Miasto dwóch bander

Sewastopol:?rosyjska tradycja, ukraińska teraźniejszość i okręty w cieniu wielkiej polityki na linii Kijów – Moskwa

Publikacja: 24.03.2012 00:01

Rosyjska Flota Czarnomorska, gdy można, bierze udział w paradach z okazji Święta Marynarki. Gdy trze

Rosyjska Flota Czarnomorska, gdy można, bierze udział w paradach z okazji Święta Marynarki. Gdy trzeba – broni racji stanu (zdjęcie z roku 2006)

Foto: Reporter

Gdy niedawno szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski odwiedzał Sewastopol, zorganizowano mu wycieczkę po tamtejszym porcie. Motorówka „Konsul" podpływała kolejno pod największe jednostki rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Przewodnik z dumą pokazywał krążownik rakietowy „Sława", duży okręt desantowy „Kercz" i inne jednostki. Marynarze widać przyzwyczajeni są do takich wizyt, bo nie przejmowali się grupą mężczyzn w garniturach, zachłannie przyglądających się okrętom.

A potem motorówka przepłynęła ku stojącym nieopodal okrętom ukraińskim, od rosyjskich odróżniających się tym, że obok numeru taktycznego mają na dziobie literę „U". Nawet banderę trudno rozróżnić, bo rosyjska to niebieski krzyż św. Andrzeja, ciemnoniebieskie „X", a ukraińska też ma ciemnoniebieski krzyż, tylko że stojący pionowo, a w lewym górnym rogu małą, niebiesko-żółtą flagę Ukrainy, której nie widać, jak bandera jest nieco zwinięta. – Ukraińskie jednostki oprócz fregaty „Hetman Sahajdaczny" nie wychodzą w morze – lekceważąco machnął ręką przewodnik. – Jak przyjeżdżał minister obrony Ukrainy, przyspawali ich jedyny okręt podwodny do nabrzeża, żeby nie zatonął – opowiadał. I rozejrzał się dokoła: okrętu podwodnego nie było widać. – Pewno już leży na dnie.

„Szaniec rosyjskiej sławy"

Bo dla bardzo wielu mieszkańców tego miasta obecność Ukrainy jest tu chwilowa i niemile widziana. Dla nich „miasto rosyjskiej sławy" było, jest i będzie rosyjskie...

Wspomina się tu zwłaszcza dwie wojny. Ta dawniejsza, nazywana krymską, miała miejsce w latach 1853 – 1856. Wówczas to 62-tysięczna armia angielska, francuska i turecka wylądowała pod Eupatorią i ruszyła ku Sewastopolowi, którego broniło 25 tysięcy marynarzy i 7-tysięczny garnizon miasta. Obrona trwała 349 dni i rosyjscy historycy uważają ją za wygraną, bo choć wojska rosyjskie musiały odejść, to pozostawiły za sobą tylko ruiny. W wyniku układu paryskiego w 1856 r. Rosji i Turcji zabroniono posiadać okręty wojenne na Morzu Czarnym, a Sewastopol stracił znaczenie strategiczne. Ale na krótko. Po kolejnej wojnie rosyjsko-tureckiej 1877 – 1878 znów zaczęto rozbudowywać umocnienia i budować flotę.

Następną ważną dla miasta jest Wielka Wojna Ojczyźniana, jak Rosjanie od czasów ZSRR nazywają swoją historię II wojny światowej. Walki trwały od grudnia 1941 r. do lipca 1942 r., a potem do maja 1944 r. miała miejsce okupacja niemiecka (były plany Niemców przemianowania miasta na Theoderichshafen). 9 maja Sewastopol został oswobodzony.

Mieszkańcy o tym wszystkim pamiętają. O wojnie krymskiej przypomina wielka panorama „Obrona Sewastopola", o wymiarach 14 na 115 metrów. Powstała w 1905 roku i podobna jest nieco do naszej Panoramy Racławickiej. Choć sławi carskich żołnierzy, to jej uratowanie podczas II wojny światowej stało się wielkim wyczynem, a odbudowa – ważnym wydarzeniem w ZSRR. Być może dlatego, że chodziło o obronę przed „złym Zachodem".

A Wielką Wojnę Ojczyźnianą ukazuje na przykład diorama „Szturm Sapun-Gory 7 maja 1944 r.". Choć mniejsza od panoramy (5,4 x 15,5 m), też jest ogromna. Tak samo gości miejscowych i przybyszów, dzieci, młodzież i starszych. Ukazując chwałę rosyjskiego, choć sowieckiego oręża.

