Reklama

Mazurek: Banany zamiast promsów

Mam kolegę. Kolega W. ma z kolei dojścia, więc ma bilety. Jeśli z nich nie korzysta – a często nie może – to do filharmonii chodzę ja. I widok jest ten sam, choćby do Warszawy arcymistrzowie najwięksi przyjechali, to zawsze są puste fotele. Zawsze. A biletów brak.

Aktualizacja: 06.05.2019 06:00 Publikacja: 05.05.2019 00:01

Filharmonia Narodowa

Filharmonia Narodowa

Foto: Fotorzepa/ Marta Bogacz

To był sam początek lat 90., Filharmonia Narodowa, w programie „Requiem" Mozarta. Nie pamiętam już, czy wykonanie było dobre czy marne, pamiętam za to, że mniej więcej cały uniwersytet chciał na ten koncert pójść. I cały poszedł, w każdym razie takie odniosłem wrażenie, patrząc, jak w szacownych wnętrzach przy Jasnej (choć wejście od Moniuszki) nie było nie tylko miejsc siedzących, ale i stojących. Publika, w większości studencka, była absolutnie wszędzie.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
„Wyrok”: Wojna zbawienna, wojna błogosławiona
Plus Minus
„Arnhem. Dług hańby”: Żelazne spadochrony
Plus Minus
„Najdalsza Polska. Szczecin 1945-1950”: Miasto jako pole gry
Plus Minus
„Dragon Ball Z: Kakarot: Daima”: Niby nie rewolucja, ale wciąga
Plus Minus
„ZATO. Miasta zamknięte w Związku Radzieckim i Rosji”: Wstęp wzbroniony
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama