Problemem wysokości nawiązki za wycinkę drzew zajął się niedawno [b]Sąd Najwyższy (sygn. I KZP 1/10)[/b]. Sprawa jest skomplikowana, na „działalności” podsądnego ucierpiało bowiem kilka osób. Na temat zaś tego, jak liczyć nawiązkę, zdania są podzielone. Rozbieżne opinie prezentują też wybitni karniści.
Problem trafił do SN za sprawą Andrzeja Z., który został oskarżony o wyrąb i kradzież drzew. Jesienią ubiegłego roku mężczyzna po kilku rozprawach usłyszał wyrok za dokonanie wyrębu i przywłaszczenie 26 drzew. Wśród nich znalazły się: świerki, sosny i dęby. Łączną wartość wyciętych i zagarniętych drzew wyceniono na ponad 2,5 tys. zł.
Na „przedsiębiorczości” Andrzeja Z. ucierpieli współwłaściciele kilku działek leśnych, które spustoszył skazany. Mężczyznę skazano na dziesięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 600 zł grzywny.
Na tym jednak nie koniec. Sąd zasądził też od skazanego (w sumie) kilka tysięcy złotych nawiązek na rzecz wszystkich pokrzywdzonych w wyniku wyrębu lasu.
Orzekając w tej ostatniej kwestii, sąd zastosował art. 290 § 2[link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=A6952C0332EBE9D3A207D9864FDF5158?id=74999] kodeksu karnego[/link]. Stanowi on, że skazując sprawcę za wyrąb drzewa lub kradzież drzewa wyrąbanego czy też powalonego, sąd orzeka na rzecz pokrzywdzonego nawiązkę w wysokości podwójnej wartości utraconego drzewa.