Z kolei władzom rzymskim narażali się tym, że nie uznawali obowiązującego w imperium politeizmu – nie chcieli oddawać czci należnej Stwórcy ani cesarzowi, ani bóstwom ustanowionym przez państwo. A dziś, po dwóch tysiącleciach od narodzenia Chrystusa, jaki jest zasadniczy powód, dla którego chrześcijaństwo wywołuje wrogość wielu ludzi – i bynajmniej nie tylko fanatyków islamskiej teokracji? Odpowiedź brzmi: wciąż nie nadszedł koniec świata.
Nowy Testament, a zwłaszcza Ewangelie, to przecież jedna wielka obietnica. Tyle że mentalność katolika, którą przeorały procesy sekularyzacyjne, żywi się nadzieją na lepsze życie tu i teraz, a nie po śmierci.
Chrześcijaństwo zatem bardzo łatwo przeradza się w rodzaj utopii. Tym samym staje się wizją doczesnego zbawienia. A ponieważ ze swojej istoty nie może się ona ziścić – okazuje się bowiem, że nawet najbardziej szlachetne intencje człowieka nie sprawią, iż zastąpi on Boga – więc ktoś, kto jest w nią zapatrzony, może się poczuć oszukany. Tak jak Sergio Quinzo. Ów XX-wieczny włoski myśliciel religijny, mający za sobą maturę zdaną w szkole salezjańskiej w Alassio, ale doświadczywszy pasma bolesnych rozczarowań życiowych, zwątpił w wiarę Kościoła.
Myliłby się jednak ten, komu przyszłoby do głowy, że Quinzo – politycznie sympatyzujący z lewicą – popadł w prostacki antyklerykalizm, z którym codziennie spotykamy się w polskiej debacie publicznej. Filozof podejmował poważne kwestie egzystencjalne, bynajmniej nie abstrahujące od tego, czy Bóg istnieje, lecz dotyczące trzech kluczowych wydarzeń w świętej historii ludzkości: stworzenia, objawienia, zbawienia.
Jednym z owoców tych rozważań była wydana w roku 1995 – pod koniec życia autora – książka „Mysterium iniquitatis. Le encicliche dell'ultimo papa" („Tajemnica bezbożności. Encykliki ostatniego papieża"). Tytułowa – rzecz jasna fikcyjna – postać to Piotr II. Jego pontyfikat ma przypaść na schyłek dziejów. Pisze on wtedy encyklikę „Mysterium iniquitatis" – możemy ją przeczytać w najnowszym wydaniu kwartalnika „Kronos" ( nr 1/2015) – w której uroczyście ogłasza dogmat o upadku chrześcijaństwa i końcu historii świata.
Co go skłania do takiej decyzji? Ostatni papież dochodzi do wniosku, że oczekiwanie drugiego przyjścia Chrystusa stało się jałowe, że odkładane w nieskończoność zbawienie okazało się obietnicą bez pokrycia, więc Kościół utracił swój skarb – wiarę, i tym samym poniósł klęskę.