Wojna z Kościołem się opłaca

Czy radykalny zwrot antyklerykalny, jaki obserwujemy w polskich mediach opiniotwórczych, jest wynikiem zmiany poglądów ich twórców czy próbą zagospodarowania atrakcyjnej niszy rynkowej?

Publikacja: 10.03.2012 00:01

Wojna z Kościołem się opłaca

Foto: PAP

„Że­gnaj, Ko­ście­le" – brzmi wiel­ki ty­tuł ca­ło­stro­ni­co­we­go ar­ty­ku­łu na trze­ciej stro­nie „Ga­ze­ty Wy­bor­czej". „Tych, któ­rzy chcą wy­pi­sać się z ko­ścio­ła – choć to trud­ne – w Pol­sce przy­by­wa" – pi­sze au­tor­ka. Te­ma­ty po­ka­zu­ją­ce pro­ble­my Ko­ścio­ła, nie­ja­sno­ści zwią­za­ne z fi­nan­sa­mi, pe­do­fi­lia, kło­po­ty z księż­mi, od­cho­dzą­cy z Ko­ścio­ła czy od wia­ry lu­dzie re­gu­lar­nie już tra­fia­ją na ła­my ga­ze­ty Ada­ma Mich­ni­ka. Jesz­cze ostrzej ude­rza „New­s-we­ek", któ­ry co czte­ry ­– pięć nu­me­rów ro­bi okład­ko­wy te­mat wprost ude­rza­ją­cy w Ko­ściół czy ka­to­li­ków. Tek­sty nie­chęt­ne Ko­ścio­ło­wi moż­na zna­leźć we „Wprost", w „Po­li­ty­ce" czy „Prze­kro­ju". Do księ­garń co­raz czę­ściej tra­fia­ją książ­ki wo­ju­ją­ce z hie­rar­cha­mi. Ja­nusz Pa­li­kot po an­ty­ko­ściel­nej i an­ty­re­li­gij­nej kam­pa­nii wpro­wa­dza do Sej­mu ugru­po­wa­nie peł­ne dziw­nych po­sta­ci, któ­rych jesz­cze kil­ka lat te­mu nikt nie za­pro­sił­by do stu­dia te­le­wi­zyj­ne­go. Ku­ba Wo­je­wódz­ki z Mi­cha­łem Fi­gur­skim kpią z krzy­ża, po czym ra­dio or­ga­ni­zu­je im wiel­ką kam­pa­nię bil­l­bo­ar­do­wą. Jesz­cze pięć  czy dzie­sięć lat te­mu z ta­ki­mi ak­cja­mi al­bo bar­dzo by uwa­ża­no, al­bo po­wszech­nie by je po­tę­pia­no. Dziś mo­gą li­czyć na życz­li­wą cie­ka­wość, czy sąd nie zro­bi im za to krzyw­dy.

„Wy­bor­cza" tyl­ko w lu­tym opu­bli­ko­wa­ła na czo­ło­wych stro­nach se­rię moc­no an­ty­ko­ściel­nych tek­stów: „Ko­ściół wziął. I sąd." – in­for­mu­je ty­tuł tek­stu, któ­ry su­ge­ru­je ogrom­ną pa­zer­ność hie­rar­chów. Szó­sta stro­na te­go sa­me­go wy­da­nia, dal­szy ciąg tek­stu ze stro­ny pierw­szej. Czo­łów­ka: „Ko­ściół w ofen­sy­wie". Stro­na 7, czo­łów­ka: „Ko­mor­nik za sła­by na oj­ca Ry­dzy­ka". Wy­mo­wa tek­stu: za­kon­nik nie tyl­ko ła­mie pra­wo, ale jesz­cze uchy­la się od ka­ry. In­ne­go dnia w tym sa­mym mie­sią­cu „Ga­ze­ta" alar­mu­je: »Skry­wa­ny ra­port rzą­du: „Ko­ścio­ło­wi – ile się da«. Re­dak­cja bi­je na alarm: „Ko­mi­sja ma­jąt­ko­wa przy­zna­ła za­kon­ni­kom i pa­ra­fiom o kil­ka­set re­kom­pen­sat wię­cej, niż one sa­me zło­ży­ły wnio­sków. By­ły wnio­ski, któ­re ko­mi­sja roz­pa­try­wa­ła na „tak" po kil­ka ra­zy! Ak­ta 57 spraw znik­nę­ły...". No tu już nie tyl­ko pa­zer­ność, ale i ja­sna su­ge­stia prze­stępstw.

Po­ni­żej wiel­ki­mi li­te­ra­mi: "143 mi­lio­ny zło­tych od­szko­do­wań otrzy­mał ka­to­lic­ki Ko­ściół". Ta­kie licz­by mu­szą zro­bić wra­że­nie. Ten Ko­ściół jest jed­nak strasz­ny.

W nu­me­rze, w któ­rym na trze­ciej ko­lum­nie za­miesz­czo­no wiel­ką opo­wieść o lu­dziach od­cho­dzą­cych z Ko­ścio­ła, na stro­nie obok opu­bli­ko­wa­no ar­ty­kuł: „Ko­ściół zma­ga się z pe­do­fi­lią".

