Dla większości to przede wszystkim FC Hollywood – klub zatrudniający najlepszych zawodników, płacący iście gwiazdorskie pensje, ograbiający resztę Bundesligi z największych talentów. Kupujący, by się wzmacniać, ale także by osłabiać rywali. Nagromadzenie tak dużej liczby rozbuchanych ego w jednym miejscu to prawdziwa bonanza dla tabloidów.
Osadzenie w więzieniu dyrektora klubu Ulego Hoenessa za oszustwa podatkowe jest nie tylko najświeższym, ale także skrajnym przypadkiem. Bayern jednak zawsze zatrudniał jednostki usilnie pracujące na wizerunek klubu ludzi nadętych i zadufanych w sobie. Począwszy od samego Franza Beckenbauera, który poruszał się z taką dostojnością po murawie, że kibice mieli go za aroganta i wszędzie poza Monachium wygwizdywali. Nie zmieniło tego nawet mistrzostwo świata, do którego Beckenbauer poprowadził reprezentację Niemiec w 1974 roku, a przydomek „Kaiser" niekoniecznie wziął się z jego wielkich umiejętności przywódczych.
Katarynka i Bayern Dusel
Prawdziwe apogeum nastąpiło jednak na początku lat 90., gdy w klubie zaczęli się pojawiać tacy piłkarze, jak Stefan Effenberg, Mario Basler, Thomas Berthold, a przede wszystkim Lothar Matthäus. Niski Frankończyk był znany jako „katarynka" albo „głośnik", uwielbiał mówić o sobie w trzeciej osobie i miał zdanie na każdy temat. Poza boiskiem zasłynął, gdy pijany podczas Oktoberfest krzyczał w stronę holenderskich turystów: „Hitler musiał was przeoczyć". W szatni Bayernu toczył wojnę z Juergenem Klinsmannem. W jednym z wywiadów zaproponował, by wyjaśnili sobie nieporozumienia w ringu, a transmisję tego wydarzenia przeprowadziła telewizja.
Effenberg podczas mundialu 1994 pokazał gwiżdżącym na niego niemieckim kibicom środkowy palec, za co został odesłany do domu, a tuż po transferze do Bayernu wypalił: – Zdobędziemy mistrzostwo, ponieważ inni są na to zbyt głupi. Basler kłócił się ze wszystkimi, słynął z niesportowego prowadzenia się i w końcu po jednej z nocnych awantur w restauracji został zawieszony w prawach zawodnika. Berthold, który przeszedł za duże pieniądze z Romy, wciąż narzekał na kontuzje, a czas spędzał na polach golfowych. Skarbnik klubu z Monachium nazwał go nawet „jednym z najlepiej na świecie opłacanych golfistów amatorów".
Wszystkich piłkarzy skandalistów przyćmiewa jednak Uli Hoeness – generalny menedżer klubu od 1979 roku. Za jego czasów Bayern zmienił się w finansowe perpetuum mobile, on potrafił zrobić biznes na wszystkim. Jego jawne lekceważenie rywali, podkupywanie każdego utalentowanego piłkarza w Bundeslidze budziły nienawiść kibiców drużyn przeciwnych. Dziś widać kontynuację tej polityki – już bez Hoenessa przebywającego za kratami – w działaniach Karla-Heinza Rummenigge, który ujawnia klauzulę odejścia Marco Reusa z Dortmundu (25 mln euro) i na łamach gazet bezczelnie twierdzi, że taki zapis jest „niebezpieczny", gdyż ktoś może Reusa podkupić. Dla kibiców w Dortmundzie, którzy w ciągu dwóch lat stracili na rzecz Bayernu najpierw Mario Goetzego, a następnie Roberta Lewandowskiego, takie gierki są ciosem poniżej pasa.