Wprawdzie Stany Zjednoczone nie dorównywały jeszcze Europie, jeśli chodzi o wielkość tzw. państwa dobrobytu, jednak amerykański „welfare state" w ostatnich latach rośnie naprawdę szybko. Nie dalej jak dziesięć lat temu wydatki rządu federalnego USA wynosiły 18,2 proc. amerykańskiego PKB. Jednak zarówno podczas dwóch kadencji George'a Busha, jak i za administracji Baracka Obamy wydatki te gwałtownie wzrosły i w tym roku będą wynosić już mniej więcej 25 proc.
Część tego wzrostu była oczywiście spowodowana zwiększeniem wydatków na obronę i bezpieczeństwo wewnętrzne po wydarzeniach 11 września 2001 r., w tym na wojnę w Iraku i w Afganistanie (szacunkowy koszt obu tych wojen wynosi ponad 1,1 biliona dolarów). Inne wydatki to np. stymulacja gospodarki w odpowiedzi na recesję i pęknięcie bańki na rynku nieruchomości, choć skuteczność tych działań pozostaje wysoce dyskusyjna.
Lwia część zwiększonych wydatków USA to jednak prosta konsekwencja ekspansji państwa dobrobytu. Podobnie rzecz się ma z przewidywanym w przyszłości rozrostem amerykańskiego rządu. Także on ma być skutkiem rozwoju pomocy socjalnej.
* * *
Ten rozrost państwa opiekuńczego doprowadził amerykański dług publiczny do poziomów notowanych dotychczas wyłącznie w Europie. Mija właśnie czwarty rok z rzędu, gdy deficyt USA wyniesie ponad bilion dolarów, czyli prawie 8,4 proc. PKB. Deficyt w stosunku do krajowej gospodarki jest większy tylko w dwóch europejskich krajach, Grecji i Irlandii. Nasz łączny dług publiczny przekroczy w tym roku 16 bilionów dolarów, czyli już więcej niż 100 proc. PKB. Tylko cztery europejskie kraje, ponownie Grecja i Irlandia, ale też Portugalia i Włochy, mają pod tym względem większy deficyt niż Stany Zjednoczone. Ale nawet te porównania nie pokazują, jak bardzo problem jest przez niektórych lekceważony.
Gdy do tego wszystkiego dodalibyśmy koszt niepokrytych zobowiązań z programów Medicare i Social Security (system opieki zdrowotnej i system emerytalny), nasz prawdziwy dług publiczny, choć niepodawany oficjalnie przez rząd, może wynosić nawet 140 bilionów dolarów, czyli więcej niż 900 procent amerykańskiego PKB. Przy czym tak wysokiego zadłużenia długoterminowego nie ma żaden kraj w Europie, nawet Grecja. Dla przykładu, deficyt Polski wynosi zaledwie 3,5 proc. PKB, a polski dług publiczny to zaledwie 53,7 proc. krajowej gospodarki.
Oczywiście, uważa się, że Stany Zjednoczone mogą daleko bardziej niż inne kraje bezpiecznie się zadłużać, ponieważ przez światowych inwestorów i tak wciąż będą postrzegane jako „bezpieczna przystań". Jednak tolerancja tych inwestorów dla ryzyka niewypłacalności państwa nie będzie wiecznie nieograniczona.
Carol Sirou, szef francuskiego oddziału agencji ratingowej Standard & Poor's, na międzynarodowej konferencji finansowej w styczniu 2011 r. powiedział: „Sytuacja na rynkach jasno pokazuje, że USA nadal będą korzystać ze swoich olbrzymich przywilejów wynikających z możliwości finansowania deficytu poprzez politykę kreowania dolara, ale oczywiście to może się jeszcze zmienić". Z tym że już chwilę potem agencje ratingowe obniżyły wiarygodność kredytową USA z oceny AAA do AA-.