Do­da pa­tro­lo­giem

Pu­bli­ko­wa­nie na­wet naj­więk­szych bzdur na te­mat Ko­ścio­ła nie spo­ty­ka się już dziś z ja­kimś ostra­cy­zmem czy bra­kiem ak­cep­ta­cji spo­łecz­nej. Do­brym te­go przy­kła­dem jest wy­wiad z Do­dą w jed­nym ze stycz­nio­wych nu­me­rów „New­swe­eka" opu­bli­ko­wa­ny pod ty­tu­łem „Do­da ska­za­na za Bi­blię". „Ten pro­ces przy­po­mi­nał mszę" – mó­wi na pierw­szej stro­nie pio­sen­kar­ka, uka­ra­na przez sąd za ob­ra­zę uczuć re­li­gij­nych. Jej roz­mów­czy­ni da­je wy­raz swo­im oba­wom, że po gło­śnej de­kla­ra­cji, iż „bar­dziej wie­rzy w di­no­zau­ry niż w Bi­blię, bo cięż­ko wie­rzyć w coś, co spi­sał ja­kiś ko­leś na­pru­ty wi­nem i pa­lą­cy ja­kieś zio­ła", sta­ła się z po­wo­du te­go cy­ta­tu chłop­cem do bi­cia.

Na pię­ciu ko­lej­nych ko­lum­nach Do­da wy­po­wia­da mniej lub bar­dziej ob­ra­zo­bur­cze głu­po­ty. To nic dziw­ne­go, to się zda­rza: ar­ty­ści pro­wo­ku­ją, me­dia po­wta­rza­ją. Ale do nie­daw­na dzien­ni­karz, prze­pro­wa­dza­jąc z kimś ta­kim wy­wiad, przy­naj­mniej usta­wiał się w roz­mo­wie „na kontrze", dy­stan­so­wał od słów roz­mów­cy. W tym wy­wia­dzie dzien­ni­kar­ka wsłu­chu­je się w sło­wa Do­dy jak w głos au­to­ry­te­tu, ba­su­je jej, do­py­tu­je, tak jak się py­ta mą­dre­go na­ukow­ca czy sę­dzi­we­go bo­ha­te­ra. A Do­da mó­wi o „na­pier­do­lo­nym Po­la­ku", o tym, jak kie­dy i skąd ma za­miar „wy­pier­da­lać" i kie­dy, „kur­wa, bę­dzie jeść śnia­da­nie". W in­nym nu­me­rze „New­swe­eka" na okład­ce zna­lazł się nie­mal na­gi Pa­li­kot roz­pię­ty na krzy­żu ni­czym Je­zus. Je­śli po­ja­wia się w tym miej­scu Je­rzy Stuhr, to tyl­ko po to, by za­de­kla­ro­wać, że „nie za­le­ży mu na opi­nii bi­sku­pów" (ku ra­do­ści re­dak­cji za­gra w fil­mie, któ­ry kpi z pa­pie­ża). War­to zaj­rzeć jesz­cze do nu­me­ru bo­żo­na­ro­dze­nio­we­go „New­swe­eka", któ­re­go na­czel­ny ży­czy czy­tel­ni­kom „We­so­łe­go ma­in­stre­amu" – w No­wym Ro­ku.

Nie­zbęd­nik ate­isty

Po­dob­ne przy­kła­dy moż­na mno­żyć. „Kie­dyś lu­dzie z krzy­ży­ka­mi na szyi by­li nor­mal­nym wi­do­kiem. Dziś to rzad­kość. Kie­dy mó­wię, że je­stem wie­rzą­cy, lu­dzie pa­trzą, gdzie mam scho­wa­ny mo­he­ro­wy be­ret" – mó­wi zna­jo­my biz­nes­men.

Funk­cjo­nu­ją już nie­źle pro­spe­ru­ją­ce wy­daw­nic­twa spe­cja­li­zu­ją­ce się w wy­da­wa­niu an­ty­re­li­gij­nych ksią­żek, od „Dla­cze­go je­ste­śmy ate­ista­mi" po „101 ar­gu­men­tów za nie­wia­rą", „Nie­zbęd­nik ate­isty" czy „Jak wy­cho­wać wol­no­my­śl­cie­la" itp. Kie­dy Ano­ny­mus za­ata­ko­wał wa­ty­kań­skie ser­we­ry, pol­skie me­dia bez­kry­tycz­nie przy­to­czy­ły uza­sad­nie­nie: „Dzi­siaj Ano­ny­mus po­sta­no­wił do­ko­nać ob­lę­że­nia wa­szej stro­ny w od­po­wie­dzi na dok­try­ny, li­tur­gie i ab­sur­dal­ne, ana­chro­nicz­ne przy­ka­za­nia, któ­re pro­pa­gu­je i sze­rzy na świe­cie wa­sza or­ga­ni­za­cja". Pro­blem? Pro­test? Nie, to już nor­mal­na opi­nia. Mo­że tyl­ko o ty­le nie­nor­mal­na, że war­to ją dać na głów­ną stro­nę por­ta­li in­ter­ne­to­wych, bo za­pew­nią więk­szą kli­kal­ność. Dziś moż­na już wszyst­ko. „Ko­ściół jest dziś spo­łecz­nie i po­li­tycz­nie bez­bron­ny. Ata­ko­wa­nie go ni­czym dziś nie gro­zi, przy­no­si za to wy­mier­ne zy­ski" – mó­wi Piotr Cia­cek, zaj­mu­ją­cy się ba­da­nia­mi ryn­ku w  SMG/KRC. „Do­szło do gło­su po­ko­le­nie, któ­re uro­dzi­ło się po ko­mu­ni­zmie. Ko­ściół nie po­sia­da w ich oczach za­sług, oczy­wi­stych dla star­sze­go czy śred­nie­go po­ko­le­nia – do­da­je. Czy dla­te­go wy­bór za­jęć z ety­ki w miej­sce re­li­gii sta­je się w nie­któ­rych li­ce­ach mod­ne?

