Ukraina na progu wyzwolenia

Gazprom w ostatnim czasie coraz energiczniej krytykuje dywersyfikacyjne poczynania Ukrainy.

Publikacja: 03.05.2013 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Nie bez racji, bowiem nad Dnieprem zaświtała iskierka nadziei na energetyczne usamodzielnienie się od Wielkiego Brata. To także bonus dla Polski, im silniej zakotwiczona niepodległość Ukrainy, tym dla nas lepiej.

Polacy alergicznie reagują na surowcowe gry Rosjan, słusznie, bo gaz i ropa są dla nich jedynymi realnymi środkami nacisku, jakimi dysponują na arenie międzynarodowej. Tymczasem drobnymi kroczkami Ukraina zaczęła wybijać się na surowcową niezależność. Powinniśmy jej w tym kibicować co najmniej równie entuzjastycznie jak w wypadku umowy stowarzyszeniowej z UE. Te wysiłki są znacznie ważniejsze niż los Julii Tymoszenko, warto więc zachować zdrowe proporcje w ocenach poczynań rządu prezydenta Janukowycza.

1

Do niedawna sytuacja Ukrainy wyglądała beznadziejnie. W 2012 r. Rosja była jedynym dostawcą gazu i zaspokajała dwie trzecie jej zapotrzebowania, reszta pochodziła z rodzimego wydobycia. Umowa gazowa podpisana w 2009 r. w Moskwie przez odsiadującą obecnie za to wyrok Julię Tymoszenko narzuciła Ukrainie zaporowe wręcz ceny i warunki odbioru gazu. Dodatkowo władze pod przewodem prezydenta Janukowycza nie wykazywały entuzjazmu do reformowania sektora gazowego.

A można sporo w nim zmienić nawet bez wielkich projektów dywersyfikacyjnych, choćby rozdzielić spółki zajmujące się wydobyciem, transportem i sprzedażą surowca. Wprowadzić w życie  zasady Wspólnoty Energetycznej, do której Kijów zresztą przystąpił. Słowem zastosować rozwiązania wynegocjowane już z Unią Europejską.

Kolejna rzecz to energochłonność ukraińskiej gospodarki i antyrynkowe dotacje do ceny gazu dla ludności i energetyki komunalnej. Przemysł Ukrainy zużywa do pięciu razy więcej gazu niż odpowiednie sektory w unijnych państwach Europy Środkowej, szeroko zakrojone uszczelnianie instalacji i sieci przesyłowych mogłoby znacząco zmniejszyć zapotrzebowanie na ten surowiec i tym samym polepszyć pozycję przetargową Kijowa w relacjach z Moskwą.

2

Pod koniec 2012 r. sytuacja zaczęła się zmieniać, po raz pierwszy na Ukrainę dotarł gaz nie z Rosji, był wprawdzie i tak rosyjski, ale kupiony w Niemczech, to ledwie 56 mln metrów sześciennych, ale w tym roku ma go już być 5 miliardów metrów sześciennych, surowiec popłynie także z Węgier. Gazprom wprawdzie kwestionuje te dostawy, twierdząc, że są wirtualne, a nie realne, czyli Ukraina pobiera po prostu gaz płynący z Rosji do Niemiec, a nie dywersyfikuje dostawy. Jeśli nawet ma rację – pierwszy krok i tak został zrobiony. Moskwa nie może przecież odciąć Niemcom gazu, by te nie sprzedawały go potem Ukrainie.

Drugi krok to kontrakty podpisane z zachodnimi koncernami Chevron, Shell i Exxon Mobil na poszukiwanie i wydobycie ukraińskiego gazu łupkowego oraz tradycyjnego. Da to docelowo 10–12 mld metrów sześciennych surowca rocznie, jak czytamy w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich poświęconym reformom ekipy Janukowycza.

Trzecim krokiem usamodzielnia się Kijowa są plany budowy gazoportu w Odessie, przez który byłby dostarczany gaz płynny, jego docelowa przepustowość będzie wynosić 10 mld metrów sześciennych. Inwestycja jeszcze się nie rozpoczęła, sporo wokół niej kontrowersji, ale przynajmniej rząd uznał ją za priorytetową.

Kiedy zsumuje się obecne wydobycie gazu ukraińskiego, planowane wydobycie z nowych złóż, zakupy z Niemiec, Węgier, a może w przyszłości także z Polski na tzw. rewersie oraz dostawy morskie, wychodzi, że za dziesięć lat gaz rosyjski będzie stanowił nie dwie trzecie, ale jedną trzecią zapotrzebowania Ukrainy, co radykalnie zmieni sytuację. Fatalna umowa z 2009 r. wygasa w 2019 r., już teraz Kijów kupuje mniej niż połowę zakontraktowanego wówczas gazu, w dokumencie mowa o 52 mld metrów sześciennych, ale w tym roku Ukraińcy odbiorą tylko od 20 do 28 mld, jak zapowiadają. Za różnicę Rosjanie będą chcieli, rzecz jasna, rekompensaty pieniężnej. To już nie są plany na przyszłość, jakieś wyliczenia oparte na mglistych założeniach, ale twarde fakty. Zależność Ukrainy od rosyjskich dostaw maleje.

3

Kijów uwolniony od gazowego gorsetu Moskwy nie będzie miał najmniejszego powodu, by wchodzić z nią w gospodarcze i geopolityczne sojusze, i tym chętniej ukierunkuje swoją politykę na Zachód, na UE, a co za tym idzie – Polskę. Droga do tego wciąż daleka i wyboista, ale Ukraińcy wreszcie zaczynają coś robić, a to duży postęp w stosunku do niedawnego jeszcze stania w miejscu.

Nie bez racji, bowiem nad Dnieprem zaświtała iskierka nadziei na energetyczne usamodzielnienie się od Wielkiego Brata. To także bonus dla Polski, im silniej zakotwiczona niepodległość Ukrainy, tym dla nas lepiej.

Polacy alergicznie reagują na surowcowe gry Rosjan, słusznie, bo gaz i ropa są dla nich jedynymi realnymi środkami nacisku, jakimi dysponują na arenie międzynarodowej. Tymczasem drobnymi kroczkami Ukraina zaczęła wybijać się na surowcową niezależność. Powinniśmy jej w tym kibicować co najmniej równie entuzjastycznie jak w wypadku umowy stowarzyszeniowej z UE. Te wysiłki są znacznie ważniejsze niż los Julii Tymoszenko, warto więc zachować zdrowe proporcje w ocenach poczynań rządu prezydenta Janukowycza.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał