Rosja, kraina światła

To bardzo dziwne, kiedy Jacek Matecki, autor osadzonego w przedwojennej żydowskiej Warszawie kryminału „Prawda to marny interes", który wiele osób uznało za kultowy, nagle pisze książkę o rosyjskim syfie w pociągu.

Publikacja: 30.12.2015 15:48

Jacek Matecki, „Co wy wiecie o Rosji?”, Trzecia Strona, Warszawa, 2015

Jacek Matecki, „Co wy wiecie o Rosji?”, Trzecia Strona, Warszawa, 2015

Foto: Plus Minus

Przecież my go już znamy. Każdy, kto podróżował szynami za wschodnią granicę, wie, jakie są skarpetki śpiącego wyżej Kazacha, jak smakuje piwo z puszki nad ranem, kiedy za oknem wciąż ta sama pustka, i jaki jest kolor majtek dziewczyny jadącej do Tambowa. Najładniejszy, bo cielisty.

A może Matecki pisze to wszystko, bo po prostu chce coś z siebie wyrzucić? „Rozpoczęło się od standardowej serii pytań: kto, skąd, dlaczego i na ch... właśnie tutaj? Przy stole drzemał jeszcze jeden obywatel, którego wnet obudziła nasza głośna rozmowa. Wszystko to zmierzało do postawienia zasadniczego pytania, które nie powinno paść od razu – byli to, mimo wszystko, ludzie kulturalni – i trzeba było troszkę pokluczyć. Ja też zadałem im parę pytań. Na przykład, co robią? Najpierw zgodnym chórem odpowiedzieli: nic! Ale potem zastanowili się głębiej i pani domu odpowiedziała: żyjemy!"

Czyli autor chce się napić z Rosjanami, dobrze mu to wychodzi, ale co sprawiło, że Matecki pojechał i napisał książkę o tym kraju? Nie dowiesz się, człowieku. „Podobnie zachowywał się Ukrainiec, którego poznałem w poczekalni dworca w miejscowości Sarny w marcu 2015. Najpierw na pytanie: co u was słychać, także odpowiedział: nic. Upłynęła dłuższa chwila, zanim się poprawił: wojujemy!"

Taka właśnie jest ta książka. Złożona z szeregu rosyjskich obrazów zapisanych przez Polaka, który nie wiadomo dlaczego tam się znalazł i dlatego dał się tak łatwo oszukać człowiekowi w podartych skarpetkach z Uzbekistanu, oglądał psią farmę na Kamczatce, nocował w tajdze. Wydawałoby się, że to zwykłe pijackie czytadło, ale przynajmniej dwa motywy zastanawiają i każą umiejscowić tę książkę Mateckiego gdzieś indziej.

Pierwszy to odkrycie dla polskiego czytelnika rosyjskiego klasztoru. Niewiele o nim wiemy. Autor mieszka z mnichami, mało tego – wyrusza do tzw. skitu, gdzie bije święte źródło. I opisuje mnisze życie: ciszę, pracę, posiłki, codzienny znój, i właśnie tu czujemy, że przyjechał tu po coś. Przecież cieszy się, kiedy jedzie na rowerze po rosyjskiej drodze, a potem z ojcem Piotrem idzie przez siedemnastowieczne podziemia, by odkryć pracownię malarza ikon. Cerkiew wyrasta wprost z wody! „Droga do pustelni jest monotonna. Las, bagna, potem znowu bagna i jeszcze więcej lasu. Ostatni odcinek pokonuje się wzdłuż czarnej, nasiąkniętej torfem rzeki. Ma człowiek wrażenie, jakby szedł raczej w stronę piekieł niźli do Krainy Światła... Lecz nie należy porzucać nadziei, bo oto zza zakrętu wypływa cerkiew". Położona nieopodal Ostaszkowa.

Josif Brodski, zesłaniec z lat 60. Matecki szuka jego śladów. Mimo trzech oficjalnych muzeów w obwodzie, do którego poeta był zesłany, jego pokój to obraz rozpaczy, ale relacje, które zdołał zebrać reporter, mówią raczej o kołchozowym życiu, o telefonach do Moskwy, o odwiedzinach znajomych, kiedy musiał interweniować sam sekretarz partii (polecam!), o pisaniu wierszy.

Nie sposób uniknąć porównań. Na łamach „Plusa Minusa" drukował swoje rosyjskie zapiski Mariusz Wilk, złożyły się potem na książki, z „Wilczym notesem" na czele. Świetne książki, które czytaliśmy z wypiekami w pierwszych latach naszego stulecia. Porównujemy Mateckiego z Wilkiem i co nam wychodzi? A czy wolno nam porównywać? To chyba bez sensu. Oczywiście na grzecznych i trzeźwych prawicowych portalach sprawdziłem, po co Jacek Matecki pojechał na nieludzką ziemię. Sprawdźcie sobie sami.

Przecież my go już znamy. Każdy, kto podróżował szynami za wschodnią granicę, wie, jakie są skarpetki śpiącego wyżej Kazacha, jak smakuje piwo z puszki nad ranem, kiedy za oknem wciąż ta sama pustka, i jaki jest kolor majtek dziewczyny jadącej do Tambowa. Najładniejszy, bo cielisty.

A może Matecki pisze to wszystko, bo po prostu chce coś z siebie wyrzucić? „Rozpoczęło się od standardowej serii pytań: kto, skąd, dlaczego i na ch... właśnie tutaj? Przy stole drzemał jeszcze jeden obywatel, którego wnet obudziła nasza głośna rozmowa. Wszystko to zmierzało do postawienia zasadniczego pytania, które nie powinno paść od razu – byli to, mimo wszystko, ludzie kulturalni – i trzeba było troszkę pokluczyć. Ja też zadałem im parę pytań. Na przykład, co robią? Najpierw zgodnym chórem odpowiedzieli: nic! Ale potem zastanowili się głębiej i pani domu odpowiedziała: żyjemy!"

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy