Reklama
Rozwiń
Reklama

Zszedłem z ambony

Staram się nie ulegać owczym pędom i nie entuzjazmuję się bez powodu. A jednak muszę to napisać: tak, media społecznościowe zmieniły bardzo wiele w dziennikarstwie. Opieram tę opinię na własnym doświadczeniu i jest ona dobrze przemyślana.

Publikacja: 12.07.2013 14:15

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

W tym akurat przypadku mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko nową formą przy pozostawieniu tej samej treści, jak to często bywa w przypadku zmian technologicznych. Pod względem możliwości oba główne narzędzia – Facebook i Twitter – są podobne, jednak Twitter bardziej odpowiada charakterowi dzisiejszego przemysłu medialnego. Zamiast postów i dyskusji pod nimi mamy strumień złożony ze 140-znakowych komunikatów.

To pierwszy szok dla człowieka przychodzącego ze świata „analogowego" – konieczność drastycznego skracania się, co jest szczególnie trudne w przypadku języka polskiego. Zwłaszcza jeżeli nie chcemy go kaleczyć. Zapewniam – można się tego nauczyć bez straty dla językowej poprawności, choć oczywiście wiele tematów nie nadaje się do twitterowej dyskusji ze względu na skomplikowanie materii.

To jednak jeden z mniejszych szoków. Znacznie większym jest zmiana kanału komunikacji z jednokierunkowego na dwukierunkowy. Dziennikarze, którzy przyzwyczajeni byli do wygodnej pozycji na gazetowej czy telewizyjnej ambonie, nagle stanęli w tłumie słuchaczy, którzy mogą ich zasypywać pytaniami oraz atakować, często mało wybrednie. Czasem wprost chamsko. Niektórzy byli na takie doświadczenie przygotowani za sprawą blogowania. Inni – nie.

Reakcje są różne. Jedni nie wytrzymują i wycofują się. Ci już sobie nie poradzą w świecie dwukierunkowej medialnej komunikacji. Inni postanawiają ignorować głosy publiczności, co jest rozwiązaniem niezbyt mądrym. Traktują Twitter i inne media społecznościowe jako nową formę gazetowej szpalty, nie próbując nawet nawiązywać dialogu. Na ogół zyskują łatkę arogantów.

Ci, którzy umieli się dostosować, znaleźli metodę na zarządzanie społecznościową treścią. Nie boją się konfrontacji, zarazem nie cofając się przed blokowaniem tych, którzy dyskusję psują. Nie przejmują się przy tym oskarżeniami o cenzurę, bo rozumieją, że są gospodarzami swojego profilu i mają prawo wypraszać z niego niechcianych gości. I czują się w nowych mediach jak ryba w wodzie.

Czy media społecznościowe psują media tradycyjne? Nie. Pod warunkiem że umie się z nich korzystać. W takim wypadku są znakomitym uzupełnieniem. Ignorowanie ich nic nie da. Tak jak po skonstruowaniu samochodu nie dało się utrzymać koni jako środka transportu.

Reklama
Reklama

Autor jest publicystą, komentatorem dziennika „Fakt", a także jednym z najchętniej obserwowanych polskich autorów Twittera.

W tym akurat przypadku mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko nową formą przy pozostawieniu tej samej treści, jak to często bywa w przypadku zmian technologicznych. Pod względem możliwości oba główne narzędzia – Facebook i Twitter – są podobne, jednak Twitter bardziej odpowiada charakterowi dzisiejszego przemysłu medialnego. Zamiast postów i dyskusji pod nimi mamy strumień złożony ze 140-znakowych komunikatów.

To pierwszy szok dla człowieka przychodzącego ze świata „analogowego" – konieczność drastycznego skracania się, co jest szczególnie trudne w przypadku języka polskiego. Zwłaszcza jeżeli nie chcemy go kaleczyć. Zapewniam – można się tego nauczyć bez straty dla językowej poprawności, choć oczywiście wiele tematów nie nadaje się do twitterowej dyskusji ze względu na skomplikowanie materii.

Reklama
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Jak straszy nas popkultura?
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Plus Minus
„Jedyna. Biografia Karoliny Lanckorońskiej”: Materiał na biografię
Plus Minus
„Szepczący las”: Im dalej w bór, tym więcej drzew
Plus Minus
„Lot nad kukułczym gniazdem”: Wolność w kaftanie normy
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Plus Minus
„To był zwykły przypadek”: Ile kosztuje zemsta?
Reklama
Reklama