Zwolennicy „powrotu do Rosji" przekonują: to miasto zostało bezprawnie zajęte przez Ukrainę. W 1954 roku Krym z inicjatywy ówczesnego sekretarza generalnego KPZR Nikity Chruszczowa przekazany został z Rosyjskiej SRR do Ukraińskiej SRR. Ale Sewastopol nie był częścią ówczesnego obwodu krymskiego. Ale w konstytucji Ukraińskiej SRR z 1978 r. mówi się o Sewastopolu (obok Kijowa) jako o „mieście podporządkowania republikańskiego", czyli – bezpośrednio rządowi w Kijowie.

W niepodległej Ukrainie Sewastopol też stał się miastem wydzielonym, podporządkowanym rządowi ukraińskiemu, niebędącym częścią Autonomicznej Republiki Krymu. Ale już w 1993 r. rosyjski parlament omal nie zapisał w konstytucji Federacji Rosyjskiej, że Sewastopol należy do Rosji. A w 1994 r. sewastopolska rada miejska nawet przyjęła uchwałę, iż Sewastopol jest częścią Federacji Rosyjskiej. Uchwała ta natychmiast została uchylona przez Radę Najwyższą Ukrainy.

Ale na tym się rzecz jasna nie skończyło. Co raz to jakiś rosyjski polityk ogłasza, że miasto powinno być rosyjskie. Przodował w tym były mer Moskwy Jurij Łużkow. Także mieszkańcy miasta pozwalają sobie na rozmaite antyukraińskie demonstracje. W zeszłym roku podczas sierpniowego Dnia Ukraińskiej Flagi na placu Nachimowa rozwieszono ogromną, trójkolorową flagę rosyjską. W tle jest ciągły spór o Flotę Czarnomorską. Co prawda w 2010 r. prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz w zamian za tańszy gaz zgodził się, by stacjonowała ona w Sewastopolu aż do 2042 r., ale zupełnie niedawno, gdy Rosjanie zablokowali import ukraińskiego sera, Kijów zaczął głośno rozważać nałożenie dużych podatków na niektóre obiekty użytkowane przez Flotę.

Z kolei co prawda Flota Czarnomorska przynosi miastu niemałe korzyści, ale czasami sprawia problemy, bo marynarze korzystają z rozmaitych miejskich instytucji, dając w zamian niewiele. Bywa, że Sewastopol prosi Moskwę o interwencję. Ale to nie oznacza, że kiedykolwiek chciałby się Floty pozbyć.

Tajna baza

Jeszcze do niedawna Sewastopol był faktycznie odcięty od świata. Po wojnie stał się kluczową bazą wojskową, miastem zamkniętym. Budowano obiekty dla Floty Czarnomorskiej, która powiększyła się o okręty niemieckie i włoskie uzyskane w ramach reparacji wojennych. Pod miastem zbudowano ogromne budowle podziemne: składy bomb i pocisków, w tym jądrowych, punkty dowodzenia i łączności, całe fabryki zbrojeniowe i elektrownie, szpital. Postawiono wyrzutnie rakiet, a w Bałakławie przebito w skale tunel dla zakładów remontowych okrętów podwodnych.

Dopiero w latach 60. XX w. miasto częściowo otworzono, ale nie dla cudzoziemców. A w niepodległej Ukrainie zmieniło się niewiele. Cudzoziemcy wciąż byli tam niemile widziani, choć przecież pozornie powodów ku temu nie było.

Było to kilkanaście lat temu. Na wjazd trzeba było mieć pozwolenie. I z takim pozwoleniem w ręku, wydanym przez MSZ w Kijowie, autor niniejszego artykułu wsiadł do „elektriczki", czyli elektrycznego pociągu podmiejskiego jadącego z krymskiej stolicy Symferopola. Gdzieś pod koniec podróży, na jednej ze stacji wsiedli żołnierze Floty Czarnomorskiej. Systematycznie sprawdzali dokumenty. Niestety, polski paszport, akredytacja w ukraińskim MSZ i zezwolenie na wjazd do Sewastopola podziałały na nich jak czerwona płachta na byka. Trzeba było wysiąść na stacji w wiosce Wierchniesadowoje.

W małym, obskurnym baraczku trwała gorączkowa narada: co zrobić ze schwytanym dziennikarzem? Bo, jak wyjaśnił podoficer z czerwoną opaską na ramieniu, „mamy rozkaz w pierwszej kolejności łapać dziennikarzy". Podoficer gdzieś poszedł. Po półtorej godzinie wrócił i powiedział, że mogę już iść. Trzeba było wracać do Symferopola, choć jeden z podróżnych radził, by wsiąść do kolejnej elektriczki i pojechać dalej, bo „tam już nie sprawdzają". Ale zrobiło się już późno.

Jak odróżnić marynarzy

Kilka lat później Sewastopol otwarto także dla cudzoziemców. Pod koniec lat 90. nikt już nie zatrzymywał przyjeżdżających tu przybyszy.

A Sewastopol sprawiał wówczas bardzo dziwne wrażenie. Na ulicach pełno umundurowanych marynarzy. Niektórzy z nich byli Rosjanami, inni Ukraińcami. Odróżnić ich trudno, głównie po odznace na czapce, a więc w zasadzie trzeba by podejść do każdego z nich i spojrzeć na czapkę. A na niektórych budynkach wisiały flagi, czasem ukraińskie, czasem rosyjskie. Ukraińskie na urzędach, rosyjskie na obiektach Floty Czarnomorskiej. Ówczesny głównodowodzący ukraińskiej Marynarki Wojennej wiceadm. Mychajło Jeżel, na pytanie, jak się czuje, gdy tuż przed jego siedzibą znajduje się budynek pełen rosyjskich oficerów, odpowiedział: – Oni obserwują nas, to prawda. Ale też my obserwujemy ich.

Na pytanie, jak obejrzeć ukraińskie okręty z bliska, jeden z oficerów odparł: – Popłynąć promem przez zatokę, potem ścieżką w prawo...

I rzeczywiście. Idąc ścieżką w prawo można było bez problemu dojść do miejsca, gdzie stał „Hetman Sahajdaczny". Okręty były niczym nie odgrodzone. Kilka jednostek ukraińskich, a na prawo i lewo od nich – rosyjskie.

Dziś do Sewastopola można bez problemu dojechać pociągiem albo bardzo wygodną szosą. Przybyło turystów, latem plaża miejska jest pełna opalających się i kąpiących ludzi. Coraz więcej jest restauracji, restauracyjek i barów, przybyło sklepów. Po porcie może popływać nie tylko minister, bo rejsy wycieczkowe organizowane są dla wszystkich. Wydawałoby się – zupełnie normalne, nadmorskie miasto.

Ale nie jest normalne. Bo na ulicach wciąż pełno jest podobnie umundurowanych marynarzy, na budynkach dalej powiewają flagi dwóch państw. A okręty ukraińskie stoją między rosyjskimi. Sewastopol funkcjonuje w cieniu wielkiej polityki. Ukraiński, ale ważny dla Rosji, zależny i od Kijowa, i od Moskwy. Jak na linii Kijów – Moskwa iskrzy, tutaj słychać grzmoty. Dopóki tak będzie, Sewastopol nie może liczyć na rozwój.

Gdy niedawno szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski odwiedzał Sewastopol, zorganizowano mu wycieczkę po tamtejszym porcie. Motorówka „Konsul" podpływała kolejno pod największe jednostki rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Przewodnik z dumą pokazywał krążownik rakietowy „Sława", duży okręt desantowy „Kercz" i inne jednostki. Marynarze widać przyzwyczajeni są do takich wizyt, bo nie przejmowali się grupą mężczyzn w garniturach, zachłannie przyglądających się okrętom.

A potem motorówka przepłynęła ku stojącym nieopodal okrętom ukraińskim, od rosyjskich odróżniających się tym, że obok numeru taktycznego mają na dziobie literę „U". Nawet banderę trudno rozróżnić, bo rosyjska to niebieski krzyż św. Andrzeja, ciemnoniebieskie „X", a ukraińska też ma ciemnoniebieski krzyż, tylko że stojący pionowo, a w lewym górnym rogu małą, niebiesko-żółtą flagę Ukrainy, której nie widać, jak bandera jest nieco zwinięta. – Ukraińskie jednostki oprócz fregaty „Hetman Sahajdaczny" nie wychodzą w morze – lekceważąco machnął ręką przewodnik. – Jak przyjeżdżał minister obrony Ukrainy, przyspawali ich jedyny okręt podwodny do nabrzeża, żeby nie zatonął – opowiadał. I rozejrzał się dokoła: okrętu podwodnego nie było widać. – Pewno już leży na dnie.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą