On sam wyprawiał się jako 13-latek po koronę węgierską, ale ostatecznie aż do swej przedwczesnej śmierci w wieku 26 lat pozostał „namiestnikiem króla w Koronie Polskiej", szczególnie przychylnie traktując stany pruskie, a pierwsze cuda za jego wstawiennictwem dokonywały się podczas zmagań z Moskwą. Oto idealny patron Europy Środkowej!
W rzeczywistości został patronem jedynie Litwy oraz (trochę jakby półgębkiem) Polski: jedyny święty z panujących w Rzeczypospolitej rodów, niemodny i ze swoją mocną pobożnością, i jako patron osób poświęcających się służbie publicznej: cały z tego najpomyślniejszego dla Rzeczypospolitej Wielu Narodów wieku XV, choć kanonizacja dokonała się w 1606 roku i kult jego był już z ducha sarmacki. Dowiedzieć się o tym możemy z „Żywota Świętego Kazimierza królewica polskiego y książęcia litewskiego", wydanego po raz pierwszy przed 410 laty, rychło potem zaginionego – i odnalezionego współcześnie we lwowskiej bibliotece im. Stefanyka, kontynuującej tradycje Ossolineum.
„Wszyscy oni / Są już zrównani (...) / I Jakub Jasiński porozumiewa się jak umie z Lilian Gish, gwiazdą filmu" – pisał poeta rodem z Wilna, miasta, gdzie Kazimierz został pochowany. I rzeczywiście, wszyscy jesteśmy zrównani: „Żywot.." przełożony z łaciny na polski przez Mateusza Chryzostoma Wołodkiewicza, Żmudzina szlacheckiego rodu, kończącego wonczas studia na Akademii Wileńskiej, można czytać płynnie, bez konieczności posiłkowania się objaśnieniami w przypisach: ot, dzieło niedzisiejsze, poważne i pobożne – ale więcej trudu wymaga przyjęcie za wzór tego, iż św. Kazimierz „o północy z łóżka barzo często wstawał i (...) bosymi nogami na modlitwie do kościoła niewiadomie schadzał" niż zrozumienie opisu tych praktyk.
Wydany przez Muzeum Historii Polski „Żywot..." jest ukłonem w stronę bibliofilów, nieustających w przekopywaniu dawnych kolekcji i opraw książek w nadziei na odnalezienie białego kruka – jak to się stało po przeszukaniu księgozbioru wielkopolskiego kolekcjonera Zygmunta Czarneckiego, zachowanego we Lwowie. Wzorce pobożności są dziś inne: rozczulają nas w przekładzie imć Wołodkiewicza zarówno panowie litewscy, którzy, gdy Moskwicin szedł był na Litwę, ślubowali św. Kazimierzowi „jeśliby ich w tej potrzebie ratował, o kanonizacją jego u Stolice Apostolskiej z pilnością się starać", jak pokusy, przed jakimi stawał chory na suchoty królewicz, którego królewscy rodzice (!) i medycy namawiali, by „dla podratowania już desperowanego zdrowia na sprawę cielesną z jedną z dwórek zezwolił".
Jest natomiast „Żywot.." świetnym świadectwem urody i dynamiki wileńskiego życia u progu XVII wieku, na niespełna pół wieku przed moskiewskim najazdem, który obróci miasto w perzynę. Także – ówczesnej pokojowej ekspansji polszczyzny, a zarazem owocnego przenikania się kultur: na jednym z najwcześniejszych wizerunków św. Kazimierza, zachowanym w katedrze wileńskiej, młodzieniec z liliami ma trzy dłonie, co stanowi oczywiste nawiązanie do prawosławnych ikon, przedstawiających trójręką (Tricherousa) Matkę Boską...