Taki [b]wyrok Sądu Najwyższego (I PK 105/09)[/b] zapadł w sprawie informatyka przyjętego na okres próbny do pracy w jednej z krakowskich firm (ze znaczącym udziałem amerykańskiego kapitału).
Umowa przewidywała, że po upływie trzech miesięcy próby przekształci się ona w zatrudnienie na czas nieokreślony. Informatyk pod koniec tego okresu zaczął jednak negocjacje dotyczące zatrudnienia w konkurencyjnej firmie. Lepszą ofertę dostał kilka dni po zakończeniu umowy na okres próbny.
Po tym, jak przeszedł do innej firmy, jego dotychczasowy pracodawca wysłał mu dyscyplinarkę (opuszczenie stanowiska pracy) i zażądał od niego wypłaty 10 tys. euro kary umownej, przewidzianej w razie wcześniejszego rozwiązania umowy z winy pracownika. Firma dowodziła, że informatyk przychodził do pracy jeszcze przez dziesięć dni po zakończeniu umowy na okres próby. Doszło więc do zawarcia, w sposób dorozumiany, kolejnej umowy o pracę.
Sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego, który oddalił skargę kasacyjną pracownika. SN stwierdził, że sprawa jest specyficzna, gdyż [b]zazwyczaj zatrudniony stara się o ustalenie istnienia, a nie, jak w tym przypadku, nieistnienia stosunku pracy.[/b] Powołując się na wcześniejsze orzecznictwo, stwierdził, że [b]jeśli pracownik został dopuszczony do pracy i faktycznie ją świadczył, to doszło do zawarcia umowy o pracę. Informatyk mógł więc zostać zwolniony dyscyplinarnie przez firmę[/b].