„Atakować książką" to autobiografia człowieka, który książkę uznał za stosowny oręż w walce z powojennym ustrojem Polski. Służył autorom: wyławiał ich z tłumu, dostrzegał potencjał ich dzieł, publikował je, wprowadzał na rynek, podsuwał czytelnikom na Zachodzie i, najrozmaitszymi sposobami, także w Polsce, gdzie głód niekrępowanej cenzurą literatury był ogromny.
Życiorys Kulczyckiego był typowy dla pierwszego pokolenia wojennych exulów w Anglii: urodzony w 1931, poprzez Kazachstan i Jangijul dotarł do Junackiej Szkoły Kadetów w Persji, a stamtąd w sierpniu 1947 roku transportem wojskowym do Anglii. Kolejna szkoła, angielska, prowadząca do matury i na studia. Skończył inżynierię lądowo-wodną, do emerytury pracował w zawodzie, który pozwalał mu utrzymywać nie zawsze rentowną działalność uboczną, czyli wydawnictwo i księgarnię.
Już na studiach ciągnęło go do politycznej aktywności, ale ostrożnie podchodził do partii, stronnictw, ugrupowań i frakcji, zwłaszcza jeśli firmowali je bądź za nimi stali działacze ze starego, przedwojennego rozdania. Rozdział zatytułowany „Polski Londyn" wiele wyjaśnia – było to gniazdo skłóconych i podejrzliwych, wciąż wietrzących spiski i żądnych władzy politykierów, którzy coraz dalsi byli od ideologii.
Jako wydawca zaczynał od chadeckiego czasopisma „Odnowa", wznowionego na emigracji po Październiku. Jak ujawnia autor, jego faktycznym redaktorem był Zbigniew Herbert, przebywający w Paryżu w okresie 1958–1960. Pierwszym tytułem książkowym oficyny Odnova Ltd. była „Jedność czy konflikty" Zbigniewa Brzezińskiego, praca doktorska późniejszego doradcy amerykańskiego prezydenta, analizująca sytuację państw bloku sowieckiego. Rozeszła się bardzo dobrze, mimo iż „starsi panowie", jak Kulczycki nazywa emigracyjnych polityków, przede wszystkim piłsudczyków, nie wierzyli, że Brzeziński, młody amerykański student, wie coś na temat Rosji.
Omawiając działalność Odnowy, autor charakteryzuje poniekąd cały ruch wydawniczy emigracji, tak w samej Wielkiej Brytanii, jak i poza jej granicami (wybiórczo, przyznajmy, skupiając się głównie na Francji i Stanach Zjednoczonych). W pewnym sensie były to naczynia ściśle połączone – za wieloma zakupami stali Amerykanie, to ich pieniądze trzymały emigracyjne wydawnictwa przy życiu.