Widmo krąży po Europie, widmo gazu łupkowego – można sparafrazować słowa „Manifestu komunistycznego". Jego autorzy chcieli zmienić świat. Różnica między komunizmem a gazem – czy szerzej nowymi źródłami energii – jest taka, że jemu się nie udało, a one przekształcą ziemię. Na korzyść.
Zeszłotygodniowy raport Międzynarodowej Agencji Energetyki wieszczący nadciągającą erę gazu łupkowego jest kolejnym zwiastunem nadciągającej rewolucji. Przemieni ona nie tylko gospodarkę, ale także zamiesza w geopolityce. Światowe trendy po raz kolejny sprzyjają Polsce. Wiatr dziejów znowu wieje w nasze żagle, Rosji zaś sypie piachem w oczy.
1
Zdaniem Agencji światowe wydobycie gazu niekonwencjonalnego, w tym łupkowego, wzrośnie do 2035 roku prawie czterokrotnie. Surowiec znacząco potanieje, co zmniejszy koszty pozyskiwania energii dla przemysłu. Rynek spotowy, czyli zakupów jednorazowych lub krótkoterminowych, zdominuje rynek kontraktów długoterminowych. Zniknie zmora parytetu ceny gazu do ceny ropy naftowej. Słowem, nic tylko budować terminale gazu płynnego, interkonektory, sieci przesyłowe i kupować surowiec po cenie rynkowej w ilościach, które są akurat potrzebne, nie zaś, które dopiero przewidujemy, że będą potrzebne, jak obecnie.
Beneficjentami tego procesu, głosi MAE, mają być Chiny, Australia, Indonezja, Indie i Polska. Tymczasem nad Wisłą po pierwszych zachwytach nad gazem łupkowym zaczął przeważać sceptycyzm. Niewiele wiemy o naszych złożach, jest za mało odwiertów, skład polskich skał zbyt różni się od amerykańskich, by wiarygodnie prognozować. Bardzo dobrze, lepiej twardo stąpać bowiem po ziemi, niż bujać w obłokach. Gdyby jednak okazało się, że Międzynarodowa Agencja Energetyki jest zbyt optymistyczna, gazu będzie dużo mniej, niż przypuszczamy, a jego eksploatacja okaże się droższa, niż zakładano, i tak nadciąga energetyczna nowa era.
Co rusz pojawiają się jej zwiastuny. Z powodu kryzysu i oszczędności Europa kupuje coraz mniej gazu od Rosjan, maleją dochody Gazpromu. Niemcy, motor gospodarczy Starego Kontynentu, wycofują się wprawdzie z energetyki jądrowej, ale chcą ją zastąpić źródłami odnawialnymi, a nie gazem z rosyjskiej rury. Rozbudowują na potęgę farmy wiatraków oraz instalują na dachach domów panele słoneczne, jest ich tam już milion. Obecnie energia odnawialna zaspokaja 20 proc. potrzeb Niemiec, w 2020 r. będzie to 40 proc. Tak przynajmniej zakłada rząd, nie ma jednak powodów, by mu nie wierzyć. Niemcy stać na rozwój tej gałęzi energetyki; choć na razie jest droga, w przyszłości koszty produkcji będą spadać. Stany Zjednoczone z kolei przekształcają terminale gazowe nad Zatoką Meksykańską wybudowane, by importować skroplony gaz. Wkrótce będą gotowe do... eksportowania urobku amerykańskich szybów i zalania nim światowych rynków.