Prezydent uznał w styczniu 2009 r., że [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=6B3E0AA773F2DFE00A4C604A987DFF16?id=172449]ustawa o organizacji rynku rybnego[/link] ograniczyła wolność działalności gospodarczej przez wprowadzenie obowiązku sprzedaży (przez armatorów kutrów) niektórych gatunków ryb: tych, które wymagają wzmożonej ochrony lub nadzoru – wyłącznie w centrum pierwszej sprzedaży lub w innych miejscach pierwszej sprzedaży. W myśl ustawy ma je określić w rozporządzeniu minister rolnictwa (ustalić miejscowości i porty, w których rybacy mogą sprzedawać ryby).
Prezydent także zakwestionował tę delegację ustawową, gdyż nie określa ona wystarczająco przesłanek, którymi powinien się kierować minister, decydując o miejscach pierwszej sprzedaży ryb. Wniósł o dokonanie przez Trybunał Konstytucyjny kontroli prewencyjnej zakwestionowanych przepisów, a zarzucił im, że nie są wystarczająco określone.
Podczas wczorajszej rozprawy przed TK mec. Aleksander Proksa, przedstawiciel prezydenta, podkreślał, że ograniczenie wolności gospodarczej może być uznane za konstytucyjne tylko ze względu na ważny interes publiczny, a delegacja dla ministra zawiera jedynie blankietowe, nieokreślone wytyczne.
– Ustawodawca powinien zawsze wykazać, że ograniczenie wolności gospodarczej jest konieczne i niezbędne. Tymczasem ciężary nałożone w ustawie na rybaków są nieadekwatne do celu, jakim jest monitorowanie połowów. Grożą monopolizacją rynku rybnego przez podmioty prowadzące centra pierwszej sprzedaży. Zwiększą też koszty przedsiębiorców (konieczność dopłynięcia kutrów do określonych miejsc), co może oznaczać dla nich koniec działalności gospodarczej. Ustawodawca nie wskazał też miejsc pierwszej sprzedaży i ich liczby. Przekazał to zadanie ministrowi rolnictwa – twierdził mec. Proksa.
Ustawodawcy bronił jego przedstawiciel pos. Eugeniusz Kłopotek: