Zostawmy to jednak na boku, zwłaszcza że umknęło to dwunastu. Zdecydowanie więcej uwagi poświęcają oni trwającej u nas kampanii wyborczej i dyskusji, która jest z nią związana. Tak jak się spodziewałem, odbieram wiele krytycznych uwag co do sposobu prowadzenia przez Was dialogu. Sam wiele razy pisałem Wam, że język debaty jest zbyt brutalny i radykalny. Niczego nie zmieniliście, więc teraz ja obrywam i za Jarosława sprawiedliwego, i za Grzegorza z rampy. W równym stopniu. Obrywam za wicemarszałek Beatę, która ma coś do blondynek. Obrywam za profesor Krystynę. I za Witolda, któremu ciasnota w samolotach nie odpowiada.
Na każdym niemal kroku słyszę, że jeśli się wreszcie nie zmienicie, spadnie na Was straszna kara. Susza, która przyszła wcześniej niż zazwyczaj, jest tego tylko zwiastunem. Nie, nie zamierzam Was straszyć. Powtarzam tylko to, co usłyszałem tu, na górze. Wprawdzie niemal w każdym zdaniu doradcy mówią o cierpliwości i miłosierdziu, ale szybko uzupełniają, że cierpliwość może się skończyć, a na miłosierdzie trzeba zasłużyć. Nie trzeba być wielkim prorokiem, by zauważyć, że stąpacie już po bardzo cienkiej linie.
Co można zrobić, by uspokoić gniew? Nie mam prostej recepty i natychmiastowego rozwiązania. Nie mogę opowiedzieć się po żadnej ze stron. Mogę Wam jednak podpowiadać – i przecież to robię – drogę środka. Drogę dialogu, w którym podstawową zasadą jest słuchanie drugiego. Powiecie, że jestem symetrystą. Pewnie tak. Ale po prostu tak to widzę. Nie można się ciągle kłócić i okładać kijami, bo to do niczego nie prowadzi. Jeśli nie zaczniecie ze sobą rozmawiać, lecz będziecie tylko utrzymywać napięcie, to lina kiedyś pęknie. To tyle.
Na koniec wrócę jeszcze na moment do zawieszonego niedawno protestu nauczycieli. Drodzy prawi i sprawiedliwi! Dobrze wiecie, że Sławomir nie miał innego wyjścia. Gniew ludu obracał się bowiem przeciwko niemu. Problem w tym, że ostrze tego gniewu może wkrótce obrócić się przeciwko Wam. I jeśli dalej będziecie udawać, że wszystko jest w porządku, to źle się to może dla Was skończyć. Dobrze o tym wiecie, więc po prostu bierzcie się do pracy.
Wracam za kilka dni. Może wreszcie odpowiecie na moje zaproszenie, by spotkać się przy jakimś stole?