Ta zmia­na za­szła w cią­gu ostat­nich kil­ku lat. Mo­men­tem prze­si­le­nia by­ło na­pię­cie po ka­ta­stro­fie smo­leń­skiej.

Już po ta­bu

Jak mó­wi Ma­riusz Przy­był, pre­zes agen­cji bran­din­go­wej BNA, w Pol­sce dys­kurs sta­je się co­raz bar­dziej an­ty­kle­ry­kal­ny. – Z an­ty­kle­ry­ka­li­zmem jest tro­chę tak jak z wul­ga­ry­zma­mi w „Psach" Pa­si­kow­skie­go. Oczy­wi­ście, re­ży­ser ni­by tyl­ko cy­to­wał. Ale fakt, że wul­ga­ry­zmy tra­fi­ły do  dzie­ła ar­ty­stycz­ne­go, usank­cjo­no­wa­ło ich uży­cie – twier­dzi.

Zda­niem mo­je­go roz­mów­cy sto­su­nek do Ko­ścio­ła jest obec­nie waż­nym ele­men­tem toż­sa­mo­ści, a prze­ło­mo­wym mo­men­tem był spór o krzyż  przed Pa­ła­cem Pre­zy­denc­kim po ka­ta­stro­fie smo­leń­skiej. I rze­czy­wi­ście, wte­dy zo­ba­czy­li­śmy coś, co do tej po­ry wy­da­wa­ło się w Pol­sce trud­ne do  wy­obra­że­nia. Zro­bio­no krzyż z pu­szek pi­wa. Si­ka­no do  zni­czy. Krzy­cza­no w stro­nę bu­dyn­ku, w któ­rym pra­co­wał nie­ży­ją­cy pre­zy­dent: „Spie­przaj, dzia­du!". Prze­kro­czo­no wszel­kie ta­bu na  oczach ty­się­cy lu­dzi  – po czym no­we za­cho­wa­nia we­szły do obie­gu.

Czy to tyl­ko mo­da? Wy­raz po­glą­dów dzien­ni­ka­rzy? Wy­da­je się, że to ra­czej bar­dzo prze­my­śla­ny, ra­cjo­nal­ny wy­bór czy­sto mar­ke­tin­go­wy. Ja­nusz Pa­li­kot, któ­ry nie­gdyś wy­da­wał kon­ser­wa­tyw­ny, ka­to­lic­ki ty­go­dnik i bro­nił krzy­ża w Sej­mie, dziś zde­cy­do­wał się grać w zu­peł­nie in­ną stro­nę. Wy­brał, bo tak się opła­ca­ło. Zba­dał ry­nek, na­pi­sał stra­te­gię mar­ke­tin­go­wą i ru­szył do bo­ju. Z je­go spe­ku­la­cji wy­ni­ka­ło, że jest dziś za­po­trze­bo­wa­nie na an­ty­kle­ry­ka­łów, umie­ścił ich więc na swo­ich li­stach. Trud­no uwie­rzyć w je­go cu­dow­ną prze­mia­nę. To ry­nek po­dyk­to­wał, w któ­rym kie­run­ku iść.

Po­dob­nie re­agu­ją me­dia. Tygodniki z bluź­nier­czymi zdję­ciami i ty­tu­łami na okład­kach do­brze się sprze­da­ją. To jest od­po­wiedź na za­po­trze­bo­wa­nie ryn­ku. „Ga­ze­ta Wy­bor­cza", któ­ra z cen­tro­we­go ty­tu­łu sprzed kil­ku lat prze­su­nę­ła się moc­no w le­wo, po­dob­nie jak Ra­dio TOK FM, naj­wy­raź­niej uzna­ła, że te­go ocze­ku­ją klien­ci. O li­nii „Ga­ze­ty" de­cy­du­ją prze­cież ci sa­mi lu­dzie, co kie­dyś. Zna­ny nie­gdyś z kon­ser­wa­ty­zmu Rin­gier Axel Sprin­gier ak­cep­tu­je ostrą an­ty­ko­ściel­ną li­nię pol­skiej edy­cji mię­dzy­na­ro­do­we­go ty­go­dni­ka. Ten to­war stał się atrak­cyj­ny. I świet­nie się sprze­da­je.

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne