W telewizji wszystko jasne – zazwyczaj prowadząca lub prowadzący napuszczają lub podpuszczają przeciwko sobie gości, goście z góry wiedzą, że nie będzie dyskusji, próbują więc przede wszystkim wykrzyczeć swoje credo, które często nie jest warte nawet pisku.
Dzienniki i tygodniki lubią polemizować wyłącznie na własnych łamach, to znaczy, że w jednym tygodniku znajdujemy artykuł będący odpowiedzią lub jego krytyką na artykuł zamieszczony w innym tygodniku. Może redaktorzy naczelni myślą, że w ten sposób zwiększają nakład, bo każdy zainteresowany musi kupić dwa, a czasami nawet trzy pisma, by prześledzić jedną dyskusję. Jeszcze gorzej z internetem: jeśli artykuł ukazuje się w trzech miejscach, na przykład w piśmie, na blogu i na Facebooku, to już zupełnie nie sposób prześledzić, kto co mówi na jaki temat.
Na szczęście „Plus Minus", do którego pisuję od dwóch lat, nie boi się polemik, przeciwstawnych punktów widzenia i nie lęka się, że czytelnik nie będzie wiedział, co powinien myśleć. Może dlatego, że redakcja uważa, iż czytelnik może myśleć, co chce, byleby myślał.
W ostatnim numerze „Plusa Minusa" ukazał się mój artykuł „Kalifat jak rewolucja proletariacka" i będący z nim polemiką artykuł redaktora Dominika Zdorta: „Dokąd deportować Tatarów". Wedle standardów większości pism, które nauczyły się obyczajów dziennikarskich z „Gazety Wyborczej", zdanie szefa zamyka dyskusję. Ipse dixit. Ale nie w „Plusie Minusie".
Oto więc moja polemika, której nikt mi nie ocenzuruje ani nie zabroni pisać dalej. Uczcie się panowie w innych pismach, co to jest pluralizm i wymiana myśli.
Redaktor Zdort napisał: „Irena Lasota pisze, że »Koptowie – chrześcijanie mieszkający od prawie dwóch tysiącleci w Egipcie, są cywilizacyjnie bardzo oddaleni od Polaków, podczas gdy na przykład polscy Tatarzy należą do tego, co nazywamy naszą cywilizacją«. Ale czy na pewno? Czy pani Irena, spoglądając na wspólnotę języka i obyczajów, nie lekceważy ogromnej siły, jaką jest wspólnota religii?".