Utracony ład miasta

Odpowiedzialność za chaos przestrzeni ponoszą w Polsce planiści i prawodawcy

Publikacja: 10.03.2012 00:01

„Palma” Joanny Rajkowskiej jest tylko surrealistycznym żartem plastyka, nagłośnionym przez życzliwe

„Palma” Joanny Rajkowskiej jest tylko surrealistycznym żartem plastyka, nagłośnionym przez życzliwe media

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Piotr Sa­rzyń­ski opu­bli­ko­wał „Wrzask w prze­strze­ni" – roz­wa­ża­nia o ar­chi­tek­to­nicz­nych do­ko­na­niach i kosz­ma­rach Pol­ski współ­cze­snej. Mam po­waż­ne wąt­pli­wo­ści, czy au­tor na­le­ży­cie ro­zu­mie fun­da­men­tal­ną róż­ni­cę mię­dzy ar­chi­tek­tu­rą (a tym bar­dziej – urba­ni­sty­ką) a ma­lar­stwem i rzeź­bą. Nie tyl­ko po­rów­nu­je i in­ter­pre­tu­je dzie­ła nie­po­rów­ny­wal­ne: pal­mę na ron­dzie de Gaul­le'a, ka­plicz­kę na po­lu i sta­cję ben­zy­no­wą z wiel­ki­mi gma­cha­mi pu­blicz­ny­mi czy za­bu­do­wą śród­miej­skie­go kwar­ta­łu, ale – mam wra­że­nie – nie ro­zu­mie, ja­kie zja­wi­ska sto­ją u pod­staw cha­osu i brzy­do­ty, które rzą­dzą pol­ską prze­strze­nią.

„Wrzask w prze­strze­ni" nie da­je nam, nie­ste­ty, od­po­wie­dzi na py­ta­nie: ja­kie pra­wa i oby­cza­je po­wo­du­ją, że prze­strzeń na­szych miast i nasz kra­jo­braz po­zba­wio­ne są nie tyl­ko har­mo­nii, ale też zwy­kłe­go ła­du i po­rząd­ku? Wię­cej: cha­os stosowanych przez Pio­tra Sa­rzyń­skie­go kry­te­riów oce­ny jest w pe­wien spo­sób pa­ra­lel­ny do co­raz bar­dziej po­wszech­nej igno­ran­cji pra­wo­daw­ców, urzęd­ni­ków, in­we­sto­rów i sa­mych pro­jek­tan­tów.

War­to więc sta­le przy­po­mi­nać, że tym, co od­róż­nia ar­chi­tek­tu­rę od bu­dow­nic­twa, jest wy­czu­cie ska­li i kon­tek­stu, tak­że zna­cze­nio­we­go. Gmach pu­blicz­ny czy ko­ściół peł­ni in­ną ro­lę niż sta­cja ben­zy­no­wa lub bu­dy­nek jed­no­ro­dzin­ny, czym in­nym jest po­je­dyn­czy dom wy­cię­ty ze swo­je­go wiej­skie­go oto­cze­nia i trak­to­wa­ny jak rzeź­ba, a czym in­nym kom­pleks ta­ki jak Zło­te Ta­ra­sy, wy­peł­nia­ją­cy ca­ły kwar­tał za­bu­do­wy w cen­trum sto­li­cy. W ran­kin­gu Sa­rzyń­skie­go kadr ze szkla­nym na­roż­ni­kiem sta­cji ben­zy­no­wej i żwi­ro­wą opa­ską z oto­cza­ków przy co­ko­le pa­wi­lo­nu jest ze­sta­wia­ny z fi­gu­rą Chry­stu­sa w Świe­bo­dzi­nie. Ta­kie efek­tow­ne mon­ta­że nie za­stą­pią nam sen­sow­nej re­flek­sji o prze­strze­ni. Pal­ma Jo­an­ny Raj­kow­skiej usta­wio­na przed  daw­nym KC PZPR, a dziś Cen­trum Fi­nan­so­wym, jest sur­re­ali­stycz­nym żar­tem pla­sty­ka. Nie­przy­pad­ko­wo w koń­co­wej sce­nie fil­mu Ga­jew­skie­go „War­sza­wa" w gę­sto pa­da­ją­cym śnie­gu na tle tej in­sta­la­cji prze­cho­dzi ży­ra­fa. In­sta­la­cji – a nie ar­chi­tek­tu­ry. Pal­my tej nie moż­na po­rów­nać do ma­ni­fe­sta­cji tech­no­lo­gicz­nej, ja­ką by­ło wy­bu­do­wa­nie wie­ży Eif­fla na wy­sta­wę świa­to­wą w Pa­ry­żu w ro­ku 1889. In­na ska­la, in­ny po­ziom trwa­ło­ści. Wy­kpio­ny przez Sa­rzyń­skie­go Krzy­wy Do­mek w So­po­cie jest sce­no­gra­ficz­nym żar­tem, a nie no­wym ka­no­nem, któ­ry ma wy­zna­czać kie­ru­nek roz­wo­ju ar­chi­tek­tu­ry, po­dob­nie jak ma­lar­ska ar­chi­tek­tu­ra Hun­der­twas­se­ra w Wied­niu.

W ar­chi­tek­tu­rze sam za­pis nie jest dzie­łem. Je­śli sce­na­riusz ar­chi­tek­to­nicz­ny nie zo­sta­nie zre­ali­zo­wa­ny, dzie­ło nie po­wsta­nie. Je­śli urzęd­ni­cy zmie­nią kon­tekst pro­jek­cji, bu­dy­nek ina­czej za­gra w prze­strze­ni. Gmach BUW stał się jed­ną z ikon War­sza­wy. Sa­rzyń­ski nie za­uwa­żył jed­nak, że bu­dy­nek ten jest zdo­mi­no­wa­ny przez ba­nal­ne apar­ta­men­tow­ce po­wsta­ją­ce obok, na co de­we­lo­pe­ro­wi po­zwo­li­li urzęd­ni­cy de­cy­du­ją­cy o wy­so­ko­ści za­bu­do­wy. Na sku­tek tych dzia­łań i za­nie­chań od stro­ny Wi­sły BUW nie­mal nik­nie. Bi­blio­te­ce Uni­wer­sy­tec­kiej i Cen­trum Ko­per­ni­ka na­rzu­co­no li­mit wy­so­ko­ści 12 m, mi­mo że tuż obok, po dru­giej stro­nie ul. Do­brej, pię­trzy­ła się znacz­nie wyż­sza ka­mie­ni­ca z lat 30. Dla­cze­go? Te­go py­ta­nia Sa­rzyń­ski nie sta­wia ni­gdy, a jest to pro­blem o zna­cze­niu pod­sta­wo­wym w urba­ni­sty­ce. W kra­jo­bra­zie mia­sta czym in­nym jest sa­crum bu­dow­li pu­blicz­nych – no­śni­ków zna­czeń ży­cia spo­łecz­ne­go, a czymś zgo­ła in­nym – pro­fa­num tkan­ki miej­skiej two­rzo­nej przez za­bu­do­wę miesz­ka­nio­wą. Po­dob­nie czym in­nym jest kra­jo­braz miej­ski, czym in­nym otwar­ty.

Je­śli w prze­strze­ni pu­blicz­nej pol­skich miast pa­nu­je cha­os, to dla­te­go, że od pół wie­ku pla­ni­ści i pra­wo­daw­cy tyl­ko imi­tu­ją pla­no­wa­nie prze­strzen­ne Za­cho­du. Ta­cy jak Adam Ko­wa­lew­ski, któ­re­go Sa­rzyń­ski cy­tu­je, jak­by nie wie­dział, że ma do czy­nie­nia z by­łym mi­ni­strem bu­dow­nic­twa – współ­spraw­cą więc ra­czej obec­ne­go sta­nu rze­czy niż je­go bez­rad­nym świad­kiem. To pla­ni­ści i pra­wo­daw­cy po­zba­wia­ją usta­wy, po­li­ty­kę prze­strzen­ną i po­li­ty­kę ar­chi­tek­to­nicz­ną naj­istot­niej­sze­go skład­ni­ka za­pew­nia­ją­ce­go ład wła­sno­ścio­wy: usta­wo­we­go obo­wiąz­ku ko­ma­sa­cji nie­ru­cho­mo­ści i pra­wi­dło­wej ich par­ce­la­cji przed wpro­wa­dza­niem no­wej za­bu­do­wy. Bez po­rząd­ku wła­sno­ścio­we­go (kła­nia się kwe­stia od­kła­da­nej w nie­skoń­czo­ność re­pry­wa­ty­za­cji) oraz bez ogra­ni­czeń pra­wa wła­sno­ści w za­kre­sie spo­so­bu użyt­ko­wa­nia i  pra­wa za­bu­do­wy nie ma szans na opa­no­wa­nie cha­osu w pol­skiej prze­strze­ni. A przed tym wła­dza pu­blicz­na ucie­ka jak naj­da­lej. Myśl Sa­rzyń­skie­go wzma­ga szum in­for­ma­cyj­ny, od­dzie­lając  cha­os i brzy­do­tę od jej przy­czy­ny – bez­ła­du praw­ne­go. Pol­ska szko­ła akwa­re­li­sty­ki (błęd­nie zwa­na szko­łą urba­ni­sty­ki), po­zwa­la roz­rzu­cać w prze­strze­ni sa­mo­lub­ne bu­dyn­ki, przed­mio­ty i ga­dże­ty. Uli­ce, pla­ce i skwe­ry nie ma­ją czy­tel­nych gra­nic – ani w rze­czy­wi­sto­ści, ani w pla­nach miej­sco­wych, ani w de­cy­zjach o wa­run­kach za­bu­do­wy i za­go­spo­da­ro­wa­niu te­re­nu.

