Te wybory rozstrzygną o przyszłości Polski na dekady. Co więcej, nikt nie ma wątpliwości co do prawdziwości tej tezy. Ani rządzący, ani opozycja. Ludzie partii rządzącej powtarzają, że „dobra zmiana" musi być kontynuowana, bo przebudowa państwa w ciągu jednej kadencji jest niemożliwa. Dlatego potrzeba kolejnych czterech lat, by reformy przeprowadzić do końca, domknąć projekty, a może nawet zmienić konstytucję. To, co dla jednych jest wyzwaniem i nadzieją, dla innych wydaje się koszmarem.

To opozycja i jej poplecznicy, którzy boją się przebudowy Polski a la Jarosław Kaczyński. Prezes uważa się za demokratę, ale jest przeciwnikiem liberalnej wersji demokracji. Państwo postrzega jako domenę solidaryzmu, tradycjonalizmu i bliskich związków z Kościołem. O zmianie konstytucji mówi wprost, ale prawdziwej wizji swego ustrojowego ideału nigdy na poważnie nie przedstawił. Za to jego zwolennicy obiecują, że rządzić będą przez lat wiele. I muszą to być rządy większościowe, z przewagą w Sejmie i Senacie, z wywodzącym się z własnego środowiska prezydentem i partyjną kontrolą nad wszystkimi ważniejszymi instytucjami państwa.

Opozycja widzi w tych zapowiedziach ponurą perspektywę dla Polski. Taka monopartyjna Rzeczpospolita już była i nie zapisała się najlepiej w naszych dziejach. Opozycja domaga się udziału we władzy, poszanowania ładu instytucjonalnego, honorowania konstytucji, niezawisłych sędziów, wolnych od presji partyjnej mediów publicznych.

Niby więc interes Polski jest jeden, wspólny i oczywisty. Jednak polityczne ścieżki jego osiągnięcia rozchodzą się w różnych kierunkach. Mamy tego w „Rzeczpospolitej" pełną świadomość. Nie popieramy żadnej z partii, ale stoimy na straży porządku konstytucyjnego, wolności, demokracji i kapitalizmu. Te wybory w istocie stawiają o ich sens najgłębsze pytania. Stąd nasz nowy projekt „Plus Minus na wybory", który trzymają Państwo w ręce. Tak jak zazwyczaj bieżąca polityka na łamach „Plusa Minusa" się nie pojawia, tak ten projekt będzie jej poświęcony. Będziemy na jego łamach opisywać kampanię, odsłaniać gry sztabowców, spierać się o idee i pomysły, prześwietlać ważnych kandydatów. Na naszych kolumnach poddane będą rzetelnej analizie poglądy i taktyka wielu stron politycznego sporu.

Mam w końcu nadzieję, że wierny czytelnik „Rzeczpospolitej" przyjmie nasz wysiłek z uznaniem i doceni, że gazeta wypełnia jedną ze swoich najważniejszych ról: jest otwartym forum debaty publicznej o Polsce i świecie.