Zapadłe niedawno postanowienie Sądu Najwyższego (sygn. III UZP 4/18), w którym sąd, opierając się na art. 267 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, skierował do Trybunału Sprawiedliwości UE pięć pytań prejudycjalnych, wywołało dyskusję o trafności i zasadności tego stanowiska. Wypowiadali się w niej zarówno teoretycy, jak i praktycy, w tym specjalizujący się w prawie unijnym, a także przedstawiciele władz, łącznie z prezydentem RP. Nie zabrakło głosu rzecznika prasowego Sądu Najwyższego. Ten zwięźle i precyzyjnie, a jednocześnie przystępnie tłumaczył znaczenie i podstawy prawne pytań skierowanych do TSUE.
Czytaj także: Sąd Najwyższy pyta TSUE o praworządność w Polsce
Strzały zza węgła
Obok wypowiedzi merytorycznych, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie oceniających decyzję SN, w mediach pojawiły się także te, które wyraźnie wynikały z niezrozumienia bądź też niechęci do zrozumienia istoty postanowienia SN. Nie byłoby to ani bardzo zaskakujące, ani wysoce naganne, gdyby nie fakt, że takie wypowiedzi padały także z ust przedstawicieli władzy, w tym władzy wykonawczej. Unikając bezpośredniego ataku na samą instytucję pytań prejudycjalnych do TSUE, wyraźnie dążyli do zdyskredytowania tego konkretnego pytania SN (a pośrednio członków składu orzekającego, który je wystosował) za pomocą różnorakich, często wręcz niepoważnych argumentów.
I tak, jeden z wiceministrów sprawiedliwości, występując w telewizyjnym programie, podważał prawo SN do zadania pytania prejudycjalnego, a z jego wypowiedzi, skądinąd nie do końca czytelnej, zdaje się wynikać sugestia, że postawić je może tylko wtedy, gdy wątpliwość w nim zgłoszona dotyczy strony postępowania („Pytania prejudycjalne można zadać, jeśli dotyczy to jakiejś strony. Sąd postawił się ponad całym państwem"). Poddał nadto krytyce Sąd Najwyższy, który miał zadać pytanie prejudycjalne „w swojej sprawie".
Sąd stał się stroną przed innym sądem
Formułując te zarzuty, przeoczył widać ów minister, że fundamentalną kwestią dla prawidłowości czy wręcz ważności orzeczenia sądu jest to, czy sąd jest należycie obsadzony (tak np. art. 439 § 1 pkt 1 i 2 kodeksu postępowania karnego; art. 379 pkt 4 kodeksu postępowania cywilnego). Oczywiste jest zatem, że aby uniknąć w przyszłości zarzutu nieprawidłowości/nieważności wyroku lub postanowienia ze względu na to, że w jego wydaniu brała udział osoba nieuprawniona do orzekania (tu: sędzia, który ukończył 65. rok życia, co powoduje przejście w stan spoczynku i wyklucza orzekanie w sprawach, lecz jednocześnie taki, który oczekiwał na uznaniową zgodę prezydenta na dalsze orzekanie pomimo przekroczenia tej bariery wieku).