W ciągu dziesięciu lat niekończących się pochodów i wojen podbił niemal wszystkie znane ówczesnej geografii państwa i narody, ale jego zamysły sięgały jeszcze dalej. Ze swojej stolicy – Babilonu – snuł plany podboju Arabii, zachodniej części basenu Morza Śródziemnego i kraju Scytów. Niestety, pierwsza przyszła śmierć.
Do dziś nie wiadomo, co było jej przyczyną. Atak malarii, ostre zapalenie trzustki (Aleksander sławny był z pijaństwa) czy trucizna podana przez obawiających się kolejnych czystek macedońskich oficerów? Nigdy się tego nie dowiemy. Podobnie jak nie dowiemy się, jakie byłyby losy imperium, gdyby dożył wieku swojego ojca Filipa i pozostawił godnego dziedzica; niestety, jego jedyny syn, też Aleksander, urodził się jako pogrobowiec, a nieszczęśliwie wypowiedziana przez umierającego króla formuła, że imperium należy się „najdzielniejszemu", spowodowała wojny macedońskich generałów i podział państwa na wiecznie wojujące ze sobą hellenistyczne królestwa Ptolemeuszy, Seleucydów i Antygonidów, by wspomnieć tylko najgłośniejsze.
Spuścizna
Kto był prawdziwym dziedzicem Aleksandra? Dziś, po dwóch tysiącach lat wiemy, że żaden z jego wodzów nie przejął całego imperium, ale wtedy, tuż po śmierci Macedończyka, możliwy był każdy scenariusz. Naturalny dziedzic Aleksander IV, syn z pierwszej żony Roksany, został zamordowany przez późniejszego macedońskiego króla Kassandra. Szybko zostali wyłączeni z gry o tron najbliżsi z żyjących współpracowników Macedończyka: wybrany na wicekróla, pochodzący z książęcego rodu, Perdikkas i były sekretarz Aleksandra Grek Eumenes. Pozostali diadochowie, bo tak nazwano następców Macedończyka, powoli tracili nadzieje na przejęcie całości.
Coraz bardziej oczywiste się stawało, że olbrzymia domena Aleksandra musi zostać podzielona. Pierwszy logikę dziejów pojął Ptolemeusz, syn Lagosa, który ogłosił się władcą Egiptu. Tuż za nim w grę o większe czy mniejsze połaci państwa włączyli się Lizymach, Antygon zwany Cykloposem, oraz najmłodszy z nich Seleukos. To potomkowie tych ostatnich mieli na równi z potomkami Ptolemeusza ostatecznie podzielić się obrusem z uczty po Aleksandrze.
Z perspektywy chronologii wydarzeń, do których się tu odnoszę, to jednak odległa przyszłość; chwilowo jesteśmy w 321 roku przed Chrystusem. Minęły dwa lata od śmierci zdobywcy świata; większość jego wodzów żyje i marzy o przejęciu dziedzictwa przedwcześnie zmarłego władcy. Niepochowane dotąd zwłoki króla są jeszcze w Babilonie i mają rozpocząć objazd imperium. Po co? Przede wszystkim, by zbudować kult wielkiego króla, na którym ma się oprzeć siła i legitymacja dynastii. Kondukt ma trafić docelowo do Ajgaj w rodzinnej Macedonii, w której są już grobowce poprzedników Aleksandra z rodu Argeadów, między innymi jego ojca Filipa.
Jak wyglądał ów kondukt wszech czasów? „Z Babilonu wyruszył orszak wielkiego króla. Blisko dwa lata zajęły przygotowania, ale pogrzeb miał być godny zdobywcy świata. Na wozie zaprzężonym w sześćdziesiąt cztery muły wznosił się złoty baldachim, wsparty na jońskich kolumnach z litego złota. Pod baldachimem spoczywała również złota trumna Aleksandra przykryta purpurą haftowaną złotem. Obok złożono broń zmarłego króla. Między kolumnami na złotych sznurach wisiały cztery wielkie obrazy.