– Istotnie, to porównanie jest przesadne, ale wpisuje się w polemiki obu stron. Ten spór jest faktem i sprawia, że ostre wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego nie były bezprawne, choć obiektywnie naruszały dobre imię gazety – [b]powiedział sędzia Jacek Sadomski w uzasadnieniu wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego z 28 sierpnia 2009 r. (sygn. VI ACa 160/ 09). [/b]. – Atakowany polityk ma prawo się bronić, przedstawić swoje poglądy i racje, a sąd nie jest od tego, by zmieniać jego polityczne oceny.
[srodtytul]Przedwyborcza gorączka[/srodtytul]
Poszło o to, że przed wyborami parlamentarnymi we wrześniu 2007 r. Jarosław Kaczyński, ówczesny premier, powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” o „Gazecie Wyborczej”: „To, co się tam wyprawia, to »Trybuna Ludu« z 1953 r. Atak na nas przekracza wszelką miarę (…). Agora nie może nie mieć związków z oligarchią, jeżeli jest wydawnictwem na dużą skalę, a w Polsce gospodarka w niemałej części jest w rękach postkomunistycznych oligarchów. I w związku z tym zamówienia na ogłoszenia, reklamy, promocje są w ich rękach”.
Mówił, że „większość mediów jest w istocie pod kontrolą oligarchii”. Na pytanie, czy Axel Springer, Edipresse lub Agora są pod taką kontrolą, odpowiedział, że według niego w znacznej mierze tak, a w wypadku Agory dochodzi „czynnik intensywnie ideologiczny”. Pytany, czy ma taką wiedzę, czy tylko przypuszcza, odparł: „Przypuszczam. Nie potrafię w tej chwili zilustrować tego przykładami”.
Sąd I instancji (Agora zażądała przeprosin i 50 tys. zł na cel charytatywny) oddalił pozew. Uzasadniając wyrok, sędzia Janina Dąbrowiecka powiedziała, że były to opinie, a jako takie nie podlegają sprawdzeniu w kategorii prawda – fałsz, mieszczą się więc w granicach wolności wypowiedzi.