To zbyt dużo, uznał minister środowiska i wymyślił poprawki do zasad polowań. Projekt rozporządzenia jest już gotowy. Sezon będzie trwał dłużej – od 1 października do 31 stycznia (teraz do 15 stycznia). A to oznacza dodatkowe polowania.
– Wszystko po to, by dać szansę na zorganizowanie kilku polowań więcej na dziki, a więc pozbyć się większej ich liczby – mówi „Rz” Bartłomiej Popczyk, kierownik działu hodowli w Polskim Związku Łowieckim.
Są też zmiany dotyczące innych łowów.
Minister zabrania polowań z bronią czarnoprochową. Nie wymaga ona żadnego zezwolenia, więc jest poza kontrolą. A ci myśliwi, którzy nie mają pozwolenia na broń lub je im cofnięto, mogliby próbować jej używać. Pociski do niej robią sami i tu pojawia się problem. Gdy ktoś kupuje naboje w sklepie, wiadomo, że spełniają one podstawowe wymagania (głównie chodzi o siłę rażenia). Te robione w domu już nie. Tak więc np. zamiast zwierzę zabić, można je tylko ranić i narazić na cierpienia.
Podobnie rzecz się ma z celownikami noktowizyjnymi i termowizyjnymi. Im także minister mówi „nie”. Zwierzyna ma mieć szansę ukrycia się przed człowiekiem, np. w nocy. Zakaz dotyczy też stosowania oślepionych lub okaleczonych zwierząt jako wabika, urządzeń odtwarzających nagrania głosów zwierząt, by je wabić lub ogłuszać, luster, gazu i dymu do wypłaszania zwierząt.