Reklama

Brian Eno przez kwadrans lub 10 godzin

W sierpniu 1952 r. doszło do jednego z najdziwniejszych wydarzeń w historii muzyki. David Tudor wyszedł na scenę w Woodstock, zasiadł do fortepianu, otworzył jego klapę i przez dokładnie cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy nie zrobił nic więcej.

Publikacja: 08.09.2017 17:00

Brian Eno przez kwadrans lub 10 godzin

Foto: materiały prasowe

Tak doszło do premiery utworu 4'33'' amerykańskiego kompozytora Johna Cage'a. Od tamtego czasu wykonywany był on wielokrotnie, na różnych instrumentach, często również przez orkiestry symfoniczne. Niektórzy muzykolodzy nazywają tę kompozycję niemym utworem. Nic bardziej mylnego.

Uciszając wykonawcę, Cage dopuścił bowiem do głosu, nadał rangę muzycznego dzieła wszystkim rozbrzmiewającym przez te cztery i pół minuty dźwiękom: trzaskowi drzwi zamykanych przez zniecierpliwionego widza, pokasływaniu i szeptom publiczności, klaksonowi samochodu za oknem. W ten sposób do świata muzyki wdarł się szum, o którym sam Cage pisał: „Gdziekolwiek jesteśmy, tym, co słyszymy, jest głównie szum. Gdy staramy się go zignorować, przeszkadza nam. Gdy go słuchamy, wydaje nam się fascynujący. Dźwięk ciężarówki jadącej z prędkością 50 mil na godzinę. Zakłócenia w eterze. Deszcz. Chcemy uchwycić i kontrolować te dźwięki, używać ich nie jako efektów dźwiękowych, ale jako instrumentów muzycznych". Uczeń Cage'a Morton Feldman stwierdził wręcz, że szum jest snem, który śni o nas muzyka; pokazuje, że to raczej muzyka pisze o człowieku, niż jest przez niego komponowana.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Reklama
Reklama