Sa­rzyń­ski ja­ko kry­tyk wi­dzi w tym cha­osie po­wsta­ją­cych form ob­ra­zy, bry­ły i ko­lo­ry, ale nie ro­zu­mie ich wza­jem­nych związ­ków, ska­li, ma­te­rial­no­ści, zna­czeń i kon­tek­stów. Pra­cu­jąc ja­ko ar­chi­tekt we Fran­cji w la­tach 70., za­uwa­ży­łem, że ba­nal­na ko­mer­cyj­na za­bu­do­wa (szcze­gól­nie jed­no­ro­dzin­na, któ­rą – to ła­twy cios – wy­kpi­wa Sa­rzyń­ski) pa­ty­nu­je się i wta­pia w pej­zaż le­piej niż nie­jed­no dzie­ło, któ­re mia­ło być praw­dzi­wie ory­gi­nal­ne. Cza­sem sztu­ką jest być nie­wi­docz­nym, cza­sem – wy­ra­zi­stym. Ar­chi­tekt Ro­bert Ko­niecz­ny bu­du­je pięk­ne do­my jed­no­ro­dzin­ne, któ­re sta­no­wią kon­ty­nu­ację ma­ni­fe­stów Rie­tvel­da i Le Cor­bu­sie­ra.  Ale o ja­ko­ści prze­strze­ni, któ­rą po­sta­no­wił za­jąć się kry­tyk „Po­li­ty­ki", de­cy­du­ją nie obiek­ty, bo to nie rzeź­by i ob­ra­zy sa­mo­ist­ne, lecz spo­sób ich łą­cze­nia.

To, że na­dal ma­my kło­pot z „kom­po­no­wa­niem miast", jest jed­ną z przy­czyn, dla któ­rych wi­dok dzi­siej­szej Pol­ski nie cie­szy. Są bo­wiem pięk­ne kra­je prze­cięt­nych do­mów i brzyd­kie kra­jo­bra­zy peł­ne ory­gi­nal­nych po­my­słów, co do któ­rych przy­szłość do­pie­ro po­ka­że, czy by­ły chy­bio­ne, czy nie.

War­to pa­mię­tać, że po­cząt­kiem dra­ma­tu ar­chi­tek­tu­ry współ­cze­snej by­ły do­bre in­ten­cje. Au­tor Mia­sta Pro­mien­ne­go Le Cor­bu­sier sam stwo­rzył wpraw­dzie wiel­kie dzie­ła, ale zruj­no­wał my­śle­nie o ar­chi­tek­tu­rze i urba­ni­sty­ce.

