Irena Lasota: Czerwony życiorys

Odwiedziłam niedawno Międzynarodowe Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie. Jest to jedno z nielicznych prywatnych, płatnych muzeów w tym mieście.

Aktualizacja: 08.02.2015 08:09 Publikacja: 08.02.2015 00:01

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Do kilkunastu wspaniałych muzeów w stolicy USA wchodzących w skład Smithsonian Institution wstęp jest bezpłatny. Można tam obejrzeć i kawałek Księżyca, i „Polskiego jeźdźca" vel „Lisowczyka" pędzla Rembrandta, i suknie Jacqueline Kennedy. Muzea rosną wraz z darowiznami i potrzebami, ale także wraz ze zmianą perspektywy. 20 lat temu zwiedzałam Muzeum Historii Naturalnej wraz z Mustafą Dżemilewem, który z szelmowskim uśmiechem podszedł do informacji i spytał, dlaczego Indianie amerykańscy są w tej samej gablocie co wilki i niedźwiedzie.  Zażenowany pan informator powiedział, że właśnie naprawiają tę pomyłkę i budują oddzielne muzeum Indian...

Międzynarodowe Muzeum Szpiegostwa, choć bardzo popularne, nie jest warte nawet połowy z 22 dolarów, które płaci się za wstęp. Mieści się na trzech piętrach, z których jedno zajmuje sklep sprzedający breloczki i koszulki z napisami CIA lub KGB, a drugie specjalna wystawa poświęcona Jamesowi Bondowi, jego filmom, książkom i kokotkom. Na trzecim piętrze jest właściwa wystawa stała. Poza kilkoma eksponatami, takimi jak aparat fotograficzny w szmince czy prochowiec z wielką liczbą kieszeni, niemal wszystkie zdjęcia Maty Hari czy Kima Philby'ego oraz opowieści o nich można znaleźć w internecie i przeczytać na siedząco.

Wystawa razi swoją powierzchownością i swoistą „urawniłowką" moralną: członkowie ruchu oporu nadający z okupowanej Francji sąsiadują z Juliusem i Ethel Rosenbergami – sowieckimi szpiegami atomowymi. W obu przypadkach muzeum odwołuje się do znanych, stereotypowych postaci: francuski ruch oporu jest znany z filmów takich jak „Casablanca", a Rosenbergowie zostali straceni na krześle elektrycznym i tyle było sporów na temat ich winy, że już tylko specjaliści wiedzą, że owszem, byli winni wykradzenia nieznanych jeszcze w ZSSR szczegółów konstrukcji bomby atomowej. Berlin jest nazwany stolicą szpiegów i przeciętny zwiedzający, widząc odtworzony tunel podziemny, może odnieść wrażenie, że tym tunelem biegali na wszystkie strony szpiedzy: z zachodu na wschód, a może nawet z północy na południe.

Trudno się dziwić takiemu podejściu, skoro w radzie nadzorczej muzeum zasiadają zarówno byli szefowie CIA i MI5, jak generał major Oleg Kaługin z KGB. Czytając oficjalną biografię Kaługina, widzimy, że pnąc się do stopnia generała majora, kierując wywiadem sowieckim na Stany Zjednoczone, a później szefując kontrwywiadowi, był właściwie dysydentem, tyle że wewnątrz KGB, a nie w więzieniu KGB. Wykazał na przykład niezwykłą odwagę, demaskując w okresie Gorbaczowa „stalinowskie metody KGB" i „korupcję na szczytach władzy". Padał też ponoć ofiarą spisków organizowanych przez Władimira Kriuczkowa, ale ratował go a to Gorbaczow, a to Jelcyn.

Kaługin, obecnie obywatel amerykański, wyjechał z Rosji w 1995 roku na zaproszenie Uniwersytetu Katolickiego w Ameryce, ale zdegradowano go i skazano zaocznie na 15 lat więzienia dopiero w roku 2002, już po wydaniu przez niego kilku książek po angielsku pod tak wymownymi tytułami jak na przykład „32 lata w wywiadzie przeciwko Zachodowi". Kaługin zna angielski dobrze nie tylko dlatego, że pracował dla KGB w Stanach, ale i dlatego, że był jednym z pierwszych stypendystów sowieckich zaproszonych w ramach programu wymiany Fundacji Fulbrighta. Będąc już kadrowym pracownikiem KGB, studiował dziennikarstwo na Uniwersytecie Kolumbia w Nowym Jorku i jeszcze przez kilka lat udawał dziennikarza. Do dziś pryncypialnie potępia zdrajców i twierdzi, że nie przekazał Zachodowi żadnych sekretów, które nie byłyby jeszcze znane.

Rzeczywiście, w jego książkach i wywiadach nie można znaleźć ani oryginalnych informacji, ani oryginalnych analiz. Pochwalił się za to, że dostał wysokie odznaczenie od samego Jurija Andropowa za kierowanie morderstwem bułgarskiego dysydenta i dziennikarza Georgiego Markowa, dokonanym w 1978 r. w Londynie na moście Waterloo – parasolką.

Było to morderstwo w klasycznym sowiecko-rosyjskim stylu: dokonane w dniu urodzin zleceniodawcy, Todora Żiwkowa, pierwszego sekretarza komunistycznej partii Bułgarii (Anna Politkowska została zamordowana w dniu urodzin Putina), mało znaną, bardzo szybką i prawie niemożliwą do wykrycia trucizną (Markow – rycyną, Stefan Bandera – rozpylonym cyjankiem potasu, Aleksander Litwinienko – promieniotwórczym polonem 210) i wymierzone w kogoś, kto ma posłuch (charyzmę) i może być groźny dla komunistycznego lidera.

Chyba jeszcze w szkole podstawowej uczyliśmy się o zasadniczych różnicach między Spartą i Atenami. Ciekawe, czy gdzieś jeszcze ktoś kogoś uczy o zasadniczych różnicach między Związkiem Sowieckim a światem zachodnim.

Do kilkunastu wspaniałych muzeów w stolicy USA wchodzących w skład Smithsonian Institution wstęp jest bezpłatny. Można tam obejrzeć i kawałek Księżyca, i „Polskiego jeźdźca" vel „Lisowczyka" pędzla Rembrandta, i suknie Jacqueline Kennedy. Muzea rosną wraz z darowiznami i potrzebami, ale także wraz ze zmianą perspektywy. 20 lat temu zwiedzałam Muzeum Historii Naturalnej wraz z Mustafą Dżemilewem, który z szelmowskim uśmiechem podszedł do informacji i spytał, dlaczego Indianie amerykańscy są w tej samej gablocie co wilki i niedźwiedzie.  Zażenowany pan informator powiedział, że właśnie naprawiają tę pomyłkę i budują oddzielne muzeum Indian...

Międzynarodowe Muzeum Szpiegostwa, choć bardzo popularne, nie jest warte nawet połowy z 22 dolarów, które płaci się za wstęp. Mieści się na trzech piętrach, z których jedno zajmuje sklep sprzedający breloczki i koszulki z napisami CIA lub KGB, a drugie specjalna wystawa poświęcona Jamesowi Bondowi, jego filmom, książkom i kokotkom. Na trzecim piętrze jest właściwa wystawa stała. Poza kilkoma eksponatami, takimi jak aparat fotograficzny w szmince czy prochowiec z wielką liczbą kieszeni, niemal wszystkie zdjęcia Maty Hari czy Kima Philby'ego oraz opowieści o nich można znaleźć w internecie i przeczytać na siedząco.

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał