Ateizm dla opornych

By­wa­ły w hi­sto­rii okre­sy, kie­dy od­rzu­ce­nie wia­ry w Bo­ga al­bo bo­gów moż­na by­ło przy­pła­cić ży­ciem, a wy­stą­pie­nie prze­ciw­ko wła­dzy re­li­gij­nej pro­wa­dzi­ło na krzyż lub stos.

Publikacja: 10.03.2012 00:01

Do dziś są miej­sca w świe­cie, gdzie nie war­to ob­no­sić się ze swo­im scep­ty­cy­zmem re­li­gij­nym, a zmia­na wy­zna­nia ozna­cza wy­rok śmier­ci dla kon­wer­ty­ty. Na szczę­ście nie w Eu­ro­pie ani Ame­ry­ce. U nas, lu­dzi ra­cjo­nal­nych, kró­lu­je dziś ate­izm w od­mia­nie re­wo­lu­cyj­no­-ewan­ge­li­za­cyj­nej. Je­go pro­ro­cy są sza­no­wa­ny­mi pro­fe­so­ra­mi uni­wer­sy­te­tów i wpły­wo­wy­mi pu­bli­cy­sta­mi, a wy­znaw­cy cie­szą się po­wszech­nym sza­cun­kiem. Si­ła ra­że­nia no­we­go ate­izmu jest tym więk­sza, im prost­szy i żar­liw­szy jest je­go prze­kaz. Do­cie­ra wy­łącz­nie do od­bior­ców kul­tu­ry po­pu­lar­nej, ale o to wła­śnie cho­dzi – nikt po­waż­ny nie ma dziś cza­su na wni­ka­nie, kim Bóg jest al­bo i nie jest.

– Nikt, kto my­śli ra­cjo­nal­nie, nie mo­że wie­rzyć w Bo­ga, bo wia­ra jest sprzecz­na z ro­zu­mem. Lu­dzie wie­rzą­cy ra­dzą so­bie z tą sprzecz­no­ścią, wy­łą­cza­jąc pew­ne sfe­ry re­li­gii spod osą­du ro­zu­mu. Stąd rze­czy, w któ­re lu­dzie wie­rzą, nie ma­jąc zie­lo­ne­go po­ję­cia, co ozna­cza­ją, ani nie kon­fron­tu­jąc ich z ro­zu­mem, np. Trój­ca Świę­ta czy ży­cie po­za­gro­bo­we. Ci lu­dzie nie wie­rzą w Bo­ga, ale wie­rzą w po­trze­bę re­li­gii. Wie­rzą w wia­rę – mó­wi ame­ry­kań­ski bio­log Da­niel Den­nett. Jed­nak nie wszyst­ko dla nich stra­co­ne: sto­su­jąc obiek­tyw­ne kry­te­ria na­uko­we i prze­pro­wa­dza­jąc sto­sow­ne ba­da­nia moż­na spra­wić, że krę­pu­ją­ca ro­zum moc re­li­gii znik­nie i za­pa­nu­je po­wszech­ny ate­izm. Nie­zbęd­nym kro­kiem do te­go ce­lu jest po­trak­to­wa­nie re­li­gii jak każ­de­go in­ne­go przed­mio­tu do­cie­kań na­uko­wych: na przy­kład efek­tu cie­plar­nia­ne­go al­bo ubó­stwa na świe­cie.

Pro­wa­dze­nie ba­dań na­uko­wych w ocze­ki­wa­niu na na­dej­ście no­we­go ate­istycz­ne­go Je­ru­za­lem nie po­win­no­ jed­nak od­wra­cać czuj­nej uwa­gi od wal­ki ze wszel­ki­mi for­ma­mi re­li­gii, je­śli tyl­ko któ­raś pod­nie­sie swój obrzy­dli­wy łeb. Re­li­gie są bo­wiem przy­czy­ną znie­wo­le­nia jed­no­stek, de­pra­wa­cji dzie­ci (nie cho­dzi tyl­ko o ma­so­wą pe­do­fi­lię w Ko­ście­le ka­to­lic­kim, ale rów­nież o wy­cho­wy­wa­nie ich od ma­leń­ko­ści w po­czu­ciu wi­ny), po­wo­du­ją woj­ny, głód, AIDS. Naj­wię­cej wo­jen, gło­du i AIDS po­wo­du­je re­li­gia chrze­ści­jań­ska, a naj­bar­dziej win­ny jest pa­pież Be­ne­dykt XVI. Do­praw­dy, trud­no so­bie wy­obra­zić roz­sąd­ne­go czło­wie­ka wie­rzą­ce­go w re­li­gij­ne gu­sła i za­bo­bo­ny oraz czło­wie­ka przy­zwo­ite­go, któ­ry był­by człon­kiem ja­kie­go­kol­wiek ko­ścio­ła, zwłasz­cza Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go.