Autor jest publicystą, architektem, politykiem. Zainicjował powołanie Muzeum Komunizmu w Warszawie

Piotr Sa­rzyń­ski opu­bli­ko­wał „Wrzask w prze­strze­ni" – roz­wa­ża­nia o ar­chi­tek­to­nicz­nych do­ko­na­niach i kosz­ma­rach Pol­ski współ­cze­snej. Mam po­waż­ne wąt­pli­wo­ści, czy au­tor na­le­ży­cie ro­zu­mie fun­da­men­tal­ną róż­ni­cę mię­dzy ar­chi­tek­tu­rą (a tym bar­dziej – urba­ni­sty­ką) a ma­lar­stwem i rzeź­bą. Nie tyl­ko po­rów­nu­je i in­ter­pre­tu­je dzie­ła nie­po­rów­ny­wal­ne: pal­mę na ron­dzie de Gaul­le'a, ka­plicz­kę na po­lu i sta­cję ben­zy­no­wą z wiel­ki­mi gma­cha­mi pu­blicz­ny­mi czy za­bu­do­wą śród­miej­skie­go kwar­ta­łu, ale – mam wra­że­nie – nie ro­zu­mie, ja­kie zja­wi­ska sto­ją u pod­staw cha­osu i brzy­do­ty, które rzą­dzą pol­ską prze­strze­nią.

„Wrzask w prze­strze­ni" nie da­je nam, nie­ste­ty, od­po­wie­dzi na py­ta­nie: ja­kie pra­wa i oby­cza­je po­wo­du­ją, że prze­strzeń na­szych miast i nasz kra­jo­braz po­zba­wio­ne są nie tyl­ko har­mo­nii, ale też zwy­kłe­go ła­du i po­rząd­ku? Wię­cej: cha­os stosowanych przez Pio­tra Sa­rzyń­skie­go kry­te­riów oce­ny jest w pe­wien spo­sób pa­ra­lel­ny do co­raz bar­dziej po­wszech­nej igno­ran­cji pra­wo­daw­ców, urzęd­ni­ków, in­we­sto­rów i sa­mych pro­jek­tan­tów.

War­to więc sta­le przy­po­mi­nać, że tym, co od­róż­nia ar­chi­tek­tu­rę od bu­dow­nic­twa, jest wy­czu­cie ska­li i kon­tek­stu, tak­że zna­cze­nio­we­go. Gmach pu­blicz­ny czy ko­ściół peł­ni in­ną ro­lę niż sta­cja ben­zy­no­wa lub bu­dy­nek jed­no­ro­dzin­ny, czym in­nym jest po­je­dyn­czy dom wy­cię­ty ze swo­je­go wiej­skie­go oto­cze­nia i trak­to­wa­ny jak rzeź­ba, a czym in­nym kom­pleks ta­ki jak Zło­te Ta­ra­sy, wy­peł­nia­ją­cy ca­ły kwar­tał za­bu­do­wy w cen­trum sto­li­cy. W ran­kin­gu Sa­rzyń­skie­go kadr ze szkla­nym na­roż­ni­kiem sta­cji ben­zy­no­wej i żwi­ro­wą opa­ską z oto­cza­ków przy co­ko­le pa­wi­lo­nu jest ze­sta­wia­ny z fi­gu­rą Chry­stu­sa w Świe­bo­dzi­nie. Ta­kie efek­tow­ne mon­ta­że nie za­stą­pią nam sen­sow­nej re­flek­sji o prze­strze­ni. Pal­ma Jo­an­ny Raj­kow­skiej usta­wio­na przed  daw­nym KC PZPR, a dziś Cen­trum Fi­nan­so­wym, jest sur­re­ali­stycz­nym żar­tem pla­sty­ka. Nie­przy­pad­ko­wo w koń­co­wej sce­nie fil­mu Ga­jew­skie­go „War­sza­wa" w gę­sto pa­da­ją­cym śnie­gu na tle tej in­sta­la­cji prze­cho­dzi ży­ra­fa. In­sta­la­cji – a nie ar­chi­tek­tu­ry. Pal­my tej nie moż­na po­rów­nać do ma­ni­fe­sta­cji tech­no­lo­gicz­nej, ja­ką by­ło wy­bu­do­wa­nie wie­ży Eif­fla na wy­sta­wę świa­to­wą w Pa­ry­żu w ro­ku 1889. In­na ska­la, in­ny po­ziom trwa­ło­ści. Wy­kpio­ny przez Sa­rzyń­skie­go Krzy­wy Do­mek w So­po­cie jest sce­no­gra­ficz­nym żar­tem, a nie no­wym ka­no­nem, któ­ry ma wy­zna­czać kie­ru­nek roz­wo­ju ar­chi­tek­tu­ry, po­dob­nie jak ma­lar­ska ar­chi­tek­tu­ra Hun­der­twas­se­ra w Wied­niu.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy