44 kilometry z krzyżem

Starsza pani na zbiórce przed wymarszem pojawiła się bez plecaka, latarki, termosu. Buty – czółenka. Organizator nie wiedział, czy puścić ją na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Wtedy ona powiedziała: „Synek, ja chodziłam na pielgrzymki. Dam radę”. I dała radę.

Aktualizacja: 26.03.2016 05:53 Publikacja: 25.03.2016 06:52

Ekstremalna Droga Krzyżowa z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Ekstremalna Droga Krzyżowa z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Piątkowy wieczór. Zbiórka w parafii pod wezwaniem św. Józefa Oblubieńca NMP w Ursusie. Z centrum Warszawy jadę pociągiem podmiejskim. Brak mi drobnych na bilet, ale pomoc oferuje mężczyzna, który przysłuchuje się rozmowie z konduktorem. Ma drewniany krzyż, więc jedziemy razem. I jak nie pomóc bliźniemu w potrzebie?

On idzie w najdłuższą trasę aż do Wołomina: 51 kilometrów. – Najwyższy też nie wybierał drogi, więc wziąłem taką na zmęczenie! Do zapalenia płuc! Po bandzie! Żona nie chciała mnie puścić, jestem bez treningu, ale nie było siły – śmieje się i gładzi po brzuchu. A jeśli sił zabraknie? – Będę szedł dwa dni, ale dojdę. Wycofanie się z trasy w ogóle nie wchodzi w rachubę – mówi. Dystans nie jest ważny: chodzi o to, żeby uwolnić się od migających światełek i być z Bogiem.

Pozostało jeszcze 95% artykułu

Tylko 99 zł za rok.
Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne.

Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu.
Plus Minus
Posłuchaj „Plus Minus”: Kiedyś to byli prezydenci
Plus Minus
„Historia miłosna”: Konserwatysta na lekcjach empatii
Plus Minus
„Polska na prochach”: Siatki pełne recept i leków
Plus Minus
„Ale wtopa”: Test na przyjaźnie
Plus Minus
„Thunderbolts*”: Antybohaterowie z przypadku
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem