­kół, czy to w kul­tu­rze, czy w po­li­ty­ce, od  prze­py­cha­ją­cych się, scze­pio­nych ze so­bą i so­bie nie­zbęd­nych Sy­fo­nów i Mię­tu­sów. Pa­te­tycz­nych chło­piąt, któ­re mi­mo sy­pią­ce­go się wą­sa, a bo­daj i za­ko­li nad czo­łem, w każ­dej chwi­li go­to­we są de­kla­mo­wać o Bo­zi i Oj­czyź­nie, skry­cie przy tym za­fa­scy­no­wa­nych de­ka­den­cją, któ­rą stro­ją w de­mo­nicz­ny płaszcz – i mę­dr­ków o oczach wa­lu­cia­rzy, któ­rzy czer­pią ener­gię z gor­sze­nia ma­lucz­kich, ni­gdy nie­sy­ci drwi­ny.

Stać mię­dzy ni­mi w war­szaw­ce, jed­nym z wielu ba­bi­lo­nów, z wie­dzą o tym, jak bo­ga­tą pa­le­tę upad­ków, zdrad, po­kus ofe­ru­je ten mar­ny czas; kwi­to­wać, w miej­sce świę­te­go obu­rze­nia, ziew­nię­ciem ma­nia­kal­ne po­trzą­sa­nie ge­ni­ta­lia­mi w Te­atrze Roz­ma­ito­ści, wa­gi­nal­ne mo­no­lo­gi Gret­kow­skiej, sza­le­to­we bluź­nier­stwa, któ­ry­mi po­pi­su­ją się wy­cho­wan­ko­wie Kry­stia­na Lu­py. Nie za­po­mi­nać ani na chwi­lę, że ży­cie jest spra­wą se­rio i dzie­je się na­praw­dę, a czło­wiek sta­je wo­bec do­świad­czeń i sy­tu­acji gra­nicz­nych: mi­ło­ści, obo­jęt­no­ści, sta­ro­ści, cho­ro­by, śmier­ci, ku­sze­nia – wszyst­kie­go, o czym za­po­mi­na­ją tref­ni­sie, krę­cą­cy w po­wie­trzu swo­je ko­zioł­ki, strze­la­ją­cy na bo­ki ocza­mi w po­szu­ki­wa­niu po­kla­sku, za­gu­bie­ni w la­bi­ryn­cie lu­ster – to właśnie odróżnia facetów od fircyków.

Cza­sem, ni­czym śmia­ły na­tu­ra­li­sta, eks­plo­ru­je ostę­py, w któ­re za­pusz­cza się za­pew­ne nie­wie­lu czy­tel­ni­ków tych cza­so­pism, po­zba­wia­jąc nas tym sa­mym skrom­ne­go kom­for­tu nie­zna­jo­mo­ści do­ko­nań du­etu Strzęp­ka & De­mir­ski. Cza­sem od­no­to­wu­je prze­oczo­ne de­biu­ty („Ob­so­let­ki" Ju­sty­ny Bar­giel­skiej), cza­sem naj­gło­śniej­sze pre­mie­ry („Mi­łosz" An­drze­ja Fra­nasz­ka), sta­le, jak deklaruje, uni­ka­jąc „ko­le­in za­wo­do­we­go kry­ty­ka".

To pysz­ny dy­stans. Po­trze­ba go, że­by sta­nąć z da­le­ka od gro­te­sko­wych walk na gip­so­we po­pier­sia au­to­rów i au­to­ry­te­tów bądź, w osta­tecz­nej de­spe­ra­cji, na wy­ry­wa­nie ich so­bie. Ta­kie slap­stic­ko­we za­pa­sy pro­wa­dzą osta­tecz­nie do rów­nie dra­ma­tycz­nych co chy­bio­nych dy­le­ma­tów („Czyj jest Her­bert?!") – a prze­cież lwia część dys­put ostat­nich, po­smo­leń­skich lat, spro­wa­dza się do po­dob­nej szar­pa­ni­ny, do  wy­ty­ka­nia so­bie przod­ków z KPP bądź We­hr­mach­tu, do sy­tej, sen­nej pew­no­ści, że to my ma­my lep­szą sztu­kę.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą