Zdroworozsądkowe i dosyć naiwne z punktu widzenia namysłu teoretycznego przekonanie, że istnieją jakieś fakty, które nie podlegają dyskusji, powoduje, iż z zaskoczeniem przyjmujemy stopień dzisiejszej niezgody pomiędzy różnymi obozami politycznymi. Nauczono nas wszak myśleć, że fakty są faktami, interpretacje zaś to interpretacje.
Tymczasem w wyniku naukowego namysłu nad nauką i to zarówno w jej wydaniu przyrodoznawczym, jak i humanistycznym, już dawno uświadomiono sobie, że nie ma faktów, które byłyby zupełnie niezależne od przyjmowanych wcześniej teorii (interpretacji) czy określonych danym światopoglądem punktów widzenia. W tym sensie każda teoria ma swoje własne fakty. Gdy próbujemy zderzyć te teorie ze sobą, okazuje się nader często, że nie ma żadnej niezależnej platformy dyskusji, albowiem wyznawcy różnych teorii (punktów widzenia, interpretacji) nie zgadzają się nie tylko co do nich, ale co do samych faktów.
Spór o przedmiot sporu
W przypadku różnic politycznych owe punkty widzenia przybierają z reguły postać ideologii, tzn. całościowych wizji świata, które determinują nie tylko oceny moralne i polityczne, ale także wyznaczają zespół faktów, jakie mają w nim miejsce (przy czym ideologie nie są zbiorem kłamstw, ale przekonań, w które się wierzy jako adekwatnie oddające jakiś stan rzeczy). Powoduje to, że dyskusja pomiędzy różnymi ideologiami jest tak trudna, iż czasami sprawia wrażenie beznadziejnej, bezowocnej i pozbawionej wszelkiego sensu.
W reakcji na uświadomienie sobie tego stanu pojawiają się często pokusy rezygnacji ze zniechęcającej, bo niekonkluzywnej dyskusji i odwołania się do narzędzi przemocy (nie jestem w stanie was przekonać do moich racji, więc zmuszę was do ich przyjęcia). Pokusa ta jest tym bardziej przemożna, im bardziej zniechęceni stają się adwersarze, sfrustrowani tym, że często nie ma zgody nawet co do tego, co może stanowić obszar niezgody. Tam bowiem, gdzie jedni widzą żywotne dla nich problemy, inni nie dostrzegają żadnych.
Gdy jedni np. mówią o dobru wspólnym niesprowadzalnym do sumy sukcesów jednostek, inni uznają je za niebezpieczną, albowiem narzucającą jakieś wyobrażenie dobrego życia i dobrego społeczeństwa fikcję; tam, gdzie jedni mówią o sprawiedliwości społecznej, tam inni widzą jedynie lansowaną przez nich ideologiczną ułudę; tam, gdzie jedni wskazują na społeczno-kulturowe konstytuowanie płci, tam inni widzą jedynie pochopnie lansowaną i niebezpieczną modę przekonani, że płeć ludzka w każdym wymiarze jest po prostu dana; tam, gdzie jedni dostrzegają wzmożenie obywatelskiej aktywności, tam inni widzą jedynie warcholstwo; to, co jedni widzą jako drogę do poprawy działania gospodarki, inni postrzegają jako jej ostateczne psucie itd.