Największą zaletą ujawnianego właśnie w „Rzeczpospolitej" dokumentu jest to, że już nikt nie powie, że polityki migracyjnej nie ma. Dokument jest, ale w pewnych kwestiach jakby go nie było. Nie odpowiada bowiem na najbardziej palącą kwestię: brak rąk do pracy. Rząd proponuje ich poszukać wśród bezrobotnych i nieaktywnych zawodowo w wieku powyżej 50 lat. Dopłacą single i bezdzietni, których się za to obciąży fiskalnie – i budżet się zepnie.
Czytaj także:
Agenda rządu zaprosi cudzoziemca
Ktoś powie: brzmi świetnie, w ten sposób rozwiązałby się problem strukturalnego bezrobocia w niektórych regionach, rząd da ludziom pracę, a więc i godność... ale szczerze mówiąc, nie jestem przekonany. W ministerialnym dokumencie nie widać bowiem pomysłu na to, jak poradzić sobie z brakami w zatrudnieniu. Chętnych do pracy fachowców z Ukrainy ubywa. Nic dziwnego, skoro otworzył się dla nich rynek niemiecki z lepszymi pieniędzmi. Pracowników potrzebujemy już dziś, a jeśli ich nie będzie, zaczniemy tracić – odpłyną inwestycje prywatne, a za jakiś czas także publiczne. No ale to będzie przecież problem tych, którzy będą rządzić za kilka lat.