Reklama

Morze, nasze morze

Gdyński port i Centralny Okręg Przemysłowy powstały głównie za państwowe pieniądze. Dlaczego? Bo nie było innego wyjścia. Kapitału krajowego niemal nie było, a zagraniczny zazwyczaj omijał Polskę szerokim łukiem. Pytanie brzmiało: Czy chcemy mieć port i fabryki broni w kraju czy nie?

Publikacja: 06.02.2015 01:00

„Kościuszko” na gdyńskiej redzie i dźwigi przeładunkowe: lata 30., praca wre

„Kościuszko” na gdyńskiej redzie i dźwigi przeładunkowe: lata 30., praca wre

Foto: NAC

Zaślubiny Polski z morzem 10 lutego 1920 roku w Pucku wypadły nieszczególnie okazale. Jednym z członków delegacji sejmowej zaproszonej przez gen. Józefa Hallera był Maciej Rataj, który opisał uroczystość jako podniosłą, lecz fatalnie zorganizowaną: „Musieliśmy z ministrem Wojciechowskim szukać sami »dostępu do morza« przez rozmokłe błonia nadbrzeżne, brnąc w błocie do kostek. Deszcz padał na umór tak, że nad księdzem celebrującym mszę nad brzegiem morza trzymano parasol. Zatoka była zamarznięta, musiano wyrąbywać przerębel, by gen. Haller mógł dokonać »zaślubin z morzem«, wrzucając do morza pierścień. Wskutek niesprzyjających okoliczności ceremonia dużo straciła na uroku. Nie mogło w tych warunkach podnieść wrażenia i »wjechanie do morza« oddziału konnicy polskiej, a dało komuś złośliwemu okazję do uwagi, że fantazja polska każe robić wszystko na opak: konnicy każemy pływać po morzu, a marynarzom chodzić po lądzie".

Ale prestiż to jedno, bezpieczeństwo – drugie. Parę miesięcy później, kiedy wojna z bolszewikami zaczęła przybierać groźny obrót, okazało się, że Wolne Miasto Gdańsk wyraźnie sprzyja niedawnym sojusznikom czy też agentom cesarskich Niemiec, którzy pod koniec wielkiej wojny  odciążyli je, zwijając cały front wschodni.

Delegat Polski w Gdańsku Mieczysław Jałowiecki zapamiętał z tego czasu mnóstwo dobrze zorganizowanych akcji antypolskich: „Nie było dnia, aby przejeżdżający koleją przez Gdańsk polscy wojskowi nie byli narażeni na wymyślania i wrogie pod ich adresem okrzyki. W porcie zaś zaczęli pojawiać się agitatorzy, zbierający robotników. Rezultatem tej agitacji były strajki właśnie w naszej strefie wolnocłowej. Dokerzy odmówili nawet wyładunków materiałów sanitarnych i dostaw Czerwonego Krzyża pod pozorem, że są to materiały wojenne. (...) Senat Gdański nie zgodził się na cumowanie w porcie statków z bronią i amunicją".

Pozostało jeszcze 88% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia. Treści, którym możesz zaufać.
Reklama
Plus Minus
„Wszystko jak leci. Polski pop 1990-2000”: Za sceną tamtych czasów
Plus Minus
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa”: Wrednie i losowo
Plus Minus
„Jesteś tylko ty”: Miłość w czasach algorytmów
Plus Minus
„Harry Angel”: Kryminał w królestwie ciemności
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Sebastian Jagielski: Czego boją się twórcy
Reklama
Reklama