Ustrój może oczywiście wpływać na życie ludzi, ograniczać ich wolność. Ale media dysponują współcześnie dużo większą siłą – są w stanie kształtować marzenia i ambicje: wpływać na to, kim chcielibyśmy się stać.
W XX wieku najpotężniejszym sprzedawcą marzeń była telewizja. Pier Paolo Pasolini, włoski pisarz i reżyser, twierdził wręcz, że dokonała ona ludobójstwa, likwidując naturalne różnice między przedstawicielami odrębnych klas, mieszkańcami różnych regionów, przykrawając ich obraz świata do jednego wzoru. Organiczną różnorodność zastąpiła kiczowata, sącząca się ze stojących w każdym domu telewizorów monotonia. Rodak Pasoliniego, Erik Gandini, opowiada w filmie „Wideokracja" o Włoszech pod rządami Silvio Berlusconiego – premiera, najbogatszego Włocha, właściciela największych stacji telewizyjnych w tym kraju. Ale sam Berlusconi pozostaje w tle tego obrazu. Głównymi bohaterami są aktorzy stworzonego przez niego medialnego teatru. Jednym z nich jest młody chłopak, który za wszelką cenę chcę wystąpić w którymś z telewizyjnych talent show. – Jak mam poderwać dziewczynę, znaleźć sobie żonę, mówiąc jej, że jestem tylko tokarzem. Dzięki telewizji mogę stać się naprawdę kimś – wyznaje w pewnym momencie.