[srodtytul]Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 16 października 2009 r. (I PK 89/09).[/srodtytul]
[srodtytul]O co chodziło[/srodtytul]
Piotr L., będący regionalnym kierownikiem do spraw sprzedaży, często na polecenie szefa pracował w godzinach nadliczbowych. Pracodawca wypowiedział mu angaż, później jednak przystał na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.
W nim zobowiązał się wypłacić (i wypłacił) podwładnemu kwotę odpowiadającą trzykrotności jego miesięcznego wynagrodzenia (ponad 25 tys. zł) „na zaspokojenie całokształtu roszczeń pracownika od pracodawcy”. W zamian za to pracownik zobowiązał się, że nie będzie w przyszłości kierował żadnych roszczeń związanych ze stosunkiem pracy.
Po ustaniu zatrudnienia były pracownik domagał się jednak 34 tys. zł za pracę w godzinach nadliczbowych. Szef odmówił. Twierdził, że Piotr L. dobrowolnie zawarł porozumienie, w którym w zamian za otrzymane pieniądze zobowiązał się nie kierować roszczeń przeciwko pracodawcy, a kwota ta miała zaspokoić całość jego roszczeń.