Tak mniej wię­cej wy­glą­da teo­lo­gia no­we­go ate­izmu. Wy­mo­gi fe­lie­to­nu ka­żą mi ją stre­ścić w dwóch aka­pi­tach, za­in­te­re­so­wa­nych od­sy­łam do zna­nych dzieł Ri­char­da Daw­kin­sa, Da­nie­la Den­net­ta, Chri­sto­phe­ra Hit­chen­sa, Sa­ma Har­ri­sa. Ostat­nio do gro­na au­to­rów ate­istycz­nych be­st­sel­le­rów do­łą­czył wy­kształ­co­ny i miesz­ka­ją­cy od lat w An­glii Szwaj­car Ala­in de Bot­ton, au­tor re­li­gij­ne­go po­rad­ni­ka dla nie­wie­rzą­cych pt. „Re­li­gia dla ate­istów".

Fakt, że oj­czy­zną no­we­go ate­izmu jest Wiel­ka Bry­ta­nia, nie jest bez zna­cze­nia. W an­giel­skiej tra­dy­cji ist­nie­je pe­wien ro­dzaj my­śle­nia ogra­ni­cza­ją­cy rze­czy­wi­stość do rze­czy i zja­wisk, któ­re da­ją się zmie­rzyć, zwa­żyć, do­tknąć i po­sma­ko­wać. Je­śli cze­goś nie da się w ten spo­sób okre­ślić, to zna­czy, że te­go cze­goś nie ma. Ta­kie po­dej­ście do rze­czy­wi­sto­ści jest fa­scy­nu­ją­ce dla ob­ser­wa­to­ra z ze­wnątrz i ma ogrom­ne za­le­ty dla sa­mych za­in­te­re­so­wa­nych. Np. po­zwa­la­ło Bry­tyj­czy­kom unik­nąć znie­wo­le­nia naj­więk­szy­mi sza­leń­stwa­mi ide­olo­gicz­ny­mi XX wie­ku, ko­mu­ni­zmem i fa­szy­zmem. Osa­dzo­ny w spo­łe­czeń­stwie bry­tyj­skim prag­ma­tyzm i zdro­wy roz­są­dek (com­mon sen­se) po­zwo­lił mu stwo­rzyć li­be­ral­ną de­mo­kra­cję, sys­tem spo­łecz­ny nie­ak­cep­tu­ją­cy eks­tre­mi­zmów i opar­ty na za­sa­dzie to­le­ran­cji dla ina­czej my­ślą­cych.

Jed­nak wia­ra w świat, któ­ry okre­śla wy­łącz­nie „mę­dr­ca szkieł­ko i oko" ma swo­je sła­bo­ści. Nie ma w nim miej­sca na do­cie­ka­nia, któ­re wy­kra­cza­ją po­za sfe­rę na­uki, oraz po­za fi­zycz­ne do­świad­cze­nie czło­wie­ka – z te­go pro­ste­go po­wo­du, że we­dług zwo­len­ni­ków wia­ry w ta­ki świat po­za na­uką i fi­zycz­nym do­świad­cze­niem nie ma nic. Re­li­gia dla Bry­tyj­czy­ków jest żar­tem, te­ma­tem, któ­re­go nie ma sen­su trak­to­wać po­waż­nie, bo na to nie za­słu­gu­je. Na ar­gu­ment jed­ne­go z kry­ty­ków Daw­kin­sa za­rzu­ca­ją­ce­go au­to­ro­wi „Bo­ga uro­jo­ne­go", że nie ma on po­ję­cia o teo­lo­gii, in­ny za­wo­do­wy ate­ista, fi­lo­zof A.C. Gray­link na­pi­sał, że au­tor książ­ki o astro­lo­gii nie mu­si znać jej wszyst­kich nur­tów, by kry­ty­ko­wać prze­słan­ki, na ja­kich się ona opie­ra. In­ny­mi sło­wy kry­tyk re­li­gii nie mu­si znać re­li­gii, bo i tak wie, co na­le­ży o niej my­śleć, mia­no­wi­cie, że jest – jak pi­sze pro­fe­sor Gray­link – „przed­nau­ko­wą, pry­mi­tyw­ną me­ta­fi­zy­ką wy­my­ślo­ną przez na­szych przod­ków, któ­ra (głów­nie wsku­tek na­iw­no­ści in­dok­try­no­wa­nych dzie­ci z tra­gicz­nym skut­kiem dla świa­ta) do­ży­ła cza­sów, kie­dy mo­gę wy­słać ten list pocz­tą elek­tro­nicz­ną".

Pró­ba zbi­ja­nia ar­gu­men­tów no­wych ate­istów z punk­tu wi­dze­nia czło­wie­ka wie­rzą­ce­go jest jak roz­mo­wa ze śle­pym o ko­lo­rach. Do te­go – ze śle­pym, któ­ry jest ab­so­lut­nie pew­ny, że ko­lo­ry nie ist­nie­ją. Nie ma sen­su tłu­ma­cze­nie, że jed­nym z naj­waż­niej­szych wy­mia­rów wia­ry jest re­la­cja czło­wie­ka z Bo­giem, a za­tem sen­sow­na kry­ty­ka te­go prze­ży­cia po­win­na do­ty­czyć re­al­no­ści bądź złu­dze­nia te­go spo­tka­nia. No­wi ate­iści nie przyj­mu­ją do wia­do­mo­ści, że nie­odzow­nym ele­men­tem wia­ry, przy­naj­mniej wia­ry chrze­ści­jań­skiej, jest wol­ność, rów­nież wol­ność ro­zu­mo­wa­nia i wy­cią­ga­nia wnio­sków. Na­uko­wym de­ter­mi­ni­stom trud­no rów­nież wy­ja­śnić, dla­cze­go mą­dra ar­gu­men­ta­cja na­uko­wa nie mu­si do­pro­wa­dzić do koń­ca re­li­gii. Sam Har­ris, au­tor książ­ki „The End of Fa­ith" (Ko­niec wia­ry), twier­dzi, że wkrót­ce pre­sja ze stro­ny na­uki na re­li­gię sta­nie się tak ogrom­na, że wia­ra w Bo­ga bę­dzie zbyt „że­nu­ją­ca" (em­ba­ras­sing). Jed­nak au­ten­tycz­na wia­ra w Bo­ga za­wsze by­ła że­nu­ją­ca. Ła­twiej by­ło pły­nąć z prą­dem, np. słu­chać sko­rum­po­wa­ne­go, ze­psu­te­go kle­ru, niż się mu prze­ciw­sta­wić, ry­zy­ku­jąc gło­wą.

Ta­kiej teo­lo­gicz­nej al­bo hi­sto­rycz­nej kry­ty­ki no­we­go ate­izmu nie ma, bo nie ma cze­go kry­ty­ko­wać. War­to na­to­miast za­uwa­żyć, że po pierw­szej fa­li fa­scy­na­cji dzie­ła­mi wspo­mnia­nych au­to­rów wy­wo­łu­ją one nie­smak wśród wie­lu bry­tyj­skich pu­bli­cy­stów i fi­lo­zo­fów (rów­nież ate­istów). So­cjo­log Frank Fu­re­di zwra­ca uwa­gę na „pro­stac­ki spo­sób", w ja­ki każ­da re­li­gia utoż­sa­mia­na jest z fa­na­ty­zmem i fun­da­men­ta­li­zmem. Fu­re­di, bły­sko­tli­wy kry­tyk „kul­tu­ry te­ra­pii", któ­ra nie­ustan­nie ka­rze nam szu­kać w so­bie oznak cier­pie­nia i wy­ko­rzy­sta­nia przez in­nych, ana­li­zu­je, w ja­ki spo­sób ję­zyk no­wych ate­istów czy­ni z re­li­gii zja­wi­sko pa­to­lo­gicz­ne, któ­re­go je­dy­nym skut­kiem jest ludz­kie cier­pie­nie (wspo­mnia­ne woj­ny, głód, AIDS, pe­do­fi­lia, po­czu­cie wi­ny itd.). Fi­lo­zof Ter­ry Eagle­ton zwra­ca uwa­gę na ra­żą­cą igno­ran­cję Ri­char­da Daw­kin­sa w pod­sta­wo­wych te­ma­tach, któ­re po­ru­sza, np. trak­tu­jąc kon­flikt w Ir­lan­dii Pół­noc­nej jak woj­nę re­li­gij­ną, oraz brak umia­ru w po­le­micz­nych po­pi­sach (w książ­ce Daw­kin­sa bez bi­sku­pa Oxfor­du nie by­ło­by Osa­my bin La­de­na i od­wrot­nie). Fi­lo­zof John Gray zwra­ca uwa­gę, że prak­tycz­nie każ­da war­to­ścio­wa rzecz wy­my­ślo­na przez czło­wie­ka mo­że być rów­nież dla nie­go nisz­czą­ca. „Upieranie się, że re­li­gia jest szcze­gól­nie de­struk­cyj­na, to fa­na­tyzm al­bo zwy­kła głu­po­ta" – pi­sze Gray.

Kry­ty­cy no­we­go ate­izmu zwra­ca­ją uwa­gę na za­sad­ni­czą pust­kę my­ślo­wą te­go zja­wi­ska, co zresz­tą nie jest ni­czym szcze­gól­nie za­ska­ku­ją­cym. Tra­dy­cyj­nie ate­izm nie jest bo­wiem żad­ną fi­lo­zo­fią ani nie mie­ści w so­bie wi­zji świa­ta. Ate­ista to pro­stu czło­wiek, któ­ry nie wie­rzy w Bo­ga al­bo bo­gów. Po­za tym w zbio­rze ate­istów znaj­du­ją się lu­dzie wy­zna­ją­cy cał­ko­wi­cie od­mien­ne świa­to­po­glą­dy: li­be­ra­ło­wie, fa­szy­ści, de­mo­kra­ci, ko­mu­ni­ści, kon­ser­wa­ty­ści itd. Dla więk­szo­ści ate­istów w hi­sto­rii ich nie­wia­ra w bó­stwo by­ła tyl­ko czę­ścią, zwy­kle ma­ło istot­ną czę­ścią ich toż­sa­mo­ści; nie­któ­rzy na­wet po­pie­ra­li re­li­gię ja­ko for­mę bu­do­wy wspól­no­ty al­bo utrzy­ma­nia po­rząd­ku spo­łecz­ne­go. Obec­na fa­la no­we­go ate­izmu jest czymś zu­peł­nie in­nym. Opar­ta na do­gma­tycz­nej nie­na­wi­ści wo­bec re­li­gii, bra­ku to­le­ran­cji i po­gar­dzie dla ina­czej my­ślą­cych zmie­nia się w sa­mo­wy­star­czal­ny kult bio­lo­gii, na­uko­wo­ści i wła­snej głu­po­ty.

Nie­wy­klu­czo­ne, że Bo­ga nie ma, a wia­ra w nie­go jest od­po­wied­ni­kiem wia­ry we wróż­kę zę­busz­kę. Ist­nie­ją po­wo­dy, by tak my­śleć. Jed­nak zwy­kła przy­zwo­itość, nie mó­wiąc o uczci­wo­ści in­te­lek­tu­al­nej, wy­ma­ga­ła­by skon­fron­to­wa­nia się z wia­rą i re­li­gią w jej naj­peł­niej­szym, naj­pięk­niej­szym wy­da­niu, a nie z ka­ry­ka­tu­rą two­rzo­ną tyl­ko po to, by ła­twiej pod­da­ła się re­cho­to­wi tłu­mu. Do ta­kiej kon­fron­ta­cji po­trzeb­na jest jed­nak od­wa­ga i od­rzu­ce­nie kon­for­mi­zmu. Tej pierw­szej ce­chy no­wym ate­istom bra­ku­je, tę dru­gą ma­ją w nad­mia­rze.

Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska