[b]Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał wczoraj, że definicja abonenta jest zbyt wąska (sygn. C-492/07)[/b]
ETS nie miał wątpliwości, że nasz kraj złamał unijne prawo. Chodzi o art. 2 pkt 1 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=174502]prawa telekomunikacyjnego (DzU. z 2004 r. nr 171, poz. 1800 ze zm.)[/link]. To definicja abonenta. Kto się w niej mieści, ten ma wiele uprawnień konsumenckich. Problem w tym, że za abonenta uznawany jest jedynie podmiot, który jest stroną pisemnej umowy z dostawcą publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych[b]. Ponieważ użytkownicy telefonów na kartę (pre-paid) nie podpisują umów, lecz jedynie doładowują swoje telefony komórkowe, nie są traktowani jako abonenci.[/b]
Skargę przeciwko Polsce za niewłaściwą transpozycję dyrektywy 2002/21/WE skierowała w 2007 r. Komisja Europejska. Polska, wstępując do Unii Europejskiej, była zobowiązana przyjąć wspólnotową definicję abonenta. Wynika z niej, że za abonenta powinno się uznawać jakąkolwiek osobę prawną lub fizyczną, która jest stroną umowy z podmiotem udostępniającym publicznie usługi łączności elektronicznej o świadczenie takich usług. Zdaniem Komisji Europejskiej, popartym przez ETS, zbyt wąska definicja abonenta może pozbawić niektórych użytkowników praw, które powinny być gwarantowane im niezależnie od formy zawarcia umowy. Dotyczy to m.in. uprawnień do umieszczania swoich danych w publicznie dostępnym spisie abonentów, spraw związanych z wyświetlaniem informacji o połączeniach przychodzących.
Wyrok jest ostateczny. W Sejmie jest co prawda rządowy projekt noweli prawa telekomunikacyjnego, ale nie przewiduje zmiany definicji abonenta.